13 lutego 2025

Urodziny, dzisiaj są, jutro ich nie ma, ale to wciąż ja.

 "Spróbuj znaleźć swoją fotografię z czasu, gdy miałaś dziesięć lat. Upewnij się, że się na niej uśmiechasz. Opraw ją w ramkę, postaw na biurku. Patrz na nią  codziennie. Przesyłaj miłośc tej dziewczynce. (...)ona tęskni za tobą tak samo, jak ty za nią. "Sarah Ban Breathnach

 Na babcinej ławce. Nie wiedziałam wtedy, jak kruchy lód pokrywa rzekę czasu. I że nie zawraca. I że nie oddaje. Każdy dzień był syropem malinowym i słońcem. Tęskniłam za tą dziewczynką bardzo. Próbowałam ją ciągle utrzymać w sobie z czułością, z tym jej uśmiechem na każdym zdjęciu. Na przykład na tym


I na tym, z siostrą. Nie można własnej siostry podusić?

 

Czasy były sami wiecie jakie. Same wiecie. Niczego nie było, mam ubrania po siostrze, buty za duże o dwa numery, bo tylko takie rzucili, dżinsy marki Odra, albo cokolwiek, bose nogi, bo tak najlepiej właziło się na drzewa i na trzepak. Czasy harcerskie, ognisk i bajek. Czasy studenckie - patrzcie, tutaj z siostrą  mamy niesamowite i wymarzone fryzury na mokrą Włoszkę, bo to lata osiemdziesiąte, koniec osiemdziesiątych. Pojechaliśmy pociagiem do zagórza, spaliśmy na korytarzu w pociągu obok ubikacji i potem wędrowali po Bieszczadach jedząc konserwę tyrolską i chleb z mlekiem w proszku. I szczeciński paprykarz. Tęskniłam za sobą w dziurawym bucie. Za sobą, czytająca dwieście lektur z romantyzmu na egzamin. Kto dzisiaj przeczyta dwieście laktur na jeden egzamin? A ja z wypiekami siedziałam  nad Golemem Meyrinka, marząc o kolejnych stronach!

 
Piszę to, bo mając lat pięćdziesiąt pogodziłam się z sobą. I to już moje kolejne urodziny, 52, a ja i ta dziewczynka ze zdjęcia mrugamy do siebie. Kocham cię, mała, kolorowo duszo, cieszę się, że jesteśmy tu, na tym cudnym do bólu świecie. "Przytulamy sie do świata, aż użądli" - to z wiersza Elli Wilcox. A to inny wiersz Elli, fragment,  mój chyba ulubiony, po Artyście i Człowieku. "Prawe życie".


Ella Wheeler Wilcox, Czym jest porządne, prawe życie? (What is Right Living?)

Czym jest porządne, prawe życie? Po prostu trzeba postępować
Dobrze, najlepiej jak się umie, gdy zło wydaje się łatwiejsze.
Trzeba pogodnie znosić wszystkie dnia codziennego zwykłe troski,
Nie tracąc czasu na liczenie krzywd doznawanych i kłopotów.
 
Trzeba nadzieję przywoływać, gdy wątpliwości są w powietrzu,
Błogosławieństwa wypowiadać, dziękować za przyjazne słowa,
Przyjmować smutki z cierpliwością, pokorą i opanowaniem
I nie zadawać retorycznych pytań, dlaczego człowiek cierpi.
 
Trzeba otwarcie akceptować życie, jak doskonały zamysł
I każde małe wydarzenie przyjmować jako jego cząstkę.
 
Trzeba pracować i pokochać wykonywaną co dzień pracę.
Trzeba się modlić, ufać Bogu i prosić Go o bycie bardziej
Dla innych ludzi użytecznym i o spojrzenie bardziej czyste.
To jest porządne, prawe życie i takie się podoba Bogu(...)

21 stycznia 2025

Zimowiosna

 



Cebulowe kwiaty wychodzą, na wierzbie są bazie, a pączki na gałęziach już w blokach startowych. Gęsi lecą. Nie wiem, co napisać! Dwudziesty stycznia!









15 stycznia 2025

O jakże błogi ten wiatr. Czytam sobie Wordswortha.

 O jakże błogi jest ten wiatr łagodny,

który z zielonych pól, z chmur, z nieba wiejąc

twarz mą ogarnia.

Pieszczony miękkim wezgłowiem murawy, kojony ciepłem ziemi,

zagubiony do głębi, nie słysząc już, nie widząc, jestem przecie.

 

William Wordsworth

 

Oh there is blessing in this gentle breeze,
A visitant that while it fans my cheek
Doth seem half-conscious of the joy it brings
From the green fields, and from yon azure sky.

 



Wyciągnęłam stary zeszyt z wierszami, siedze przy oknie, za którym  resztki burego śniegu (nie darmo Mistrz Barańczak pisał : "Milczkiem opadający, chyłkiem bielący się śniegu, cóż w lutym, za oknem, nad ranem może być w tobie jasnego.").

Na parapecie koty, a ja czytam Williama Worswortha, jak głodny człowiek celebruje smak kromki świeżego, mamusinego chleba. Nadal go kocham, nadal mnie wzrusza. Nadal mnie porywa i inspiruje - ten rysunek, to własnie stąd.

Pomyślałam, że w sumie mało wiem o Williamie. O Dorothy, jego siostrze, pisałam więcej. Ale dzisiaj zaczęłam przetrząsać bogate, internetowe biblioteki - o błogosławieństwo dostepu do wiedzy dla złaknionych! - i powędrowałam śladami Poety Jezior, jednego ze świętej trójcy romantyków, całkiem jak u nas.

Urodził się w 1770, w Krainie Jezior, w północnej Anglii. Wcześnie osierocony, rozdzielony z czwórką rodzeństwa, z siostrą Dorothy zamieszka dopiero jako dorosły człowiek. Ciekawostka, podobno nie miał węchu, cierpiał na asomię. Nie czuł zapachu narcyzów! Był zapalonym spacerowiczem, namiętnie chodził na piesze wędrówki, ponoć w ciągu życia zrobił dobrze ponad 180 tysięcy mil. Tak wygląda rękopis "Żonkili"


Jego życie było pasmem strat. Matka umiera, gdy ma osiem lat, ojciec, gdy ma 13, umiera dwoje jego dzieci, w wieku 3 i 6 lat, stracił tez jednego z braci na morzu.

Zmarł w 1850, na zapalenie opłucnej. William pochowany jest we wspólnym grobie z żoną, obok siostry Dorothy, w Grasmere. „Poezja to spontaniczny wylew potężnych uczuć: bierze swój początek z emocji wspominanych w spokoju” - tym słowom pozostaje wierny całe życie. Kuzynem Wordswortha w siódmym pokoleniu jest aktor Mike Myers:)


 Z tęsknoty za wiatrem, Naturą (William zawsze pisał to słowo wielką literą), wrzucam duużo zdjęć łąkowych, dla siebie i może dla was. Świat za kilka miesięcy:)

 





















 
Kiedy to było!






13 stycznia 2025

O mój miły Augustynie

 ...wszystko minie, minie, minie.

Czytam Andersena.

I ilustruję sobie Andersena. Nie, żebym konkurowała z panem Szancerem, niedoścignionym mistrzem wyobraźni. Po prostu lubię, rysunek to moje wyznanie miłości dla tych baśni, mój sposób rozmowy.

No więc była już Gerda i Kaj, a teraz Świniopas. Najlepsza historia motywacyjna o tym, że czasem nie ma drugich szans. Nie chciałaś prawdziwego księcia, słowika i róży, sprzedałaś buziaki za magiczny garnek, to teraz masz.



A u nas święta już minęły. Jest krajobraz po bitwie, muszę rozebrac choinkę, bo nikt nie chce rozbierać choinki, posprzatać torby po prezentach, pozamiatać szpilki świerkowe ze smętnych girland, które zmieniły się w suche patyczki... 

I wiecie co, lubię to.

Lubię czas PO świętach, lubię domknąć tę furtkę, założyć fartuch i zrobić nowe. Miejsce na nowe. Lubię, gdy czysto umyte podłogi zapachną mydłem marsylskim, na kominku zjawi się nowa dekoracja, a w kuchni podpędzone hiacynty. Świat się zmienia i bardzo dobrze, zmiana świata jest jedyną stałą w życiu. Chcę nowej wiosny po zimie i nowych nadziei po chudych dniach. O mój miły Augustynie, wszystko minie i dobrze ci tak:)


 Śniegu napadało troszku

Powigilijne wspomnienie


Robię jedzonko dla ptaszków

Ubierać jest komu, a rozbierać to nie


Te trzy zdjęcia to to samo miejsce w ciągu dwóch tygodni.
Raz słońce, raz śnieg

Rudy się wywala na moich lalkach i śpi pod spódnicą

Prezent od Alicji! Ta książeczka. A mysia od Małego i jego dziewczyny. No.



Byłam na warsztatach malowania ze złotem w galerii, namalowałam bazyliszka


I tak sobie żyjemy




Dzień dobry, młoda Kalino, pamiętam, żeby się cieszyć ze wszystkiego, pamiętam