02 lipca 2013

O zapachu lawendy, jagodach i kradziejach rowerów




Dzisiaj "nadejszła wiekopomna chwila" i zaczęły się lawendowe żniwa. Co roku lawendy jest więcej; dzisiaj ściełam snop, który ledwo objęłam rękami, wyszło sześć duzych bukietów do suszenia. Zapachu lawendy nie da się porównać z niczym; jest jak dręcząca tajemnica, jak magdalenki Prousta, koronki madame Pompadour, wiersze Zagajewskiego o zmierzchu. Zarazem czysty i świeży; zapach paryskich pokojówek, w szumiących sukienkach,  wypucowanych i śmiejących się o poranku, gdy w koszach niosą chleb i zielone karczochy. Zapach królewny z wiersza Maeterlincka. Wyciągam wysłużony kajet, by go wam opisać - notowałam te wiersze w bibliotece na Kilińskiego, tyle lat temu, że strony wytarły się od palców, szukających ulubionych strof.

O te spojrzenia biedne i znużone
i wasze, i moje (...)
Takie, które każą marzyć o smutkach nieznanych
O wieśniakach w oknach fabryki
o ogrodniku, który został tkaczem
o popołudniu letnim w muzeum figur woskowych
o myślach królowej, która patrzy na chorego w ogrodzie
o zapachu kamfory w lesie
o zamknięciu królewny w wieży w dzień uroczystości
(...)

Tak, to taki zapach...
A wczoraj kupiłam jagody. Jemy je wszyscy, mamy fioletowe palce, a zaraz zacznę lepić pierogi. Sześc słoiczków dżemu i 5 soków już stoi i czeka na etykiety, pucharki deseru jagodowego zjedzone, a jeszcze te jagody z cukrem, w porcelanowej miseczce, i te z placuszkami pulchnymi, i te z galaretką i śmietaną, ach!
A z mniej pieknych wiadomości -  kradzieje ukradli mi rower. Spod domu, w nocy; wyobrażam sobie, jak podstępny kradziej wyprowadzał mój rower za bramkę na oczach niewinnych i przerażonych królików...
Smutno mi trochę.
Średni mnie pociesza, że może ktoś go pożyczył, mamusiu, na przykład do lasu pojechać i na pewno odda...
Kochany optymista.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zostawisz ślad :)