29 grudnia 2012

Z nowym rokiem

Mam lenia  świątecznego, ale twórczego. Wpadłam znowu w wir scrapbookingu, zaczęłam też przepisywać i redagować na nowo książkę dla dzieci o wodniku Mokraczku, z nadzieją, ze jak przepiszę, to wyślę do jakowychś wydawnictw. Zobaczymy, póki co, jest mi cieżko od makowców i serników i pozdrawiam wszystkich z nowym rokiem- oby był lepszy!
A w prezencie śliczne pocztówki:)


22 grudnia 2012

Ram pam pam pam

Nadeszły, z dzwoneczkami.
Znowu brzmi w naszym domu ram pam pam pam. Moja ulubiona piosenka przedświateczna, o małym doboszu. Zawsze mnie wzrusza. Opowieść wigilijna obejrzana, uszka zrobione, sernik się dzisiaj upiecze, choinka w poniedziałek.
Ram pam pam.
Mały na dworze, Duży wozi drzewo do piwnicy. Śnieg, policzki dzieciaków jak jabłka.
Ram pam pam pam.
Choruję trochę, ale bardzo staram się wyzdrowieć.
No bo jak to, na świeŧa w łóżku. Świeczki będą, światełka, dzwoneczki.Ram pam pam. Wszyscy nabierają lekkości w ruchach, gdzieś pędzą. Jakby anioły łaskotały piórkami.
Dziękuję Roksariusowi z mamą za paczkę z nalewkami- kochani, teraz wykuruję się napewno!
Wszystkim wesołych świąt, wszystkich ściskam i pozdrawiam.
Ram pam pam!




06 grudnia 2012

O płetwach i czarnym humorze

Wracamy ze szkoły. Po śniegowej grudzie, powoli, ciężko. Ja na obcasach.
- Ojoj! Auć! Trzymaj mnie!- co jakiś czas chwytam Średniaka za ramię, by uchronić się przed klasycznym wywinięciem orła. Idę drobnymi kroczkami, jak Chinka.
- Ty i te twoje obcasy...- burczy Średni- Bo chcesz z gracją chodzić, bo ładnie... Założę się, że nawet na basen założyłabyś płetwy na obcasie, mamo...
W końcu musimy zejśc na szosę, bo chodnik nie do przejścia.
- Mamusiu, wejdź na chodnik- jęczy mały- Bo samochód jeszcze cię przejedzie!
- Tylko ja mam wejść na chodnik? A Średni?- wskazuję na istnienie brata też zagrożonego staranowaniem przez ciężarówkę. Mały myśli i myśli, w końcu odpowiada:
- On może zostać, najwyżej będę miał w końcu komputer dla siebie...

03 grudnia 2012

Przypadki ze śniegiem


Spadł śnieg. Całe mnóstwo. Jak odrealniło świat, jak czysto wkoło- puch śnieżysty, cudowny, nie zbrukany jeszcze. Śnieg wiejski jest inny niż snieg miejski. Stwierdzam po namyśle.
Wracałam dzisiaj z pracy i koło apteki minął mnie Człowiek Ze Śniegiem Na Brwiach. Naprawdę! Aż się obejrzałam, ja, Kobieta Ze Śniegiem Na Okularach.
Mały niepocieszony- przeziębił się i siedzi w domu. A Średni z wielkim jęczeniem założył zimowe buty, bowiem "nie pasują mu do wyglądu". Pada ciągle, a ja odśnieżyłam dzisiaj chodnik, dla samej przyjemności pierwszego odśnieżania grudniowego.
Jak już przy zimie, to bylismy wczoraj w dużej galerii i smutno mi się zrobiło; przemielone komercyjnie święta już tam zawitały. Okropne, srebrno-niebieskie ozdoby, blichtr, muzyczka z głośników " Laaast Christmaaaas" i tłumy ludzi. Piliśmy z Dużym i Średnim malinowy szejk, Średni czytał najnowszą część Baśnioboru, a Duży słuchał czegoś ze słuchawkami na uszach. Ja się odrealniałam, czekając na Męża i usiłując jakoś zepchnąć komercyjną rzeczywistość poza obręb świadomości. Im starsza jestem, tym mniej mi potrzeba, by cieszyć się świętami, gdy przyjdą. Podziwiam świąteczne dekoracje na wysmakowanych blogach i w gazetach, ale mi się już nie chce. Ot, gałązki jedliny pod próg, coś tam na kominku, żywe drzewko. Dziecinne ozdoby, cukierki do podjadania, jabłka na stole, pomarańcze i goździki. Tyle z nas starczy, więcej czasu poświęcimy na inne sprawy. Mały gra już Wśród nocnej ciszy jednym palcem, o czym donosi dumna mama.
Tęsknię za dziadkiem z orzechami, głosem Sinatry i porankami, gdy będę długo spać. Za przytuleniem dzieciaków i graniem na dywanie w Rounebound ze Średnim. Każdemu kupię książkę i tyle. I będziemy jeść makowiec i słuchać Sinatry.
Tak swoją drogą, to stwierdziłam, ze moja wizja świąt jest mocno anglosaska zamiast słowiańska. Klimat świąteczny wyobrażam sobie jako falę radości, zstępującą na zasypane śniegiem miasto, gdzie nagle wszyscy biorą się za ręce i wykonują skomplikowane układy choreograficzne, tańczy dziewczynka z zapałkami, sprzedawcy choinek i kloszardzi we włóczkowych rękawiczkach, świecą żeliwne latarnie a niebem lecą dzwony Bożego Narodzenia. Scrooge karmi biednych indykiem a aniołowie zstępują z obłoków do melodii " Santa Claus is Coming to town"... no, ten kawałek z "My Fair Lady" tez może być^^


Następnym razem napiszę wam, jak dekorowano w Warszawie sklepy w XIX wieku na święta.