Jeśli wstanę tak pół godziny przed szóstą, to zdążę akurat obrać marchew i wycisnąć sok do przyjemnego, porannego koktajlu. O tej porze w domu jest cicho, wszyscy jeszcze łapią resztki snu, za oknem ciemno, sąsiad odśnieża z takim miłym dźwiękiem: szur, szur, szufla po podjeździe, szur, szur...
Śniegu napadało, przed siódmą przejechał spych z powarkiwaniem - marchwiowa pyszność już stała na stole, a ja negocjowałam z Kicią zgodę na głaskanie
Nie, nie możesz mnie pogłaskać
No dobrze, możesz, jak dostanę tych chrupek z wkładką.
Ale bez przesady, dobrze? Zaspana jestem.
Hiacynty wysunęły nosy, jak do melona dodam kiwi i jabłek, to wychodzi zielone. Jeszcze dwa dni do ferii! A na śniadanie owsianka. I grzanki. I sok. Kicia za stołem, za oknem robi się jaśniej, po śniegu szarzeją cienie, w domu troszkę puściej, bo Średni na obozie informatycznym, i wszyscy są już trochę zmęczeni szarością, zimnem, tęsknotą za zielonym, za ogrodem, za zwyczajną trawą.
Ratujemy się jak kto może, więcej światła, więcej roślinek. Też przeglądam ogrodnicze katalogi, mam ochotę w tym roku na lilie drzewiaste, takie wielkie krzaki... w malinowym kolorze...
I dużo ostróżek.
I chcę posiać czarnuszkę. Uwielbiam czarnuszkę.
Pozdrawiamy wszystkich tęskniących za wiosną i tych, którzy nie będą mieć ferii. Śnieg u nas ciągle pada, zawiewa od puszczy, kryje wszystko bielą. Aby do wiosny. A żeby nam się przyjemniej czekało, coś wam pokażę, [do wspominania] i coś do przeczytania podsunę. Mój Ulubiony Poeta Użytkowy, Andrzej Poniedzielski pisał:
[zdjęcia wiosny by Duży]
[...]Bo tyle w niej wdzięku, że nikt nie pomyśli nawet że kierunek zmian mógłby być nie ten. A ci, którzy trochę przeżyli wiedzą nawet, że inny ów kierunek nie będzie. I całe szczęście.
Kalinko -też mam takiego kota ,też ma fochy ale często pokazuje nam miłość i my jemu.też czekam na wiosnę .Bardzo.Jak co roku o tej porze.Też uwielbiam Poniedzielskiego ,jakby zeskrobywał moje tajemne myśli z serca i opowiadał a ja się tylko uśmiecham.Tu koło Wrocławia nie ma śniegu ,poprószył delikatnie i zaraz rozpłynął się .Kotek nasz zwie się Lumpi :))Pozdrawiam !!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię hiacynty. Chyba już do końca będą mi się kojarzyły z Matulą. Dawaliśmy je na Józefa. I tu się zgadzam......byle do WIOOOOOSNY!
OdpowiedzUsuńJak wysiejesz czarnuszkę, to jej kwiatki już będziesz mieć zawsze. Ale to tak wdzięczna roślinka... :)
OdpowiedzUsuńBArdzo lubie sobie Ciebie czytac...a szczegolnie wczesnie rano, kiedy mi jakos tak szaroburo
OdpowiedzUsuńPrzyszłam tu dziś rano i zostaję :) Przeczytałam ten wpis, przeczytałam sporo innych i poczułam coś, czego bardzo mi brakowało - spokój :) Dziękuję! Za piękne zdjęcia, za piękne słowa, za piękno codzienności :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia życzę!
Asia
W niektórych blogach coś jest takiego, że jak wejdziesz i pocztasz to czujesz się jak w domu... zapewne coś takiego poczułam i chcesz czy nie zaglądnę jeszcze nie raz :)
OdpowiedzUsuńChcę:)
UsuńKocham koty i kwiaty,piękne są na Twoich fotkach!
OdpowiedzUsuń