Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twórczość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą twórczość. Pokaż wszystkie posty

28 stycznia 2022

Mokraczek wyrusza w świat

 

 

Już po premierze:) Jeśli ktoś z moich podczytywaczy by chciał Mokraczka, napiszcie do mnie proszę maila, adres taki jak w profilu jest,  podzielę się informacjami o cenie z wysyłką, uzgodnimy co i jak i Mokraczek wyruszy w świat, już między pierwszych czytelników poszedł:) Wielka radość!

28 marca 2015

Mokraczek. Koniec części pierwszej


Wstał i lekko kulejąc powlókł się w stronę bladego światełka.
- Witaj – odezwała się Paprociowa Wróżka, wyglądająca na bliźniaczą siostrę Eleny. Siedziała obok kwiatu, który bielał w mroku, jarząc się złociście. - Znalazłeś nas pierwszy. Czekam na twoje trzy życzenia, ale mów szybko, bo kwiat kwitnie tylko tyle czasu, ile trwa dwadzieścia uderzeń serca! O czym myślisz? Czego pragniesz? To musi być prawda z głębi twego serca!
- Rudolf...- powiedział oszołomiony, przypominając sobie umierającego przyjaciela – Chcę by Rudolf został uzdrowiony...
- Zrobione! Drugie życzenie?
- Gilian... Niewidzialny Przyjaciel... niech znów będzie widzialny!
- Zrobione! Dobrze, a teraz ostatnie! Mów mądrze, nie przegap swojej szansy! Na co wykorzystasz trzecie życzenie?
Mokraczek chciał zawołać – chcę znaleźć Lilijkę- ale nie mógł. Jego gardło było zaciśnięte, w pobliżu rozśpiewał się jakiś ptak, a on przypomniał sobie smutnego ptaka w ogrodzie Złotej Rosy. I jej słowa: gdy będziesz wybierać, pamiętaj... to co się zabiera dla siebie, nie ma żadnej wartości... to, co się zabiera... dla siebie...
Co tam, pomyślał, zaciskając powieki i patrząc, jak z wolna przestaje płonąć kwiat paproci – dam rady, prawda? Odnajdę ją. Wyruszę jutro, z samego rana, właśnie tak...
- Szybciej! Moja moc mija!
- Chcę poznać imię Bezimiennego Ptaka – powiedział Mokraczek, unosząc głowę.
- To łatwe! - zaśmiała się wróżka – To imię brzmi: Słowik! A teraz zerwij kwiat!

Wodnik wyciągnął dłonie i chwycił nimi jarzący się kielich. Zaciążył mu w rękach jak kamień, blask uderzył go w oczy, zacisnął je, a kiedy znowu otworzył, zobaczył przy blasku wschodzącego księżyca, że ma w rękach zeschłe, paprociowe liście. Rozwarł palce i kruchy proch wysypał się na ziemię.
Pamiętaj, Mokraczku... to, co się zabiera dla siebie...
Kto to powiedział? I czemu serduszko boli go tak, jakby miało pęknąć?

Ruszył ku polanie, gdzie zostawił Wilczomlecza z królewną. Stała przy nich jeszcze jedna postać – tym razem nie chwiejna i przeźroczysta jak dym, ale uśmiechająca się do niego z radością i wdzięcznością.
- Znalazłem kwiat paproci – wyjąkał, patrząc na srebrzystowłosego elfa.
Ten chwycił go w ramiona i uścisnął jak najlepszego przyjaciela.
- Dziękuję ci, Mokraczku, dziękuję z całego serca – powiedział Gilian.

21 marca 2015

Złota Rosa i porzeczkowa wróżka. Kolejne dwa fragmenty.


 
Królowa wróżek była tak piękna, że poklękali w trawie.
- Wstań, Mokraczku, wstań, dzielny Rudolfie, wstań, Świetliku, wstań, Wilczomleczu.
Zamrugali oczyma z niedowierzaniem.
- Znasz nas, szlachetna pani? - wydukał Rudolf przez ściśnięte ze wzruszenia gardło.
- Znam doskonale, wiem o was więcej, niż wy sami. - spojrzała w oczy Mokraczka – Wiem, dokąd idziecie i wiem, jak może się skończyć wasza przygoda. Dlatego chciałam, abyście tu przyszli.
- Pomożesz nam odnaleźć królewnę? - zapytał błagalnie Świetlik.
Pokręciła głową.
- Nie, zrobicie to sami. Ale wy możecie pomóc mnie.
- A nie staniemy się przy tym częścią twojej opowieści? - odezwał się Wilczomlecz zgryźliwie.
Królowa wróżek uśmiechnęła się.
- Już nią jesteście. Cały czas. Wszyscy mamy swoje opowieści i każdy z nas jest częścią opowieści kogoś innego. A wszyscy razem jesteśmy częścią opowieści Kogoś bardzo wielkiego, kto sam jest swoją własną opowieścią... mam do ciebie prośbę, Mokraczku. Zrób coś dla mnie.
- Tak? - zapytał ze ściśniętym gardłem.
- Kiedy będziesz wybierać, pamiętaj, że to, co się zabiera dla siebie, nie ma żadnej wartości. Nigdy nie ma wartości. Nigdy nie ma...


*
Zadarli głowy.
Nad nimi niebo zasłaniały gałęzie wielkiego krzewu, którego palczaste liście były tak wielkie, że mogliby się pod jednym wszyscy schronić przed deszczem. Między liśćmi połyskiwały podobne do jagód owoce, zwieszające się w ciemnych, fioletowej barwy gronach.
- Co to za roślina? - zdumiał się Rudolf, tykając liść końcem miecza – Nigdym takiej nie widział...
- To ribeza – odparł miły głosik z góry – Ale ludzie nazywają ją porzeczką. Zasadzili ją tutaj, podobnie jak jabłonie, a potem odeszli, więc należy tylko do nas.
Otworzyli usta, patrząc ze zdumieniem w górę.
- Czy ktoś tu jest? - zapytał Mokraczek.
- Oczywiście, że jest – odparł urażony głosik – Nie mogłabym zostawić MOJEGO krzaka!
Zza liścia wychyliła się ku nim urocza twarzyczka.
- Jestem Elena – powiedziała skrzydlata istotka – I, oczywiście, jestem wróżką. 


06 marca 2015

Mokraczek i nietoperz





Spletli z gałązek i trawy wygodny kosz, do którego zmieścili się wszyscy troje. Atremus usiadł na grzbiecie nietoperza – widocznie nie po raz pierwszy podróżował w ten sposób. Mokraczek zachodził w głowę, co jest źródłem tej niecodziennej przyjaźni i nie miał pojęcia. Chełpliwy jelonek i milczący, aksamitny zabójca... zadrżał, wspominając mroczne spojrzenie nocnego łowcy. Na szczęście, póki co, byli bezpieczni. Póki co...


Zmierzchało się, znad wody nadpływały tajemnicze odgłosy. Olbrzymie uszy nietoperza drgały leciutko. Uchwyciwszy kosz łapami, wzbił się lekko i bezszelestnie w wieczorne niebo. Mokraczek wychylił się poza krawędź kosza – w dole przepływała czarna woda, w której, jak w lustrze, biegło ich odbicie i odbicie wielkiego, żółtawego, sunącego im na spotkanie księżyca.


*

Kolejna malutka porcja - Mokraczek wędruje dalej, a na jego drodze pojawiają się kolejni bohaterowie. Dzisiaj nietoperz - Leonardo. Coraz bliżej do celu:)

03 marca 2015

Zarzecze - informacja

Ponieważ uporządkowałam Zarzecze i przeniosłam w inne miejsce, jednocześnie trochę je chroniąc przed ogólnym dostępem, bardzo proszę osoby, które śledzą je i czytają, lub zamierzają śledzić i czytać o zgłoszenie chęci i waszego maila w komentarzu pod tym postem lub na maila do mnie - minstrella1@gmail.com
 Udostępnię czytanie:)




27 lutego 2015

Znowu Mokraczek


- Atremus - odezwał się nagle natchnionym głosem Rudolf. Wszyscy spojrzeli na niego, a mały chrząszczyk popatrzył po twarzach zebranych rozświetlonymi oczyma – Atremus! Wielki wojownik, który przebywa na wyspie wśród bagien, by w samotności doskonalić swego ducha... nikt mu się nigdy nie oparł! Musimy znaleźć Atremusa, aby z nim razem wyzwolić zamek, króla i królewnę! A potem wyruszymy na poszukiwanie twej pani, szlachetny Mokraczku! To będzie wielce szlachetna i godna podziwu przygoda!
Po czym spojrzał na Mokraczka z napięciem i nadzieją. Zapadła cisza. Mokraczek poczuł, jakby ziemia zapadała mu sie pod nogami.
- Pójdziemy poszukać Atremusa - oznajmił w końcu, gdy milczenie stawało się już nieznośne - Wyruszę z wami...
Rudolf położył mu łapkę na ramieniu.
- I ja z tobą, przyjacielu. To wyprawa, o jakiej będą śpiewać pieśni!


19 lutego 2015

Mokraczkowe ilustracje ciąg dalszy


To jest Mokraczek. Jest wodnikiem i mieszka w dolince  blisko mojej rzeki. Kiedy Duży był taki, jak Mały teraz, spisałam mokraczkowe  przygody i leżały w szufladzie. Teraz w końcu przepisuję je sobie na komputer i dodaję ilustracje, tworząc książkę nie tylko dla dzieci, marząc, by poszła w świat. A baśń  zaczyna się tak:



Mokraczek obudził się z zimowego snu, kiedy śnieg  całkiem stopniał i po błękitnym niebie pędziły wesołe, wiosenne obłoki. Ciepły promień marcowego słońca pogłaskał jego policzek, wpadając przez szczelinę między kamieniami. Jego zimowa grota była ciepła i sucha, liście dębu i lipy zachowały jeszcze resztki królewskiego zapachu.  Leżał chwilę, słuchając ptaków, a jego myśli układały się niespokojnie. A więc to znowu kolejna wiosna. Zacznie się krzątanie, bieganie i dawanie dobrych rad, cały ten zgiełk i ruch. Oczywiście, o ile ktoś go w ogóle zauważy. Mokraczka łatwo było nie zauważać. Wtapiam się w tło, pomyślał. Są tacy, którzy głośno mówią i tak bardzo istnieją, że dla tych cichszych i stojących z boku nie starcza już miejsca. Dlatego kochał zimę, mógł być sobą, ile tylko chce. Ale zima już minęła i nic na to nie można poradzić, tak jak i na wszystko inne w życiu. Czym prędzej wygrzebał się z zimowego schronienia i podreptał aż na skraj jeziorka, stukając patykiem w topniejący lód, przezroczysty i kruchy jak kryształ...




Nie będę tu Mokraczka streszczać, chcę tylko pokazać wam klimat i kilka kolejnych ilustracji:



I idę pracować dalej:) Dzisiaj powstawały poziomki:)




20 stycznia 2015

Dzień rysowania

Szarość, dzisiaj bardziej perłowa, przyprószona cukrem pudrem. Jemioły na topolach w milczących konstelacjach, pasmo brzóz - miedź, pasmo sosen - grynszpan. Oczko wodne zamarzło, ale kawa zbożowa w kubku jest gorąca, a Nicki Parrot nuci The River Seine. Dzisiaj jestem sama i dobrze mi z tym. Będę pisać i rysować. Jak Mała Mi powiada: bardzo łatwo jest przyjemnie spędzać czas.

Jeden z obrazków, które narysowałam, jako ilustracje do książki o wodniku. Docelowo ma być ich ponad dziesięć, może więcej. To akurat jest kupiec zbożowy, ryjówka malutka o imieniu Maciej:)

(...)
- Jest tu kto? - zapytał nieco łamiącym się głosem, wytężając wzrok.
- Jest, szlachetny panie! - odezwał się ktoś miłym barytonem z ciemności - Jestem tu ja, rycerz Rudolf, a także Maciej, kupiec zbożowy z rodu ryjówek, którego wraz ze mną niegodziwie pojmano! Leżę niestety na plecach, nie mogąc się nijak przewrócić, co jest wielce hańbiące, a szlachetny Maciej ze strachu i trwogi przytomność stracił! A kim ty jesteś i jak w ręce obwiesiów wpadłeś?

Hm, chcecie poznać Rudolfa?

- A ty jak... jak tu trafiłeś, Rudolfie?
- To długa historia i wielce nieszczęśliwa. Podróżowałem przez Pustkowie do Złotego Boru, by oddać dług honorowy,  po drodze zatrzymałem się w oberży, prowadzonej przez parę myszy polnych, z wyglądu godnych zaufania. Niestety, jedynie z wyglądu! W nocy ograbiono mnie z broni i złota, uśpiono, związanego wydano Szczękaczowi, z którymi owe podstępne myszy wspólny widać interes miały. Tak samo i z Maciejem kupcem uczyniono... rad będę, gdy cało wydostać nam się uda, mocne te sieci pajęcze, a ja miecza swego nie mam, a szczypcami, leżąc na plecach, nijak swoich więzów nie sięgnę.
- A gdybym przewrócił cię na powrót, sięgnąłbyś do moich? - zapytał wodnik z nagłą nadzieją.

No więc ja znikam w świecie bohaterskich chrząszczyków, wodników o zielonych oczach i małych, łąkowych rusałek. Pozdrowienia wszystkim zmarzniętym, znużonym szarością. Już niedługo będzie tak:)


 Czy pamiętasz, jak głowę wynurzyłeś z boru,
Aby nazwać mnie Łąką pewnego wieczoru?


24 stycznia 2014

Wyprawy Dużego do krainy słów...



... i obrazów. Kiedy nasze dzieci stają się wędrowcami po krainach znaczeń, kiedy zdążyły odkryć te źródła i zasmakowały czerpania poezji z obrazów, słów, dźwięków, życia? Zdumiewam się ciągle na nowo i wklejam twórczość Dużego, jego teksty, budzące wzruszenie, zadumę, humor. W idealnej harmonii z obrazem, barwą. Czuję się tak, jakbym złapała czyjąś dłoń, pomagającą wspiąć mi się na szczyt i nagle zdumiewam się, że to ręka mojego dziecka, osobnego człowieka, cudu. Panie i panowie, oto Duży.



18 lipca 2013

Jak Kalina została pisarką

Zrobiłam sobie bloga w wersji książkowej, na razie do zeszłego lata, sześć lat życia Kaliny na 300 stronach. Można czytać i pobierać, gdyby ktoś miał takie życzenie. Mamo, zostałaś pisarką! Dumnie oświadczył Mały i wczoraj już czytał siedmiolatkowi z sąsiedztwa...

Miłego czytania. Aha, jakby ktoś chciał pomóc i zrobić lepsiejszą korektę, pojustować i w ogóle, to będę wdzięczna, do takich rzeczy nie mam serca.  Porozwalało mi plik, bo pisałam w odt, a zapisałam w docu...

 


08 czerwca 2012

Zapach piwonii, Wielki Guslar i samotnosć

Zapachniało piwoniami z ogródka, który mijałam na rowerze, ciągnąc wiklinowy kosz z zakupami. Był ranek, ciepły, zamglony, miasteczko budziło się leniwie, ktoś szedł w oddali z zieloną torbą, z której wystawał szczypior, z cerkwi dzwonił dzwon, a ja byłam szczęśliwa.
Zapach piwonii.
Stoją na moim biurku, zaglądając mi przez ramię, gdy piszę- piwonie od mamy, z mamowego ogródka, ścięte starym sekatorem.
Nie ma innego zapachu, który kojarzy mi się tak bardzo z czerwcem, poza jeszcze jaśminem, który splatam w wianki i suszę na zimowe smutki. Ale piwonie mają w sobie coś, co mnie chwyta za serce i ściska, że braknie tchu.
Piękno. Czytałam kiedys opowiadanie- nie pamiętam czyje, choć w mózgu mi pika, że może Bułyczowa- o czlowieku, który wstał za wcześnie rano. Wyszedł z domu o dziwnej porze, szedł przez uśpione miasto, jechał tramwajem, potem kolejką podmiejską za miasto, na małą stacyjkę. NIgdy nie widział tak bardzo piękna świata, jak wtedy; z ostrością słyszał wszystkie dźwięki, stróża, 'pokrywającego szelestem miotły asfalt ulicy', widział rosę na liściach, kolor nieba, a na małej stacyjce, na drewnianym peronie, leżała biała piwonia. Podniósł ją, poszedł do jakiegoś małego domku w bzach, wszedł tam- nie wiedział czemu- a tam czekał cały zespół naukowy, którego był członkiem, bo wymyśleli maszynę 'przyzywającą' telepatycznie czlowieka i zrobili na nim eksperyment. I wtedy on poczul rozpacz, bo myślał, że on sam wstał, sam z siebie, a tak oni go okradli z tego piękna, które- jak myślał- odkrył w sobie....
Czułam się jak ten człowiek.
Odkrywałam piękno, dzięki zapachowi piwonii.
A propos opowiadań, to Kiryła Bułyczowa polecam wszystkim, cykl o Wielkim Guslarze, miasteczku, gdzie nader często lądują mieszkańcy obcych planet, a miejscowi ze stoickim spokojem koegzystują w tym szaleństwie. Emeryt Łożkin, oraz Korneliusz Udałow jest moim faworytem- i opowiadanie 'Trzeba pomóc".




Korneliusz Udałow siedział w domu i oglądał telewizję. Na dworze było parszywie. Siąpił deszcz, hulał wiatr, mokre liście fruwały po ulicy. Słowem, pogoda była taka, na jaką dobry gospodarz psa z domu nie wypędzi. Żona Ksenia wzięła dzieci i poszła do przyjaciółki mieszkającej po drugiej stronie ulicy. A Udałow został. Program był tak nudny, że chciało się wyć albo wyłączyć odbiornik i iść spać. Ale Korneliusz był za leniwy, żeby wstać z fotela. Kiedy jednak wreszcie zdecydował się i nacisnął guzik, w pokoju pojawiła się istota z trzema nogami, czerwonymi oczami i w okularach.
- Dzień dobry - powiedziała po rosyjsku, ale z silnym obcym akcentem. - Wybaczcie mój wymowa. Ja uczyłem wasz język na gwałt. Nie niepokójcie się mój zewnętrzny wygląd. Ja można siąść?
- Siadajcie - powiedział Udałow. - Jak tam na dworze, siąpi jeszcze?
- Ja prosto z kosmos - powiedziała istota. - Leciał w siłowe pole. Deszcz nie moknie.
- I po co wam taki kłopot? - zapytał Udałow.
- Ja wam jestem przeszkodzony?
- Nie, i tak nie ma co robić. Opowiadajcie. Herbaty się napijecie?
- To dla mnie być gwałtowna trucizna. Nie, dziękuję.
- Racja, jeśli szkodzi, to nie pijcie.
- Ja umierać od herbata w konwulsje - przyznał się gość.
- Dobra, obędziemy się bez herbaty.
Istota podkurczyła pod siebie wszystkie trzy nogi, wskoczyła na fotel i wyciągnęła przed siebie łapkę z mnóstwem pazurków.
- Udałow - powiedziała z naciskiem. - Trzeba pomóc. 

Zostawiając na boku problemy Korneliusza Udałowa, piwonie i moje wiosenne zachwyty, powiem, że: Średni dostał nagrodę za konkurs plastyczny, Mały zachorował na anginę i z bólem najpiękniejszy tydzień maja przesiedział w domu, Duży chodzi swoimi drogami jak kot, a ja napisałam kilka piosenek (teksty) i jedną nawet wrzucam tu, coby posłuchać. Nosi tytuł Samotność i mam nadzieję, że wam się spodoba...

23 kwietnia 2011

Łaska

Łagodnych jak Boża łaska Świat, kołysania w czułych Bożych rękach, opieki, przytulenia i dobroci wszystkim życzy Kalina z rodzinką.

A to piosenka Michaela Smitha  a pod spodem moje tłumaczenie jej słów.



Byłem na dnie, gdy znalazłeś mnie
dałeś Swą dłoń, bym jej chwycił się
Twa miłość tak ogarnęła mnie
Dla Ciebie dziś głupcem stanę się
Dałeś mi skrzydła, bym wzlecieć mógł
Dałeś mi pieśń, co ma kolor zórz
Wszystko, co mam, to Ty Panie dziś
Wszystko, co mam to ta jedna myśl

Ref::Łaska twa odnalazła mnie
Łaska Twa światłem jest

Bywały dni, odchodziłem gdzieś
Brakło mi sił, aby ciężar nieść
Przebacz mi, że słaba jestem tak
Ty niosłeś krzyż, czemu mnie sił brak?
Przez wszystkie lata dźwigałeś mnie
Jak dziecko małe przy piersi swej
By wyrósł kwiat, musi padać deszcz...
Tak samo ja rosnę w deszczu łez...


Ref::Łaska twa odnalazła mnie
Łaska Twa światłem jest
Światłem jest, światłem jest
Wszystko mogę w niej
Bo łaska Twa światłem jest...