Dzisiaj jest czas padania deszczu. Bo jest czas padania deszczu i czas wstrzymywania się od deszczu. Od świtu cierpliwy szelest, po pączkach, nabrzmiewających na bzach, po wierzbach, po jaśminie za oknem.
Lubię deszcz wiosną, zmywający szarość po zimie, robiący świat błyszczącym, choć jeszcze zimnym. Ledwie kilka stopni na plusie.
Dobrze, że czasem przez życie też przechodzą takie deszcze, zmywające z nas to szare, ciągnące się "wczoraj" i wystawiające nasze błyszczące, nowe pączki i liście do świeżych i nieznanych dni. Czasem nagromadzi się tyle tego ciężaru, że siedzi się pod nim jak zakurzony mebel.
I wtedy deszcz na nas.
I otwieramy oczy.
Nie,, żeby osiadanie kurzu czasu było czymś złym. Nie, przeciwnie, myślę. Utrwala we mnie myśli, pamięć, jest jak słoje w drzewie, oznaczające wiek. Która to już zima minęła? Którą to już wiosnę witam?
I ciągle umiem przywitać ją jako nowa Kalina, omyta z tego zmęczenia, gotowa wąchać kwiaty na kolanach. To chyba dobrze, tak myślę:)
Wiosna tak znana a co rok nowa, cieszy
OdpowiedzUsuńJa bardzo czekam na dzień padającego deszczu :) Teraz rządzi mną czas bolących rąk.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję za to, że piszesz, że polecasz takie cudowne książki i muzykę jak ta, dla mnie jesteś lekarzem duszy, dziękuję Emilka
OdpowiedzUsuń