30 stycznia 2018

Czarodziejstwo skrzydeł w Cramond, zaklinacz mew i Stefan zwiadowca.

Mały postanowił zostać zaklinaczem mew. Sprawa w gruncie rzeczy prosta, zaopatrzył sie w dwa naleśniki i torbę chleba. Byliśmy w Cramond, jeszcze przed wejściem na plażę Mały tłumaczył mi zasadę zaklinania mew.
- Leci jedna, to jest Stefan Zwiadowca, rzucasz mu chleb, a on woła inne: żarcie, żarcie! I wtedy one lecą.


Stefan Zwiadowca, tym razem  wronopodobny. Chodź, czarna mewo, wołał Mały, kusząc chlebem.





Zaklinanie okazało się skuteczne. A w Cramond był odpływ i morze wyglądało tak.








Cramond, z gaelicka Cathair Amain to miejsce u ujścia rzeczki Almond, do zatoki Firth of Forth. Są tu ślady osadnictwa z epoki brązu i z czasów Rzymian - był tu fort Alaterva. Średniowieczny kościół z Cramond zbudowano na terenie fortu rzymskiego właśnie.


Podczas odpływu można dojść na Cramond Isle, betonowe słupy oddzielają groblę od morza.




Księżyc nad Cramond


Mały postanawia zaklinać mewy naleśnikami











A potem nad Cramond nadciągnął zmierzch i wszystko zrobiło się ciche i spokojne. Naleśniki się skończyły, mewy odleciały. Mały spotkał psa i zaprzyjaźnił się we wspólnocie grzebania w wodorostach. I wróciliśmy do domu, z obrazem księżyca, czarodziejstwa skrzydeł i Cramond.











29 stycznia 2018

Rosslyn Chapel, sekrety kamieni, lasy, wiersze i tajemnice.

Roslin, moje drugie odwiedziny tutaj, w koronkach deszczu, mgiełce zacinającej falami, niemal niewyczuwalnej, ale przenikającej na wskroś. Wilgotność powietrza 87%, niebo szare, nastrój niesamowity, czuć przedwiośnie i nieuchwytną tajemnicę, gdy wędrujemy lasami, turystyczną ścieżka w stronę kaplicy. Dojechaliśmy 37 z Princes Street, jedzie się 46 minut, autobus jest ogrzewany, szyby parują od środka.
A wędrujemy tędy.




Rzeka nazywa się Esk, po gaelicku Easg, czyli woda.




Tymi lasami jechali St Clairowie, może na polowanie, może do kaplicy w Roslin, by zasiąść na dębowych ławach i patrzeć na to samo sklepienie, w które spoglądać będziemy my. Bardzo liczna, bardzo utytułowana i sławna rodzina. "Jeśli w średniowieczu zasypałbyś Szkocję kropkami w Lothian i Caithness", mówił pisarz i historyk szkocki, Ashley Cowie, "istnieje szansa, że ​​wylądujesz w promieniu dziesięciu mil od posiadłości St Claira."
Spokrewnieni z Wilhelmem Zdobywcą, szkoccy wielcy Mistrzowie Templariuszy, jeden z nich otrzymuje od króla Bruce'a jego własny miecz za odwagę w bitwie, inny zostaje baronem Roslin i Pentland, kolejny szeryfem Edynburga i opiekunem spadkobiercy tronu. Zamków St Clairów w Szkocji "jak mrówków", choćby w linii prostej od Roslin zamek Mey, zamki Ravenscraig i Keiss, Balmoral...
William St Clair zawiózł serce Ryszarda Bruce'a do Jerozolimy, o czym pisałam już TU, a obecny potomek St Clairów jest podobno szefem królewskiej Royal Metropolitan Police. St Clairowie byli właścicielami Rosslyn Chapel od 1446 roku. Motto klanu brzmi: "Prowadź swoją pracę z Bogiem", albo :"Oddaj swoją pracę Bogu", nie wiem, które tłumaczenie lepiej oddaje treść. 
W 1780 odwiedzają to miejsce Robert Burns i Alexander Nasmyth, a dwadzieścia trzy lata później William Wordsworth z siostrą.
Jak mógłby mi się wiersz Wordswortha nie przypomnieć?

I znowu słyszę owe
z górskich źródeł płynące,
cicho szumiące w dolinach strumienie.
Skały urwiste widzę, wysokie,
które w tym dzikim pustkowiu
tchną jeszcze większą samotnością,
łączą cichy krajobraz ze spokojem nieba(...)
Nie umiem tego wyrazić, czym byłem wtedy,
w tych latach;
huczący wodospad niby namiętność ogarniał mnie,
skały, góry, głębokie, mroczniejące bory, wszystkie te barwy, kształty-
pożądaniem, uczuciem były dla mnie i miłością.



Wyjechaliśmy wczesnie rano, by zdążyć na nabożeństwo w kaplicy Rosslyn - w obrządku kościoła anglikańskiego. Nie wiem, co było większym przeżyciem - słuchanie hymnów przy organach właśnie tutaj, w tych murach, oglądanie garstki, może dwudziestoosobowej grupki, głównie starszych ludzi, zajmujących te dębowe ławy, wdychanie zapachu lilii, płonących świec, czytanie psalmu 111, rozmyślanie o tym, że te kamienie są starsze od Kolumba?
Grupka dzieci przyszła pod koniec nabożeństwa ze szkółki niedzielnej, prezentując rysunki i wersety, bardzo serdeczni członkowie wspólnoty Roslin zapraszali nas na kawę i ciasto, w dodatku spotkaliśmy małżeństwo Polaków z Augustowa, mieszkające w Roslin od 12 lat. Pozwolono nam zrobić zdjęcia wewnątrz, zanim przyjdzie ochrona i zaczną wpuszczać turystów od godziny 12. Dzięki temu możecie zobaczyć Rosslyn Chapel od środka.



 Kaplicę rozpoczęto budować w 1446 roku, a po śmierci Williama, pochowanego tutaj, roboty przerwano i kościół pozostał w formie niedokończonej do dzisiaj. W 1592 zniszczono ołtarze Rosslyn, w czasach Cromwella trzymano tu konie dla wojska, a William, kolejny St Clair zmarły w bitwie pod Dunbar był ostatnim rycerzem z rodu pochowanym tu w pełnej zbroi. W 1736 kolejny St Clair, James, oszkliwił okna kaplicy, wyłożył podłogi i naprawił dach.




W 1862 powróciły nabożeństwa w kaplicy. 
Trudno opisać rzeźbienia i majstersztyk kamieniarki. 21 metrów długości i 13 metrów wysokości - cała powierzchnia pokryta jest kamiennymi rzeźbami. Setki najdziwniejszych postaci i scen. Kobieta z gęsią, aniołowie, greenmani - ponad stu Zielonych Ludzi! -  rycerze na koniu, kolby słynnej już kukurydzy i kaktusy, których podobno w tym czasie w Europie nie znano, chyba, że prawda sa legendy, że St Clairowie dotarli do Ameryki przed Kolumbem. Upadli aniołowie, aniołowie grający na dudach,  beteljemska gwiazda, z ośmioma ramionami, trzech mędrców, trzech pasterzy, rzeźbione kostki na sklpieniu które są podobno zapisem nutowym melodii, dopiero odkrywanej i być może możliwej do zagrania. Taniec śmierci, słynne kolumny - filar czeladnika i mistrza...







Sklepienie


Otarz przykryty jest niesamowitym obrusem na wzór dziecinnych malowanek


Na zewnątrz kaplica wygląda tak:










Przy kaplicy jest cmentarz. Oczywiście, odwiedzony. I widziałam urnę grecką, jak z wiersza "Oda do urny"




A za cmentarzem jest błotnista droga, prowadząca do zamku Roslin. O zamku już pisałam, więc tylko dodam, że najstarsza część zamku pochodzi podobno z 1304 roku, w 1544 zamek zaatakowano i podpalono, w 1596 był odremontowany i w dodatku nawet miał podobno zegarową wieżę - a po atakach wojsk Cromwella nigdy już się nie odrodził. Tu kręcono ostatnie sceny filmu Kod Leonarda da Vinci i dziwnym uczuciem było stać w tym samym miejscu.








A w Roslin, miasteczku obok, jest przemiłe miejsce do wypicia kawy i zjedzenia ciastek.





I taka to była dzisiaj wyprawa:)