23 kwietnia 2024

Wystarczy nam jabłoń

 Tadeusz Śliwiak pisał o tym. Że raj to za dużo, bo jabłoń nam wystarczy.

Jedne z moich ukochanych drzew w sadzie, zawsze mam skurcz serca, jak patrzę na tę jedyną w swoim rodzaju różowość, przechodzącą z błękitu i bieli, taką zdecydowaną w konturach, łagodną, idealną w formie ni to pączka, ni kuleczek, otwierających się w amfiladę płatków. Od razu mi się przypomina Ania, mówiąca o tym, że Janka jest jak kwiat jabłoni - chciałabym być kwiatem jabłoni, gdybym mogła wybierać:)

O takim:)


Ominęły nas póki co przymrozki, choć nad ranem truchlało serce, bo było plus dwa, plus jeden, ziiiimno.

A tu wszystko kwitnie, wszystko z ziemi wychodzi. Borówki, pigwowce, czereśnie, porzeczki, grusze, jabłoneczki, piwonie pąki wyciągneły, biedny orzech włoski, wiosenny strachulec, czekający tak długo z liśćmi i przeważnie i tak dostający mrozem po nosie. I potem biedak drugi raz musi liście wypuszczać, jak pierwsze poczernieją. Póki co, nie poczerniały. I nektarynka się zawiązuje, i śliwka.

 

Na zagonkach też wszystko wychodzi do słońca. Szpinak, sałaty, rukola, szczypiorek...

... i koty.

 

Mnóstwo entuzjastycznej spontaniczności. Stokrotki sobie wysiały się, gdzie chciały, a podagrycznika mam łan.

A bzy o takie, lada dzień, lada dzień rusza!

 
Mały w tym roku zdaje maturę, uwierzyć trudno.
A taki był, o:)




Tadeusz Śliwiak

Obiecaliśmy sobie ogród


Obiecaliśmy sobie ogród
po którym chodzi deszcz wysoki
gdzie rosną porzeczki i groch o siedmiu sercach
a trafi się i pokrzywa

Obiecaliśmy sobie ogród
przyrzekliśmy trzymać się ziemi
bo niebo jest martwe i nic w nim nie rośnie
a tu i wróbel przyleci

świerszcz pomuzykuje
Jeśli wykopiemy z ziemi wielki kamień
to niech zostanie — będzie nam pod głowę
przyłożymy ucho — posłuchamy co w środku
czy hucząca rzeka
czy stuk końskich kopyt

Obiecaliśmy sobie ogród
w dwóch jednakich słowach
Raj — to za dużo
wystarczy nam jabłoń



15 kwietnia 2024

W kwietniu jak w maju, mam nowego fartucha i co tam panie na zagonkach

 


 W kwietniu jak w maju!

Mam dowód, paprocie wypuściły zieloniutkie, puszyste ślimaki. Zawsze w maju u nas, a tu proszę. Paprocie są, mniszkowe łąki, zakwitła rajska jabłoń i wszystkie pestkowe, a nawet, o dziwo, bzy się zaczynają rozchylać. Niby ma nadejśc parę chłodnych dni, ale póki co, w Kalinowie tak.

 

Tu prezentuję NOWEGO FARTUCHA, specjalnie tak pisze, bo bardzo lubię zwrot oddawaj fartucha. Lniany, szałwiowy odcień, kocham. Długaśny do pół łydki. To mój wiosenny fartuch kwietniowo - majowy, jak Too - tiki przewracała czapkę na wiosenną stronę, ja oznajmiam leśmianową wiosnę w Kalinowie nowym fartuchem.

Dzisiaj byłam w pracy, pierwszy dzień po dłuuugim zwolnieniu - miło było zobaczyć te znajome buzie.

Nie jest łatwo, ale uczę się trochę sobie odpuszczać, na przykład w szklarni jeszcze nic nie ma, pomidory niepopikowane jeszcze, prasowanko leży, wielkie dzieła ludzkości też, ksiązki niepodrukowane, a ja sobie podziwiam fartuch, popijam herbatkę z pokrzywą i robię zdjęcia ozdobionych spontanicznymi psiankami zagonków:) A na obiad wczorajsze.

A zagonki wyglądają rajsko, czarodziejsko, do zachwytu, o tak:





 Świat nie jest taki zły....

Niech no tylko zakwitną jabłonie...





11 kwietnia 2024

Wiewiórka, słońce, dalej hanami, czereśniowe i czeremchowe, Narnia, driady i trochę błogości leniwej (i na koniec Janosik)

 Co to się rudzi na brzozie, co się uszato pędzelkuje, ogonkiem wywija, puszy i tańczy?

Ruda kitka. Udało się jedną migawkę zrobić, bo zaraz wytańczyła dalej, ogonkiem się zawinęła i już jej nie ma.

 
A brzoza zielona, zieloniutka.

 Do sklepu poszłam Cichą a potem Kowalską, a na Kowalskiej rezydent wąsaty mnie przywitał. A co tu pani z innej ulicy, hm?

Kocham te stare sztachety.

I mniszki pod nimi.

I czeremchę po drodze, czereśnie i wszystko nasze wiejskie, czarodziejskie.

To uliczka Cicha usłana płatkami ałyczy jak najpiękniejszy dywan królewski świata. Driady ałyczowe garściami nam sypią te cuda:) O takie, jak w Narnii:)



„Czeremcha” – Tadeusz Kubiak

Kto z was już widział krzewy czeremchy
jak wrysowane w wiosenny błękit?

Drobne jak skrzydła motyla – listki
w lesie nad Gopłem, nad brzegiem Wisły?

A jakże pachną wiatry czeremchą,
gdy lekkim tchnieniem nad nami przemkną!

Kręci się w głowie, kołuje w głowie
od tej zawiei, tej czeremchowej.

Jak gdyby śniegiem ją obsypała
kapryśna wiosna – od kwiatów biała…

Kocham czeremchy – jeszcze i jeszcze
mógłbym wam pisać o tej czeremsze.

Ale mam pomysł – nie atramentem
najlepiej wam opiszę czeremchę.

Chodźmy na spacer w jary, parowy,
tam gdzie się krzewi gaj czeremchowy.

Dotkniemy dłonią kwiatów śnieżystych
w lesie nad Gopłem, nad brzegiem Wisły.

Muśniemy dłonią liście kwietniowe,
liście wiosenne i czeremchowe.

A z kwiatów, z liści na tych czeremchach
popłynie cicha, kwietna piosenka.

 

 

 Przez ostatnie dni dokończyłam baaardzo powoli sprzątanie ogrodu po zimie, przygotowałam ogród do wiosny i teraz mogę legnąć (lec?) jak królowa czeremchowa.

 


Co wam powiem, to wam powiem, ale wam powiem - ciepło:)