27 lutego 2017

Wieża Ostankino, Muzeum Kosmosu, GUM i pożegnanie. Za mało.

Na wieżę wchodzić lubimy bardzo, w Toronto też siedzieliśmy na szczycie wieży, w podobnej ruchomej restauracji, jak tu. W szybkobieżnej windzie, zasuwającej siedem metrów na sekundę, pogodny Moskwiczanin rzucił nam z machnięciem ręki:
- Wsie baszni taki samy!




 

Wieża Ostankino to najwyższa wybudowana wolno stojąca wieża w Europie. Całe 540 metrów, przy czym budowę rozpoczęto w 1963 i budowano 4 lata. Czwarta najwyższa budowla na świecie. Obeszliśmy ją z trudem, dostanie się na szczyt wymaga dwukrotnego przechodzenia przez bramki, kosztuje dość drogo, ale widok jest wolandowy. Cała panorama Moskwy, rotacyjnie, przy kawie, kiedy zmęczone nogi odpoczywają, a oczy błądzą po tych wszystkich znanych z powieści miejscach. Worobiowe Góry, Patriarsze Prudy do których niestety nie dotarliśmy - następnym razem. Za krótko, za mało czasu. I na wyjazd za Moskwę, na podmoskiewskie wieczory, na krajobrazy i rzekę. Ale poszliśmy do muzeum kosmosu. Z sentymentu - i było na przeciw hotelu.

 

Mnóstwo rodzin z dziećmi, całe wycieczki maluchów i starszych. Znane z historii nazwy, znane nazwiska. Dużo teraz się już wie o tym, jak to było lub nie było, ale ja w tym wszystkim widziałam po prostu ludzi, którzy byli wtedy i którzy są teraz. Zawsze wzruszają mnie w muzeach te biograficzne, nieciekawe rzeczy, czyjś płaszcz, stary notes, zeszyt, maszyna do pisania, rękawiczki. O wiele bardziej, niż monumentalne rzeźby czy cuda techniki na tamte czasy, zapewne wielkie. Dzisiaj technika jest jeszcze bardziej niesamowita, a ludzie w sumie się nie zmienili. Pamiętacie ten fragment z Mistrza?

– No cóż – odparł w zadumie tamten. – Ludzie są tylko ludźmi... Prawda, są lekkomyślni... No, cóż... I miłosierdzie zapuka niekiedy do ich serc... Ludzie jak ludzie...  Tylko problemy mieszkaniowe mają na nich zgubny wpływ... – I rozkazał dobitnie: – Włóżcie głowę. 










Za krótko, za mało. Po pierożkach, po czaju, po Czerwonym Placu chowamy się w oświetlonym rzęsiście GUMie, wielkiej galerii handlowej, takiej z górnej półki, sądząc po nazwach sklepów. Przebiegamy szybko, pasażami, patrząc na oświetlone miasto, śpiesząc już do metra, żeby złapać nasz aeroexpres na lotnisko. Oglądamy potem zdjęcia, a ja trafiam w internecie na przepiękny znak - następnym razem przyjedziemy latem i go znajdę, tam, na Patriarszych Prudach, nad stawem.

 





Do następnego razu, Moskwo.



4 komentarze:

  1. Wielkie dzięki za relację , super wycieczka :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z przyjemnością przeczytałam i obejrzałam. A znak rzeczywiście świetny! Mam nadzieję, że go kiedyś znajdziesz i zrobisz sobie przy nim zdjęcie.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz..."Dzisiaj technika jest jeszcze bardziej niesamowita, a ludzie w sumie się nie zmienili". Całkowicie się z tym nie zgadzam! Technika bardzo wszystko zmieniła,a ludzi szczególnie.Paradoksalnie z ziemi zrobiła globalną wioskę i zbliżyła ludzi do siebie(?!).Jednocześnie ODDALIŁA ludzi od siebie,bo spowodowała,że wielu z nich zamiast rozmawiać twarzą w twarz,wysyła maile lub sms.Kiedyś widząc drugiego człowieka nie pozwalaliśmy sobie na chamstwo i wulgaryzm.Dzisiaj,wystarczy podsłuchać(chcąc czy nie chcąc)rozmowę telefoniczną prowadzoną bez skrępowania na ulicy i ręka sama leci,żeby delikwentowi/tce przywalić w papę za TOTALNE CHAMSTWO.WSZYSTKO się zmienia i nie koniecznie na lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Представляете, я когда ездил в Варшаву тоже взял с собой томик Булгакова в дорогу почитать. Спасибо за репортаж!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)