Mag popatrzył na ucichłą, wstrząśniętą wydobyciem fotela z powietrza publiczność.
- Tak jest, messer.
- Masz rację. Ludność tego miasta bardzo się zmieniła... zewnętrznie, mam na myśli... zresztą i samo miasto... O ubraniach nawet nie ma co mówić, ale pojawiły się te... jak im tam... tramwaje, automobile...
Myślałam o tym fragmencie "Mistrza" stojąc na wysokości trzystu paru metrów, na wieży Ostankino. I o tym drugim. O tym, jak Woland i Asasello siedzieli na tarasie.
"Wsparłszy na pięści trójkątny podbródek, podwinąwszy nogę, skulony na taborecie Woland nieprzerwanie patrzył na nieograniczone skupisko pałaców, wielopiętrowych domów i malutkich, skazanych na rozbiórkę ruder."
Moskwa jest ogromna. Moskwa jest inna, zarazem bliska, swoja, dysząca słowiańskim językiem, rytmiczną muzyką, podobnym układem ulic, a zarazem zupełnie obca, dziwna, pełna kontrastów. Sklepy Gucciego obok bezdomnych w metrze, wszechobecna policyjna kontrola obok niefrasobliwości zabawy. Wybraliśmy się na weekend, zabrakło mi czasu, by pójść śladami Bułhakową na ulicę Sadową, Patriarsze Prudy czy Worobiowe Góry. Ale zobaczyłam, co mogłam i teraz nie mogę zasnąć, mając pod powiekami dyszącą duszę miasta.
Tak wyglądały przedmieścia z góry, przy lądowaniu. Olbrzymie połacie lasów. Także w środku miasta. Pogoda podobna jak w Polsce, tylko wiatr zimniejszy, przenikliwy. Z lotniska Szeremietiewo da się dojechać do centrum bardzo wygodnie, aeroexpresem, bez przystanków po drodze. Standard bardzo dobry, pani z przewoźnym barkiem oferuje w trasie przekąski, jak w samolocie i gorący czajczyk. Ten czajczyk będzie wszędzie.
Ulica moskiewska w pochmurny, lutowy poranek wyglądała tak.
Ludzie jak ludzie, domy jak domy. Śnieg. Nosy ukryte w kurtkach, futrach i szalach. Dopiero bliżej centrum przywitała nas muzyka, kolory i inny świat. Na rynku, w okolicach Placu Czerwonego, odbywał się festyn. No i zanurzyliśmy się, z zachwytem...
Dziesiątki kramów, udekorowane wstążkami choinki, gałęzie brzóz o kolorowych sznurkowych dekoracjach, zapach smażeniny, muzyka, bębny, piszczałki, przebierańcy, bractwa rycerskie, tańce przebranego misia, konkursy, gorące kiełbaski, bliny, czajczyk z wielkiego samowara...
Jutro napiszę o metrze, matrioszkach, Kremlu, jajkach Faberge, hotelu i reszcie. Idę odsypiać - pozdrawlaju was:)
Też bardzo mile wspominam swój pobyt w Moskwie, ale jeszcze z czasów komuny, wówczas na ulicach tego miasta nie było bezdomnych i żebraków. W każdym bądź razie zazdroszczę, że spacerowaliście po moskiewskich ulicach razem z Bułhakowem. Sądzę, że takie wypady powinniście robić znacznie częściej, albowiem Kalina za swoją katorżniczą pracę na niwie pedagogicznej na nie w pełni zasługuje. Ciociunia
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym pojechać kiedyś do Moskwy, zobaczyć i poczuć ten inny jednak świat. Czekam na cd. :)
OdpowiedzUsuńOj, jak chętnie wpadłabym do Moskwy po latach, choćby i tylko na weekend. Zdaje się, że teraz potrzebujemy wizy ? A hotel jakiś w przyzwoitej cenie mieliście ? Ciekawa jestem, jakie są przybliżone koszty takiej ekskursji, możesz coś o tym napisać ? Byłabym wdzięczna niesłychanie :-)
OdpowiedzUsuńTak, wiza około 500 zl, bilet 340 chyba, plus na pobyt, dojazdy, ale to już nie tak wiele. Ceny jedzenia zbliżone do naszych. ...o cenie hotelu napisałam w następnym poście. Trzeba sobie na miejscu kartę sim kupić, najlepiej w salonie, od razu zarejestrować, potrzebują do tego paszportu. I ma się internet bez limitu chyba za koszt naszych 20zł.
UsuńRosja jest wzorcowym przykładem,że komunizm jest utopią,żeby nie powiedzieć dosadniej.Ten kraj jest paradoksem,bo i za cara i teraz większość majątku jest w rękach małej grupki ludzi.Zewnętrznie kraj zmienił się bardzo.Mentalnie już niekoniecznie,ale to polityka,a ten blog nie jest miejscem do drążenia takich kwestii.
OdpowiedzUsuńспасибо...
OdpowiedzUsuńспасибо...
OdpowiedzUsuńJak miło zobaczyć tu w komentarzu rosyjski język. To my dziękujemy za możliwość zobaczenia kawałka tamtego świata:)
UsuńПриезжайте ещё!
OdpowiedzUsuńPrzyjedziemy! Z pewnością:)
Usuń