Właśnie próbuję wyjść do pracy:) Jaka cisza. Cicho, cicho, cichusieńko.
Dzień dobry. Jeden głodny kotek do wpuszczenia?
A tutaj już wracam. Wychodziłam, ciemno, wraca, ciemno. Nadal bielutko, ruch nieduży, brnę sobie po kostki zachwycona.
I wreszcie domek, wita mnie zielona furtka. Od razu Miłosz, jak na nią patrzę: "kiedyś ją całą gęsty chmiel owinie, ale tymczasem jest tego koloru, co liście wodnych lilii na głębinie". Dom, słodki dom. Nogi przemoknięte, ręce zmarznięte,niosę torby, pomrukuję sobie kubusiowe: im bardziej pada śnieg...
A w kuchni wita mnie hiacynt. Rozkwitł, kiedy mnie nie było! Jaka niespodzianka...
Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńWidać, że Fryderyka nie zakłóciła waszego spokoju i nie zniszczyła piękna śniegu
OdpowiedzUsuńNie, u nas spokojne śnieżnopadanie, przybywa. Pod wiczór lekko zaczyna zawiewać i malują się zaspy:)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię oglądać zdjęcia miejsc które znam! PIĘKNE! Jakbym tam był.....
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie :)
OdpowiedzUsuńJak tam u Was pięknie! To ja może też hiacynta kupię - będzie ładniej :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Asia
Taka zima, gdy wszystko jest otulone białym puchem, jest śliczna. Oby jednak zbyt silnego mrozu nie było. Mój hiacynt jeszcze nie zakwitł :)
OdpowiedzUsuń