Chlebek drożdżowy robi się tak - na jeden bochenek taka ilość świeżych drożdży ile objętościowo mieści się na dnie kubka, pokruszonych, zalanych ciepłym mlekiem z cukrem. Jak mi w kubku urosną, wlewam do miski, dosypuję dwie szklanki mieszanej mąki, jaką kto lubi, ja zrobiłam głównie żytnią z kokosową i trochę pszennej, ale bardzo mało. Szczypta soli. Mnóstwo pestek, siemienia, czarnuszka, kminek. Kiedy wyrośnie w misce, smaruję naczynie żaroodporne - mam okrągłe - masłem, zapakowuję do niego drożdżowe ciasto, zostawiam trzeci raz do wyrośnięcia w lekko podgrzanym do 50 stopni piekarniku. Kiedy jest już w miarę podrośnięte, smaruję mlekiem, posypuję z wierzchu pestkami i zwiększam temperaturę na 180. Piekę 30 - 40 minut, zaglądam, czy złoty. Najlepszy ciepły, smarowany masłem.
Kiedy Babcia uczyła mnie piec, powiedziała, że wszystko, co drożdżowe ma rosnąć trzy razy. No to się trzymam tego i zawsze wychodzi:)
Mamy znowu zimę, minus 13 dzisiaj rano, śnieg chrzęści, uwierzycie? Tęskniłam za tym dźwiękiem i oto jest. Skrzypiący pod butami śnieg. Zaraz idę do pracy i narobię zdjęć po drodze, a teraz tylko pokażę wam Zdjęcie Numer Jeden tego miesiąca. Oto Ciąganie Brata Pogrzebaczem. W rolach głównych Duży - twórca genialnego pomysłu i Średni - ofiara, na której wynalazek można wypróbować. Średni w filmie braterskiego życia zawsze odgrywał rolę sierżanta Garsii - Duży był Zorrem, to jasne - Lolka - Duży był Bolkiem, oczywiście - więźnia Winnetou - Duży był Winnetou, chyba nie wątpicie - oraz wszelkich ochotników do eksperymentów - Duży był organizatorem eksperymentu i obserwował.
Pogrzebacz zahacza o kosz po praniu, z Chętnym Ochotnikiem Na Eksperyment wewnątrz.
Czy te oczy mogą kłamać? Nic ci nie grozi, eksperyment z pewnością się uda. Tak. Z pewnością...
I retrospekcja z 2008 roku, tak było!
- Mogę wziąć ten fioletowy koc?- zapytał Średni.
Ponieważ smażyłam tysiąc pierwszy naleśnik, a czynność ta wymaga skupienia, odparłam machinalnie:
- Tak, jasne.
Ale ponieważ jestem matką Średniego (i Dużego i Małego) podskórnie wszczepiona czujność kazała mi zapytać:
- Ale po co?
- Rozetnę go na pół i zrobię sobie kostium druida - odparł Średni z prostotą, zwodniczą, naturalnie.
Średni jest tak prosty jak Marchewa Prtachettowy, tak prosty, jak tylko ktoś bardzo wyrafinowany może być prosty.
- Nie, nie! Nie tniemy koca! Koc jest babci! Babcia nas zabije!
Średni przemyślał sprawę i wzruszył ramionami:
- Może być coś innego…zasłona….
- Nie, zasłona nie!
- No to z czego mam zrobić kostium druida?
- A po co ci kostium druida? - zapytałam chytrze.
- Na karnawałowy bal przebierańców.
Spojrzałam na kalendarz. Każdy by spojrzał.
- Jest czerwiec.
- No to co?
- Karnawał jest w styczniu.
Średni wzruszył ramionami. Zwodniczo.
- Kostium można wcześniej przygotować, no nie?
- Dam ci starą płachtę.
- Nie chcę. Jest różowa.
- No to co? Druidzi nie chodzili w różowym?
Spojrzał na mnie miażdżąco i pogardliwie.
Poprawiłam się.
- No, może nie chodzili. Może niektórzy. Czasem. A musisz być druidem?
- Ja teś ciem być dlujidem! - oznajmił z mocą Mały, przysłuchujący się rozmowie w napięciu od pewnego czasu.
- Nie możesz być druidem - odepchnął go Średni - Dzidziusie nie mogą być druidami!
Niedoszły adept druidziej mocy rozryczał się rozpaczliwie.
Dałam mu naleśnika, żeby się wyłączył i rozwiązałam problem gładko jak Aleksander, zwracając się do Średniego druida:
- Porozmawiamy w styczniu. Przed balem. Teraz bierz naleśnik i zmiataj.
Średni druid zmiótł się, nadąsany. Adept poszedł chlipać i żuć naleśnik.
Mogłam westchnąć i wrócić do smażenia.
Druid i adept
Marchewa z biegiem czasu stawał się coraz bardziej wyrafinowany. Ciekawe co to będzie dalej ze Średnim ;)
OdpowiedzUsuńPodąży tym tropem:)
OdpowiedzUsuńPrzepis na chlebek bardzo zachęcający, dziękuję.
OdpowiedzUsuńI jak to dobrze jednak dopytać, a nie poprzestać na zarysie ogólnym planów z kocem.