- Wiesz, mamo, dobrym jest być trudniej, niż złym - powiedział niedawno Średni.
I poczułam to całą sobą, że ma rację. Jakby się las w sercu poruszył pod ciepłym deszczem. Tak. Trudniej. Dużo, dużo trudniej.
Dzieci mnie uczą, żeby nie zapominać, jak to jest.
Znów miałam zajęcia z drugą klasą. Mały, autystyczny Kubuś pierwszy przy biurku. Wyciąga łapkę z kartką papieru, oderwaną krzywo.
- Żabkę! - oznajmia surowo, z determinacją - Pani zrobi!
Kubuś mówi mało, prawie wcale. Przeważnie pojedyncze słowa.
- Pani mu nie robi, on znowu zepsuje - wtrącają się inne dzieci. Ale Kubuś kładzie kartkę na biurko ze stanowczością Urzędu Skarbowego. Niezłomny jak skała.
- Żabkę z kartonu!
- A nie zepsujesz? - pytam retorycznie. Wiem, że rozłoży żabę na czynniki pierwsze, próbując dojść, jak była złożona. Ale kręci głową. Nie zepsuje, skąd. Więc znów składamy. Jedną żabę, drugą, trzecią. Po sprawiedliwości. Wszystkie dzieci ze świetlicy też chcą mieć żaby, niektóre już próbują origami same. Żaby skaczą, te z większej kartki przewalają się na plecy. Huragan śmiechu. Powstają wyścigi żabie na podłodze i tor przeszkód dla żab. Żabia lawina. Kubuś przynosi mi za kilka minut rozpłaszczoną żabę i dwie kredki. Jednak rozłożył.
- Na górze zielono a w buzi na czerwono. - oznajmia, zadowolony, podsuwając mi kredki - Pani pomaluje!
Jak na niego, to bardzo długie zdanie.
Malujemy. Składam żabę.
Kubuś pokazuje mi, jak żaba łapie muchy językiem. Jest zadowolony, nie kładzie się na podłodze, nie kopie w szafki. Lubi dotykać rzeczy, przedmiotów, ludzie go nie interesują. Nie umie się bawić z innymi, wystarczy mu żaba. Reszta dzieci bawi się budując jakiś zamek z klocków - co robicie? - pytam. My jesteśmy zombiaki! - chóralna odpowiedź zombiaków z wnętrza zamku. Żaby atakują zamek, zombiaki się bronią. Kubuś leży. Rytmicznie, miarowo uderza żabą po podłodze. Kiedy przychodzi po niego tata, przyglądam się twarzy tego chmurnego, jakby wycofanego mężczyzny. Młody, nie uśmiecha się, wydaje chłopcu lakoniczne polecenia, zabierz plecak, bluza. Do widzenia. Żegna się sucho, nie pyta mnie o nic, wychodzą. Jestem anonimowym nauczycielem, jednym z wielu na świetlicy. Nie znamy swoich imion z rodzicami. Ale znam imię Kuby. I wiem, że lubi żaby z papieru. Wychodząc, mocno trzyma swoją zmotłaszoną żabę.
Myślę o papierowych żabach i o samotności. I o słowach Średniego, że dobrym jest być trudniej.
Jest słodki, cichy, domowy piątek, za oknem ciemno, jaśmin tonie w szeleszczącej ciemności nocnego deszczu. Duży dzisiaj w kuchni zapalił świecę, dla nastroju. Mały jest na biwaku, podekscytowany jak napompowany, czerwony balonik, omal nie pękający z radości. W deszczu mokną brązowiejące hortensje i dzikie wino.
Jest piątek, jestem po pracy.
I nie mogę przestać myśleć o szkole.
O dwóch siostrach na drugim piętrze, z którymi wczoraj przyciszonym głosem rozmawiał ich ojciec, w bardzo starej marynarce. Dziewczynki wychowuje dziadek. Ta starsza potem płakała, kiedy ojciec wyszedł.
O tych, co nie odrabiają lekcji i tych, którym wpisuję uwagi za granie w minecrafta na lekcji, na telefonie. Po ostatniej uwadze jeden oznajmił z wyrzutem:
- Już pani nie lubię!
O tych, co rysowali ze mną konie na plastyce i starych ludzi w parku. Niektóre rysunki takie piękne...
O tym jasnowłosym rodzeństwie, których mama łapie w nocy kury w dużych kurnikach i dostaje cztery złote za godzinę i jeszcze kurę za darmo.
O ewaluacji wewnętrznej i zewnętrznej, i zepsutej huśtawce na placu zabaw. O śmiechu, gdy czytamy Mikołajka. O tym, że we wtorek jedziemy na wycieczkę.
O tym, że powinnam tylko uczyć odmiany przez przypadki i form wypowiedzi. A wychodzi na to, że one uczą mnie. Na przykład złożenia piętnastu żab z papieru w godzinę. I cierpliwości:)
A jakby ktoś chciał żabę z papieru, bardzo proszę:)
Żabę robiłam kiedyś moim dzieciom. :)
OdpowiedzUsuńWyraźnie nie nadaję się na nauczycielkę, wbrew rodzinnej tradycji...
Żaba jest hitem sezonu:)
OdpowiedzUsuńJa też mam rodzinną tradycję. I też myślę czasem, że wolałabym być kimś innym:)
Matka Natura,bo "boga" w to nie mieszam,jakoś tak dziwnie ten świat urządziła,że w koło pełno chwastu,( ludzkiego i roślinnego). Od zawsze zastanawiam się(?!)....jaki był cel w "tworzeniu" tego ludzkiego grajdołu? Dlaczego tak trudno bezinteresownie pomóc drugiemu człowiekowi,a z jaką łatwością przychodzi "dokopanie" bliźniemu?Dlaczego chwast rośnie w każdych warunkach,a nad roślinami pożytecznymi trzeba się tak napracować? Dlaczego tak łatwo nauczyć i dziecko i papugę przeklinania,a tak trudno mówienia czegoś sensownego? Dlaczego z taką łatwością śmiecimy,a tak nam się nie chce sprzątać? Dlaczego pojawiliśmy się na tym świecie i w tym :życiu"? Dlaczego,dlaczego,dlaczego.........? Nigdy się tego nie dowiemy! Z perspektywy przeżytych lat śmiem twierdzić,że ŻADNA(!!!) religia tego nie tłumaczy. NIC tego nie tłumaczy!
OdpowiedzUsuńMoże właśnie z powodu tego "trudniej" i "łatwiej". Dziecko,patrząc na dorosłych szybko się uczy, że nie musi brać odpowiedzialności za siebie, a tym bardziej za świat. Zaczyna się od prostych rzeczy - wyrzuć po sobie papierek. Potem są te trudniejsze.I te najtrudniejsze. Jesli dziecku mówi się, że nie warto, nie będzie wkładać wysiłku. A czasem wystarczy obudzić poczucie dumy; zobacz, jaką mamy ładną klasę, jaki czysty las, jest nasz wspólny, troszczmy się... i tak powolutku:) Pozdrawiam sandomierszczyznę z Podlasia;)
UsuńBiedne te dzieci wychowywane od niemowlęctwa przez obcych ludzi, od rana do nocy w żłobkach, przedszkolach, szkołach i świetlicach.
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz.
Dziękuję, Klarko. Tak, coś nam zabiera czas, który powinniśmy spędzać z dziećmi własnymi, patrzeć jak rosną, uczyć je sami...razem sadzić ziarna fasoli z mamą, a nie panią od przyrody.
UsuńAch ty Kalino moja pięknie piszesz , ciągnie mnie tutaj moja polska dusza , wieczorami lub rankiem zagladam do ciebie ,żeby pomarzyć i potęsknić.Nie rzadko toczy się łezka po moim poliku ...
OdpowiedzUsuńBardzo mnie wzruszył Kubuś, znam autystów ,mam też w domu jednego , Samuel jest najwspanialszym ,ale też najtrudniejszym z moich dzieci (a mam ich 6-cioro).Tak dużo cierpliwości i miłości potrzebue.Kiedy my rodzice wieczorkiem odpocząć chcemy ,Samuel przytaszcza ogromna ,encyklopedię zwierząt ,i wtedy zaczyna sie zabawa :Mama, tiger (tygrys)? pokazuje zdjęcie .mama (lub tata):ja tiger.Mama Affe (małpa)? ...itd.przy którymśtam 50-tym zwierzaku kapitulujemy i zabieramy knigę . pewnie z żabą byłoby tak samo :) dziękuję że piszesz ...
Fajna ta żaba zaciekawiłem się i zrobiłem tyle na to nerwów poszło. :)
OdpowiedzUsuń