Ranki zimowe zrobione są ze stali, pisała Olga Tokarczuk. Mają metaliczny smak i ostre krawędzie.
I chociaż chce się już tej wiosny, o której śpiewał Bellon, że będzie w łąkach pełnych miłków, to jestem już dużą Kaliną i wiem, że bez twardego, zimnego klasztoru zimy nie będzie smakowało światło i zieleń. Więc cierpliwie wstaję rano, w półmroku, rozpalam w kominku, szykuję kanapki, czytam, słucham Starszych Panów, i Air na wiolonczeli, szufluję zmarznięty śnieg i kulę się, idąc pod brzozami wyrzucić wiaderko na zamarznięty kompost.
Tydzień był cieżki, ciemny, zimny, drogi zamarzły w grudy. Grudzień.
Musiał wybrzmieć listopad, musi się doturlać grudzień. Nie ma co poganiać czasu i kręcić szybciej kołem roku. Dlatego u nas nie ma jeszcze świątecznych dekoracji, najwyżej jemiołuszki na świerkach, u nas jest ciągle jeszcze cierpliwe czekanie, co najwyżej światełka świec, mech, biel, brudne brązy lasu za oknem. Nigdzie się nie śpieszymy, wszystko przyjdzie, gdy przyjdzie.Tak jest dobrze. Tak się uspokaja serce.
Sprawdzam uczniowskie zeszyty. Moja porcja radości i westchnień. Najpierw milion pięćset, sto dziewięćset;)
"To, jak myślimy o świecie i – co chyba ważniejsze – jak o nim
opowiadamy, ma (...) olbrzymie znaczenie. Coś, co się wydarza, a nie
zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera." Mowa noblowska Olgi Tokarczuk,
Księżyc "osiągnoł swoją pełnię", a słońce coś ważnego zrozumiało. Uczę jedenastolatków pisać swoje własne mity...
A takie rozmyślania o życiu też dotykają serca.
Grudzień w Kalinowie jest szary, zielony, brązowy i biały.
Najwięcej brązu i szarości. I te złamanej, cyjankowej zieleni jemioły.
W szkole pojawiła się choinka z prezentami dla piesków z sąsiedniego schroniska.
Zbieramy, zbieramy.
Ogród śpi, jak ogród pani Craven, nie ma Dicka i Mary, którzy zaglądaliby między splątane gałązki.
W lesie zima na całego, poduchy śniegu wszędzie.
Cokolwiek nie przeżyje zimy, to zobaczę dopiero na wiosnę. Przemykam się szybko, żeby nie patrzeć na niezebrane, zamarznięte winogrona, krzaki pomidorów, które zostały przy garażu i ten nagły, a niespodziewany koniec jesieni, który zastygł w lodową zimę.
Ciepła, oddychająca kocia kulka na kolanach w domu dodaje mi otuchy, że przetrwamy, że nadejdą te miłki, hiacynty i przebiśniegi, gdy ucichną już dzwonki Bożego narodzenia. Póki co - czas oczekiwania, za oknami niech krąży Buka w oszronionej sukni, a ja dzisiaj zamierzam piec drożdżowe bułki:)