I robimy zdjęcia. O takie.
W ogóle ostatnie dwa tygodnie przed feriami to w szkole okres wyjątkowo gorący, mimo zimy. Jednostki niefrasobliwe, co pół roku przebalowały jako te świerszcze, grające na skrzypkach lenistwa lub błogich złudzeń, teraz zderzają się z twardą ścianą szkolnej rzeczywistości. Oceny. Trzeba wystawić oceny.
Więc ciągnę za uszy takiego delikwenta, czytamy Stepy akermańskie, zastanawiam się nad jakimś łatwym pytaniem, bo nie pytam nawet o Akerman, budowę sonetu czy choćby słynne metafory o wężu, co śliską piersią dotyka się zioła (twoja matka, padło z klasy przy czytaniu), albo suchy przestwór oceanu.
I co wymyśliłam?
- Rzeknij mi, młodzianku święty - pytam jak ksiądz Kazuro od Makuszyńskiego, przekonana, że łatwą i przyjemną rzecz wymyśliłam - Ostatni wers, spójrz. "Że słyszałbym głos z Litwy. Jedźmy, nikt nie woła." O co poecie chodzi? Jaki głos z Litwy ma na myśli?
Umęczona dusza siódmoklasisty patrzy na mnie ze szczerych oczu i piegowatego lica. A potem słyszę, rzucone z nadzieją:
- Yyyy... może jakieś zwierzęta tam zostawił?
Teraz już wiecie, czemu Kalina dużo się śmieje.
I jeszcze o chytrości uczniowskiej. Druga klasa siódma, podaję temat, zdania współrzędnie złożone
( o matko, znowu zdania złożone... ile tych zdań złożonych jest w ogóle, proszpani... musimy znowu zdania złożone...)
- Nie marudzić, pisać. To bardzo ważne, umieć odróżnić zdanie złożone współrzędnie od zdania złożonego podrzędnie.
Słyszę szepty z tyłu, naradzają się, ty, zagadaj o czymś, kwadrans zleci...ekhm, ekh, ktoś chrząka, skrobią pióra, a bystrooki, wysoki Bartosz z drugiej ławki pod oknem rzuca niefrasobliwie, z nonszalancją erudyty:
- Proszę pani, a tak z ciekawości... co pani sądzi o teorii pustej w środku Ziemi? I o tym, że księżyc jest tylko hologramem?
Patrzę na nich z dumą. Moja klasa.
Odpowiadają czystym, jasnym spojrzeniem szczęśliwych łobuzów.
Zdania złożone poddają się bez walki.
Zdania złożone podrzędnie, współrzędnie... Było coś takiego. Jakbym się wysiliła (ale tak bardzo, bardzo), to bym sobie może przypomniała. Teraz wystarczy mi wiedza, że jest coś takiego jak zdanie złożone. I kropka. Dużo ważniejsza jest dla mnie ta szadź na suchych badylkach :)
OdpowiedzUsuńhahahahaha :) Musisz być bardzo radosną osobą :D
OdpowiedzUsuńKażda pora roku ma swoje zalety.Ja na wiosnę czekam jak na zbawienie.Każdy mój pobyt,nawet chwilowy,na ojcowiźnie,to jak podłączenie akumulatora do ładowarki,więc byle do,,,,,wioooosny!
OdpowiedzUsuńNatura tworzy najpiękniejsze obrazy :)
OdpowiedzUsuńNo i co też Pani sądzi o tej " teorii pustej w środku Ziemi?", bo co tu wtedy zrobić z grawitacją:):)
OdpowiedzUsuńSzadź przepiękna.
Równie wspaniała jest teoria płaskiej ziemi, a liczba płaskoziemców systematycznie rośnie.
UsuńNo to jeszcze teoria uwięzionego mózgu.
UsuńPiękne zdjęcia pani Kalino!!! 6 wystawowych! Z klimatem i duszą!! Aż słyszy się tę zimową ciszę i czuje zapach wilgotnego mroziku! Prawdziwie polskie klimaty, bez photoshopowych udziwnień. BRAWO !!! Gratuluję!!! Wpuściłam je do Pinteresta (oczywiście z autorką i zródłem). Pozdrawiam 😊. Ewa z Warszawy
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia przepełnione magią. Uwielbiam magię zimy, jest tak bajkowo. Brakuje mi takich widoków. Dziękuję, że zabrała mnie Pani na taki wspaniały spacer. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuń