16 września 2015

Pamiętać

Pani Nadzia, zgarbiona od pracy, nieustannej i wiekuistej, już wykopała z mężem kartofle. Syn i córka wyjechali, ale kartofle wykopać trzeba Czasy się zmieniają i krowy u pani Nadzi już nie ma - nie ma od kogo mleka świeżego kupić, na calutkiej ulicy. A i w Kalinowie raptem chyba ze dwie krowy zostało. 
Ale wóz drewniany, tak zwana fura, jeszcze u pani Nadzi jest i kobyłka jest do wozu, i mały źrebak pojawił się wiosną. Tak myślę, że to ostatnie dwie czy trzy fury we wsi. A tak lubiłam, gdy stały pod cerkwią, a konie żuły obrok z worków. I sanie lubiłam, zimą, ten dzyń dzyń niewidzialny, gdy okutanych w chusty i koce ludzi wiozły  na Maslenicę.
Rzeczy odchodzą z ludźmi. Z tym szczególnym, twardym i upartym gatunkiem, jak mama Miłego, co autobusem rodzić pojechała, bo mąż robotę miał, co tam, że 27 km do Bielska. I że przedtem z bólami trzeba było prosiaki nakarmić, to się podeszło kilka kroków, bóle schwyciły, to z wiadrami postała, i dalej, bo nakarmić trzeba. I urodziła, i pojechała, a potem chodziły przez rzekę pielić na pole, z mamą bez nogi - mama nogę odepnie drewnianą, przez rzekę płytką przejdzie jakoś i dalej wędrują. I czasem dobrzy ludzie podwieźli, ale przeważnie nie. Mamy,babcie, prababcie. Moje kochane, silne.

Cała jestem po ich stronie, ze swoim żalem i podziwem, ze wstydem czasem, że nie mam sił do pracy tak wygodnej i kawę piję,bo głowa boli po nocy. Nikt nie wiedział jaki kolor lubią. Nikt nie słuchał, jak płaczą. Może był goździk na 8 marca, ale raczej nie. Ciężkie, uparte życie, ciężka praca, cztery pory roku, raz bose pięty, raz walonki, a gdzieś tam tańcowała po trawie młoda dziewczyna z warkoczem, która potem stawała się snem, bo nakarmić ludzi i zwierzęta trzeba. I daleko odpływały marzenia.
Na rozpoczęcie dnia dzisiaj, dla mnie, myślącej o kolorze sosen, szczęśliwej i sytej, jadącej do pracy, dobrze o tym pamiętać.


Babcia z Małym, który był wtedy bardzo Mały. I Babcia z warkoczem, w czasach snów.

14 komentarzy:

  1. Az mam łzy w oczach po przeczytaniu. Cały czas mam taką babcię, ma 92 lata, a jest najzdrowsza z całej rodziny, nadal gotuje, robi wszystko wokół domu. Daje mi siłę tym, że jest. Emilka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo, Emilko, dostaję siłę nawet od samych wspomnień.

      Usuń
  2. <3
    każda z nas ma swoje góry do przeniesienia, na miarę czasów. Człowiek jest stworzony do walki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak, Megi. I potrafi udżwignąć o wiele więcej, niż mu się wydaje..... I dobrze, że Kalina o tym pisze, bo należy im się nasza pamięć. <3
      Barbara

      Usuń
    2. Myślę o tym też, że mamy ten upór. I że pamięc jest ważna.

      Usuń
  3. Napisz Kalino koniecznie, czy mają żal do swojego ciężkiego życia lub żal do naszego lekkiego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Tesiu, dziwne, ale moje Babcie nie wyrażały żalu, w sensie pretensji, tylko takie stwierdzenie faktu: tak było, nic się nie poradzi. Do szkoły nie poszłam, bo ojca nie było stać na mundurek. Takie lakoniczne podsumowanie, a przecież ile tam musiało być uczuć, marzeń, wszystkiego? Jakby sie nauczyły o tym nie mówić. O urodzinach bez kwiatów i o małej trumience zimą. Ale opowiadać lubiły. Jakby chciały, by te fakty zostały wypowiedziane, nie przepadły.

      Usuń
  4. Każdy z nas krzyż swój nosi kalino, choć powiem Tobie, że nie raz nie dwa wspominałam opowieści mojej Prababci (bo Babcie to mimo dzieciństwa w czasach wojennych, to jako dorosłe kobiety to miały w sumie klawe życie). I tak sobie wspominam ich pracę, opowieści, migawki z wczesnego dzieciństwa w starutkiej chałupce u Babuni co z córką i wnuczką na dwóch izbach z wychodkiem mieszkała, jak ziele dla zwierząt sierpem rżnęła, jak płakała, kiedy dostali mieszkanie w bloku na jednym z największych poznańskich osiedli i cały swój dobytek musiała mocno zredukować, bo z chałupki z ogródkiem i ciężkiej pracy został jej malutki pokoik z centralnym ogrzewaniem, łazienka z wanną zamiast wychodka i kuchenka gazowa zamiast pieca węglowego...Wtedy narzekała i miała żal do świata, że się tak szybko zmienia...A że to był rocznik nie do zdarcia to wiemy wszyscy. Uściski.
    PS. Jakbym żyła w tamtych czasach, to nie wiem jak bym żyła. Naprawdę nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nieustannie dziwiłam, gdy słyszałam te historie. Skąd miały siłę? Z tego, że nie było wyboru? Moja Babcia z Czechosłowacji pociągiem zamrażarki wiozła, sama, jak? Nie do zdarcia. A odeszły cicho. I tak brakuje...

      Usuń
  5. Piękny tekst Kalino , jak zawsze, aż łza się kręci, pozdrawiam, Halina

    OdpowiedzUsuń
  6. Przywołałas wspomnienia.To były kobiety twarde i silne,nikt się nad nimi nie roztkliwiał ani one nad sobą.A przeciez na pewno miały chwile własnych marzeń,tęsknot,których jednak nie dopuszczały do głosu,bo i po co.jak romantyzm nie dla nich.Każdy musi dostosować się do swoich czasów i warunków,zeby przetrwać.Czy ja bym potrafiła być taką silną kobieta ,jak moi przodkowie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję wam za komentarze, łatwiej jakoś, z tym podziwem dla nich i z utratą taką, i z tym poczuciem, że nie wiem, czy ja bym tak potrafiła? Ale był kiedys taki cytat, że tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś nam obu na wspomnienia się zebrało... Wspaniałe te Babcie i Prababcie były, kobiety z żelaza. I zawsze takie jakby pogodzone z losem... Moja Babcia też taka twarda była, szkoda, że umarła jak miałam 10 lat, nie mogłam z nią porozmawiać i wypytać o wspomnienia, a teraz tak mało wiem...

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne wspomnienie i Babcia piękna...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)