Berberysowe jagódki są karminowe, a liście ten kolczasty dandys przybrał w całą paletę odcieni, od złota po purpurę, z wariacją na temat zieleni i brązu. Lubię berberysy. Lubię dynie. Lubię kolorową jesień na tarasie. Zdjęcia tym razem robiłam ja, co zaowocowało spadkiem jakości, ale za to możecie zobaczyć na nowo odmalowaną ławkę i konewkę. Z racji, że Duży zaczął się udzielać na studiach, ilość robionych przez niego zdjęć spadła drastycznie, więc rada nie rada, matka Kalina sama udaje fotografa.
Na konewce i ławce malowidło w stylu "Kalina a la Gauguin próbuje namalować czarny bez". Dyniami zostałam obdarowana w hurtowej ilości przez sąsiadki i rodzinę. Dzisiaj na obiad zupa dyniowa, a reszta pękatego, pomarańczowego towarzystwa puszy się jak rokokowe damy w ramach dekoracji.
Len z zagonka znajomej nauczycielki, maselnica jako wazon...
Na niebieskiej ławce - teraz troszkę turkosowoniebieskiej przyjemnie się pije jesienną kawę i podjada drożdżówkę. Koteczka zaanektowała dzianinowy kocyk i to jej ulubione, dzienne wylegiwanie. Słońce grzeje taras przez pół dnia, jest od południowego zachodu. Gdzieś tam w tle widać kaloszki w różyczki, żadne huntery, ale do ogrodu w sam raz. Kolorowe serdeczności z Kalinowa!
Malownicze berberysy owocują w tym roku obficie, może by tak zrobić z nich jakiś pozawazonowy pożytek - masz jakiś pomysł? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPomysł mam, ale kolców się boję:) Ręce mam i tak pokaleczone, heh:) Na pół kilo jagódek pół kilo cukru i woda, syropować, gotować, zagęścić przez odparowanie. Ale chyba jednak nazbieram tylko garstkę i zasuszę, suszone owoce berberysu sa świetne do posypywania sałatek, a cukru nie trzeba dodawać:)
UsuńPięknie u Ciebie na tarasie. Z miłą chęcią przysiadłabym obok kociny, zajadała drożdżówkę popijając kawą i cieszyłabym się pięknym, słonecznym, jesiennym dniem :)
OdpowiedzUsuńI jakie widoki, Ivinko! Kto idzie na cmentarz albo na grzyby, mija nas, a my mamy bieżące wiadomości:)
Usuń