08 lipca 2017

Zieleń, pełna ech

Budzę się rano, z tańczącymi pod powiekami refleksami światła. Jak wspaniałą rzeczą jest mieć sypialnię od wschodu, a ganek od zachodu.  Jestem istota poranną i budzenie mnie przez zieleń i słońce przesiane przez tą zieleń to najmilsze, co może się zdarzyć o porannej godzinie. Z kolei uwielbiam też siedzieć na ganku, wieczorem, z kolanami pod brodą i patrzeć, jak nad brzozami niebo napełnia się fioletem i ciszą.
Ale teraz jest lipcowy ranek, sobota, cudowna, pełna krzątania i dzieci w domu sobota, a ja mam swoją zieleń, pełną ech.
Oczywiście, Blake.

Naszą radość w zieleni
Pełnej ech, pełnej pieśni.



Winogrona u Mamy pełne światła. Wracałam od Niej wczoraj rowerem przez Wietnam, drogą obok cmentarza, chwytając wiatr i ciepłe słońce, tańczące po liściach i zaroślach. Każdy ugorek jak z Leśmiana, każda gęstwina bujna,  sklepienia zieleni nad głowami, pełnia lata. Głowa mi się kręci, w głowie mi się kręci. Jakby się człowiek napił tej zieleni, napełnił nią, jak zielony balonik.



Gdyśmy chłopcami byli. 
Igraliśmy jak oni! 
Wtedy wszyscy widzieli 
Naszą radość w zieleni 
Pełnej ech, pełnej pieśni.





W ogrodzie pierwsze zbiory, pierwsza botwinka, pierwszy, zielony koper.
Na zielonym talerzu, dary Lata.



Drzwi od szklarni dostały nowy kolor - dzisiaj dodatkowo dostaną wzór z różyczek. W kuchni kompot i ciasto. Pamiętam babcine szarlotki, kruche z dżemem, kruche z papierówkami... pamiętam zieleń na papierówce, na której usadawialiśmy się, machając bosymi nogami i chrupiąc jabłka. Szczaw, papierówki, porzeczki, maliny, latem nigdy nie było się głodnym.
I chleb ze śmietaną i z cukrem. Cerata na stole. Z wakacjami zawsze kojarzy mi się cerata, dzbanek kompotu i talerz ciasta :)



A to już szklarniowe drzwi. I kwiatowe szaleństwo ogrodu, ciąg dalszy. Uciekam popracować, zostawiając wam zieleń, pełną ech i kolory lata. Musi nam starczyć potem na resztę roku - na szczęście, serce magazynuje nie takie zapasy:)











A różyczki na drzwiach letniej kuchni wyglądają tak:




Już się dzieci zmęczyły. 
Słońce za bór zapada. 
Skończyły się zabawy, 
Skończyła się i radość. 
Do kolan matek biegną 
Siostrzyczki braciszkowie 
Jak te ptaki do gniazda, 
Jak te ptaki w dąbrowie. 
Już nikt się nie weseli 
Już nie ma tej zieleni 
Pełnej ech, pełnej pieśni.


3 komentarze:

  1. Kocham to Twoje pisanie, czekam i czytam każdego dnia, jest samą poezją. I jeszcze zdjęcia lata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne te różyczki, a zieleń aż kipi z twoich zdjęć ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda na to, że (parafrazując Wierzyńskiego) zielono masz w głowie i róże w niej kwitną:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)