31 maja 2020

Biało, zielono, ametystowo. Warzywniak rozwojowo i dobre rady Colasa Breugnon.



Kalina zakwitła. Moja ulubiona, jak cały czerwiec. Miesiąc białych kwiatów. Kalina wygląda jak wyrzeźbiona z alabastru, z taką nostalgiczną nutką pistacjowej zieleni. Gdyby tylko mszyce jej tak nie lubiły...

 Poza kaliną zaczął się czas głogów. Mamy taki samosiejkowy za lasem, lubię kontrast czarnych pręcików na bieli, kojarzy mi się z tymi kropeczkami na truskawkach, z pończochami Paryżanek w kropki, z czymś ulotnie imponderabilijnym.


A na dole, nisko, w trawie, biała koniczyna. Najlepsza na wianki do sypialni. Przynęca dobre sny, pachnące krochmaloną pościelą, razem z tymiankiem i lawendą.
I kolejne białe, taszniki, konwalie, gwiazdnice.
Aż do jaśminowej królowej będzie mnie cieszyć ta biel, a potem zaczaruje nas na różowo lato, piwonie, róże i cały barokowy  buduar ogrodowy.



 I ametysty.


W warzywniaku praca wre. Rosną korzonki w ziemi, rosną nad ziemią liście i zakwita to i owo. Boby na przykład. Sałata jest fantastyczna, zielona tak, jak niewiarygodna bajka wiosenna, jakby malarzowi zostały tylko same zielone kredki.
Ale nie, do kapusty dodał więcej niebieskiego, a buraki mrugają czerwienią w kontraście,

 Lubię jarzyny. Lubię przy nich wiejskie kwiaty, aksamitki pachnące apteką, koper i nagietki. Trzmiele i wiklinowe kijki. Groch.

 To jest ładne, potrzebne i kojarzy mi się z klasztornymi ogrodami, ora et labora i wielce słuszną zasadą Sokratesa, że to, co dobre, jest pożyteczne. I wzrusza mnie odradzanie się tego wszystkiego co roku.
Jak u Colasa Breugnon, tylko kosa możemy zmienić na jakąkolwiek zieloną roślinę:

"Naucz mnie, kosie, twojej sztuczki odradzania się o brzasku każdego dnia wciąż z jednakową wiarą."





Młody koperek, młody tymianek. Arbuzy już wysadzone, ziemniaki rosną w zrębkach, aż miło.

 


Kot stepowo - łąkowy. Znosi ptaszki, niestety.



 A aksamitki już kwitną przy burakach, szpinak ścięty cały, bo meszka zaczęła atakować, posieję nowy. Za to na miejsce szpinaku poszła brukselka. Rzodkiewka już też prawie zjedzona. Pierwszy etap wiosny za nami:)




30 maja 2020

Dusze ogrodów i ludzi


Pada deszcz. Koniec maja taki, jaki cały maj - chłodny i deszczowy. Ale dobrze, że pada, na ogrody, na pola, na las. Krople tańczą po liściach bzu, kapie z dachu, deszczówka zbiera się w cynowym baniaczku.
Taki dzień jak dziś, to jak pauza -  nic nie robię w ogrodzie, ziemia chłonie deszcz, poprasowałam zaległe ubrania, ugotowałam obiad na dwa dni, wyciągnęłam książkę. Więcej nie mam sił, inercja.
To jest taki dzień, w którym patrzę na swoje plany i macham ręką, a niech tam. Patrzę na deszcz, na skaczące po sośnie wróble, na przekwitający bez. Wczoraj było Magdaleny, a Maria Magdalena zwykle rada, gdy deszcz pada. Niech pada.

Pali się w piecu, kaloryfery cieplutkie, tak, trzeba palić w końcu maja, niestety. Pogodę trudno przewidzieć, a to, co czytam w różnych serwisach prawie nigdy się nie sprawdza. Zapowiadane upaly do nas jeszcze w tym roku nie doszły, ale mam nadzieję, że przymrozki z kolei poszły sobie dalej, do wioski św. Mikołaja na przykład. Zostawiły i tak trochę pobojowiska - popalone zimnem liście cynii, fasoli, poskręcane , przyczajone koperki, groszek, truskawki. Tylko orzechów cudem nie wzięło i na szczęście z ulgą wypuszczają kwiaty i liście. Orzechy będą.

Myślę o swoim ogrodzie. 
Chyba nie wychodzi mi minimalizm, ani w ogrodzie, ani w domu - mam pełno wszystkiego, w domu pamiątek, w ogrodzie roślin. I to posadzę, i to wetknę, ciocia dała mi aksamitek i dziwaczków, świetnie, dokupiłam ostróżki i naparstnice - pięknie, jeszcze więcej róż, jeszcze zioła, a za brzozami kwietna łąka... 
Podoba mi się, jak rośnie i zarasta, lubię kępy bzów, jaśminy i trawy. Lituję się nad podagrycznikiem pod czereśnią i topinamburami, które cichosza, cichosza, znowu wkradły się koło aronii. Co zrobić.
Podoba mi się ogród Tashy Tudor i ogrody Piet’a Oudolfa, i ogród bylinowy Margery Fish. I nasze wiejskie ogrody w okolicy, ze sprawdzonym zestawem lokalnych roślin, które wytrzymają wszystko.Tylko dodaję więcej zielonego, kępiastego, dzikiego i kwietnego. I niebieskie, malowane dekoracje:)

Myślę, że ogród jest jak gmerk rzemieślnika, jak inicjał, nasza pieczęć duszy. U mnie są to róże, błękit i dużo półdzikiego zielonego. Tak mi najlepiej. A wam co w duszy ogrodowo gra? 





27 maja 2020

Szpinakowe żniwa


Dzień szpinakowych żniw. Pierwsza porcja pójdzie do mrożenia, będzie zimą do jajecznic, zup, szejków i sosów. Naścinałam misę  i nie ma poznaki, nadal puszy się na zagonkach, wyjątkowo dorodny, opity deszczem. Do towarzystwa rzodkiewka - ta pójdzie na kolację.
Czas, który kocham - każdy z tych listków, każdą z roślinek. Satysfakcja ogromna i podziw, jak to rośnie. Dzisiaj wysadziłam też tytonie ozdobne, resztę astrów i szarłat.
Naparstnice zawiązują kwiaty.
Irysy grubieją w pąkach, piwonie też. Powoli, nienachalnie, maj przesuwa się w konstelacji piękna w czerwiec. Chciałabym zatrzymać każdy z tych dni - ale to świt, to zmrok i juz miesiąca nie ma.
Ale niedługo zakwitną moje ukochane biedrzeńce i jaśmin - a na to zawsze warto czekać:)






26 maja 2020

Sadzimy ogórki w skrzyni, gotujemy pak choi i jeszcze więcej wiosny. I Dzień Mamy.

Na ogórki zabrakło miejsca, więc ogórki dostały skrzynie z siatką na słupkach. 


 Ogórki z własnej rozsady. Między sadzonkami zostawiałam miejsce i siałam tam równocześnie nasiona ogórków na drugi zbiór - będa jakieś dwa tygodnie do trzech dłużej, gdy młode wyrosną między starymi. Posadziłam też bazylię i dosiałam fasolę szparagową, bo ogórki z nią się lubią. I koper.


Bakłażany w szklarni już zawiązują kwiaty, a papryka owocki. Pomidory też już mają pąki kwiatowe. Zawsze mnie wzrusza, gdy widzę jak z nasionka wyrosły piękne, duże rośliny i starają się z całych sił. To taki cud, kolorowa powtarzalność cykli, wiara, że włożona praca zaowocuje zbiorami.


A w ogrodzie mamy tak: majowo, zielono, bujnie do zachwytu.




Z rzeczy smakowitych, to zaczęliśmy sezon na kapustę pak choi. Na razie wypróbowałam gotowanie na parze i podawanie z zasmażką, następne pójdą do surówki.



 A takie porcje można zjadać na śniadanie codziennie. Szczaw na zupę z własnego lasu - zawsze przypomina mi się wtedy jak Średni szczaw zbierał;) Uśmiech na dziś:

Rok 2007

– A czemu jedzenie trzeba kupować?- zainteresował się Średni - Przecież zupa jest za darmo.
– Jak wyhodujesz sobie kartofle czy inne warzywa, jest za darmo, jak nie, trzeba kupić. Nawet sól trzeba kupić. Nie będziesz przecież sam soli produkował z wody morskiej.– A można?- znowu się zainteresował.– Można. Ale nie u nas. U nas morza nie ma. Nie jesteśmy ludźmi prehistorycznymi, żeby zdobywać jedzenie w lesie. Idź się bawić  i przestań wyjadać mi placki.
I poszedł.
– Mogę sobie koszyk wiklinowy z piwnicy wziąć? - zapytał jeszcze.
– Weź sobie ten, co wisi na płocie, za szklarnią.
I wróciłam do placków.
A za pół godziny wrócił Średni, taszcząc koszyk pełen jakiegoś ziela.
– Mam jedzenie! -  wysapał, okropnie dumny z siebie - Zdobyłem jedzenie! W lesie!
Zajrzałam do koszyka. Był pełen szczawiu.
– Widzisz? – triumfował mój zdobywca - Będziemy mieć jedzenie za darmo. Zrobisz mi zupkę szczawiową?





A majowe zmierzchy w złotej godzinie wyglądają u nas teraz tak


I z okazji Dnia Mamy razem z Miłym naszym kochanym Mamom ślemy majowe uściski i wspomnienie ich wiosen i majów. Wszystkiego kwietnego, złotego i szczęśliwego!



Kalinowa Mama i mała Kalina z Mamą i siostrą
I Mama Miłego ze swoimi chłopakami. Te wspaniałe Mamy! :) Wszystkim, najlepszego!