Kra.
Ptaszysko siedziało sobie jakby nigdy nic pod sklepem, dało się podziwiać i fotografować do woli. Zimno było straszliwie, nawet nie mróz, choć spadło do minus 14 w dzień i minus 18 w nocy, ale wiatr robił swoje - przenikał do kości, zaganiał ludzi do domów, otulał w szale.
A ptaszysko siedziało.
- Mamo, zobacz jaki piękny, wygląda jak Buka!
Mały był zachwycony. Pokazywał rękoma, jak czarny stwór rozpościera swoje pierzaste sukienki, napuszał się i tańcował przed zakazem handlu.
Ptaszysko patrzyło zwycięsko.
Żadnych wiosen tu nie będzie, żadnej wiosennej strony czapki i odwracania, zima jest i ja jej pilnuję. Zakaz wiosny. Kra.
A ja przypominałam sobie ten fragment:
"Buka jest jak deszcz, jak ciemność albo jak kamień, który trzeba obejść, żeby móc iść dalej".
Tatuś Muminka i morze
Może się puszyć czarne ptaszysko, a zima srożyć, ale koło czasu już ruszyło, pąki nabrzmiewają, pod ziemią kiełkują roślinki, a za miesiąc już słońce będzie prześwietlać gałązki dzikich śliwek i pierwsze listki mlecza pod stodołą sąsiada. Trzeba obejść ten czas, jak kamień albo Bukę, przeczekać, tak jak i wcześniejsze ciemne miesiące, zawijając się w koce, popijając kakao i grając na ukulele letnie, hamakowe piosenki. Wciągam kolorowe swetry, kupuję żonkile i hiacynty, czekam.
Już puszczamy zielone listki, już kończy się zimowy sen. O tak:
Wczoraj Kicia przyniosła mi do sypialni mysz. Cud. Gdzieś w domu ją upolowała. Może to ta, co chrebeściła w kuchni? Pochwaliła się mrukiem, a ja sądząc, że mysie truchełko już martwe, wzięłam kotkę razem z łupem pod pachy, żeby wynieść na dwór. I wtedy obrażona niedocenieniem jej wysiłku Kicia wypuściła z pyska mysz, mysz w nogi i zwiała do piwnicy, na schody.
Za jakiś czas Mały przychodzi zaambarasowany.
- Mamo, ta myszka tam siedzi. Na schodach...
- Nieżywa?
- Żywa. I tak się trzęsie, chyba ze strachu, cały czas się trzęsie..
Wręczyłam mu śmietniczkę, żeby sprawdził, czy dycha. Przecież wisiała z kociego pyska!
- Wyrzuć ją na dwór.
Wracam do pracy, za chwilę Mały znowu przychodzi. Oczy ma takie jak kot ze Shreka.
- Ona taka biedna była, na dworze zimno, to ja ją zaniosłem do naszej piwnicy i wypuściłem...
No tak, mogłam przewidzieć. Mały nawet do komara, który na niego usiadł, mówił: pij, komarku, taki mały i chudy jesteś. Mamy więc mysz w piwnicy, myszy w domu, a kot spędza resztki lutego w ten sposób:
Podłoga jest podgrzewana, jakby co:)
Jak nie doceniacie kociego wysiłku to co się będzie wysilać. Nie ma to jak sobie poleżeć w ciepełku. Nasza kotka robi to samo. Aby do wiosny.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietny mały,gratuluję! Tyle empatii! Kot też niezły,chociaz na jego miejscu też lezałabym brzuchem do góry
OdpowiedzUsuńA mysz to też stworzenie Boże, zanieść jej tam chrupek kocich.
OdpowiedzUsuńWyściskaj Małego bardzo mocno ode mnie :-) (też byłam takim dzieckiem)
OdpowiedzUsuń