03 lutego 2018

Dużo smacznych rzeczy, Proust i powrót do domu.

Tak w ogóle, to jesteśmy już w domu. Nie zdążyłam wam powiedzieć wszystkiego, pokazać i opisać. Nie zobaczyliście Calton Hill, kolcokrzewu koło Nelsona i zaułków Pani Schodów. Nic nie poradzę, to jak z życiem - nie damy rady zjeść wszystkich czekoladek.  Ale dzisiaj jest sobota, lot trwał o pięć minut mniej, niż zaplanowano, o czym z dumą poinformował nas pilot, na bezlistnych różach w Kalinowie  są krople rosy, na brzozach mgła, a ja piekę moją własną wersję szkockich scones.
Tak, ulepszona wersja - ulepszona o kruszonkę, bo nigdy za dużo kruszonki! I na drożdżach zamiast proszku do pieczenia, żeby były pulchniejsze i, jak to babcia mawiała, nuzdrate. 
Tak wyglądają nuzdrate, polskie scones, czyli śniadaniowe bułeczki.





 Chorągiewki w tle nabyłam sobie drogą kupna w Edynburgu i bardzo jestem z nich zadowolona. Zawsze chciałam mieć takie chorągiewki, a szyć nie umiem! A urokliwa maselniczka to prezent przedurodzinowy od mojej kochanej szkockiej rodziny, czyli Docika z mężem i mamy, bo to już za dwa dni Kalina wskoczy na 45. Tyle szczęścia, smacznych rzeczy i kolorów. Dom, pachnący bułeczkami. Bardzo miło się wraca, bo wszystkie rzeczy są tylko cieniami Amberu, jak mawiał Roger Zelazny, a moim Amberem, punktem określenia i północą mojego życia, na którą zawsze mam kurs, jest Kalinowo i dom. Uczucie, gdy przekracza się swoją furtkę, gdy wita nas uścisk Średniaka, kot, ocierający się o nogi jest lepsze od wszystkich bułeczek świata.


Miętowy królik też przyjechał z nami, już na wiosnę.


Hura, chorągiewki!


 Cały kuchenny kątek.
A w Edynburgu w sklepach już przedwiosennie, kolorowo i króliczo. Lubią króliki. Ostatniego dnia wędrowaliśmy już leniwie, bez pośpiechu, oglądając witryny i smakując pożegnanie. Proust pisał "W stronę Swanna" tak:


Miejsca, któreśmy znali, należą nie tylko do świata przestrzeni, w który wstawiamy je dla większej wygody. Były one jedynie cienką warstwą pośród ciągłości wrażeń, tworzących nasze ówczesne życie;wspomnienie jakiegoś obrazu jest jedynie żalem za pewną chwilą; i domy, drogi, aleje są ulotne, niestety, jak lata.


Czułam tę ulotność, patrząc na kolorowe mydełka w mydlanym sklepie, na wypchane króliki, na toczące się nad głową ołowiane, brzuchate chmury. I tak bardzo tęskniłam za domem, w którym choć na chwilę ulotność miejsc, rzeczy i ludzi jest mniejsza, a jak bardzo, bardzo wierzę i pragnę, to prawie jej nie ma. Jakbyśmy trwali wszyscy, mocno wtuleni w siebie:)







Z rzeczy smacznych, to były jeszcze cukiernie. Nie dziwię się, że oni mają tyle pubów, kawiarenek i kafejek, skoro pogoda zmienia się kilkanaście razy w ciągu dnia, gdzieś trzeba się chować przed deszczem i wiatrem. A przy kawie, herbacie, scones, sernikach i babeczkach schować się jest zawsze przyjemnie.



No to ostatnie spojrzenie na pozostawione już we wspomnieniach miasto. Było pięknie, poruszająco, bajkowo. Dziękuję mojej cudownej rodzinie:) I witaj, domu.







Tego słucham dziś:)


5 komentarzy:

  1. Jestescie szczęśliwi, że nie musicie liczyć kalorii i bez negatywnych następstw zdrowotnych pochłaniać te wszystkie pyszności. Podziwiam Twoją chęć do spędzania wielu godzin w kuchni i szykowania smakołyków. Może jakiś biznes cukierniczy w Kalinowie otworzysz?

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie, biznesy to nie moja bajka, ale rzeczywiście lubię domowe jedzenie i robić, i jeść. Używam jajek z wiejskiego podwórka, od znajomego, staram się nie piec tylko na białej mące, zawsze z masłem, produkty też w miarę możliwości swoje, więc nie powinno być to jedzonko ciężkie, szkodzące czy napakowane chemią. No i robione z miłością, a to chyba najważniejsze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witajcie w domu:) Podróży zazdroszczę, a domowe scones i mydełka aż u mnie pachną
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Można prosić o przepis na szkockie scones :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tego mnóstwo w internecie, ale generalnie to na szklankę mąki łyżeczkę czubatą proszku do pieczenia, łyżkę cukru, dziesięć dkg masła ze smalcem po połowie mniej więcej, jedno jajko i mleka z pół szklanki, patrzeć żeby się dobrze zagniatało. Troszkę soli, szczyptę. Ciasto się wyrabia jak na kruszonkę, a mleka dolewa na końcu. Rozwałkować grubo, wyciąć szklanką krążki. Posmarować mlekiem i piec kwadrans plus minus:)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)