Zimowy wiatr zrywa grudniowi kolejne kartki z kalendarza, brzozy nadal pod szadziową pierzynką, tyka zegar dni, tik - tak, robi się domek z piernika. Miodem pachnie i kominkiem, to najmilsze z zimowych rytuałów, grzanie stóp i siorbanie słodzonego miodem kakao. Może nie jest to coś spektakularnego, ale jestem zwyczajnie szczęśliwa, żelazo idzie w górę, dzieci zdrowe, na kominku już świąteczne dekoracje, a pierniczki powędrowały po przyjaciołach. Na uniwersytecie Dużego studenci i pracownicy uczelni zbierali na szlachetną paczkę, socjologowie okazali empatię i zebrali pokaźną jak na chude portfele studentów kwotę, a filozofowie z wydziału filozofii nic nie dali, bowiem źle jest dawać rybę zamiast wędki, jak orzekli. Co do mnie, to szanując filozofów myślę sobie, że często mówienie o dawaniu wędki zamiast ryby kończy się niedawaniem niczego, bo dać wędkę jest trudniej jeszcze niż rybę.
W naszych sklepach już świąteczne dekoracje, ogłoszenia o zapisach na karpia, na wtorkowym ryneczku oprócz porządnych filcem wyściełanych gumiaków sprzedają już chińskie, plastikowe, szpetne i grube Mikołaje, grające śliczną, katarynkową melodyjkę, dla takich melodyjek wybaczam wszystko. Leniwa kocica wyleguje się wszędzie, gdzie ciepło. Ostatnio przed kominkiem. Cóż, nie powiem, naśladuje wylegującą się porannie panią. Domek z piernika klei się etapami, już stoją cztery ściany, dzisiaj doklei się dach. Brzozy białe, ałycze białe, uschłe badyle wrotyczów przeżywają drugą młodość jako lodowe wcielenia baletnic Czajkowskiego. Dzisiaj mam w bibliotece mały koncert piosenek Okudżawy i Długosza, kto pamięta Niepotrzebną drogę? W wywiadzie z Andrzejem Kobosem Leszek Długosz mówił tak: "Pierwszą piosenkę – do której się przyznaję – nastrojową balladę-malowankę, Niepotrzebna droga niepotrzebny wóz, napisałem bodajże w 9-tej klasie. Kojarzy się ona z pewną drogą mi osobą i wije się za mną poprzez wszystkie późniejsze lata; umieściłem ją na niedawnej płycie."
Ale przyjdzie wiosna
Jakiej nie znał nikt.
Wiatr powieje ciszej,
Łąką zakołysze
I jaskółka wróci,
Siądzie w oknie twym.
Jakiej nie znał nikt.
Wiatr powieje ciszej,
Łąką zakołysze
I jaskółka wróci,
Siądzie w oknie twym.
Za oknem mam taki pejzaż, co tłumaczy moje rozmarzenie.
A w pokoju mam taki widok, co jeszcze bardziej tłumaczy mój mruczankowy nastrój.
Pozdrawiam was cieplutko, następnym razem pokażę już chyba piernikowy domek, dzisiaj tylko wylegujące się koty i skarpety, niestety:)
Mjąc taki widok za oknem nie dziwi mrucznkowo-kominkowy nastrój. A u nas wciąż nic, ani bielutkiej plamiki...
OdpowiedzUsuńA fakt, żem z filozofów przemilczę dziś wstydliwie.
Buziaki
Nie wrzucajmy wszystkich filozofów do jednego filozoficznego worka, Ewuś :) Uważam, że z tą zimą na wschodzie to trochę niesprawiedliwie wobec reszty kraju, mogłaby pognębić i poziębić i tam.
UsuńTak, wiem, wiem z tym workiem..., ale nie da się ukryć, że to jednak są dziwaki. ;)))
UsuńJesli takie jak ty, to ja chcę ich więcej!
UsuńMam podobny widok za oknem :)
OdpowiedzUsuńKalino - a czy masz też leśne biuro ??? Bo teraz jest trendy
Buziaczki Kaśka
Nie mam ci ja żadnego biura, na cóż mi ono? Mam kątek przy biurku Miłego, stąd takie widoki ładne, ale głównie urzęduje w kuchni. Mamy las za oknem, a w tym lesie wieża do wspinania się dla dzieciaków, a poza tym tylko modrzewie, buki, świerki i sosenki. W pracy też nie mam biura, ino szafeczkę we wspólnym nauczycielskim regale. Kasiu, wzajemnie serdeczności dużo:)
UsuńFatalnie Kalinko że nie masz leśnego biura :(((
UsuńMoże chociaż masz dom przystrojony swiątecznie na czerwono - a nie PRL-owska pstrokacizną ??!!!...
Buziaczki Kaśka
Podejrzewam, ze pytanie jest tendencyjne^^ Brzmi podchwytliwie. Pewnie każdy stroi po swojemu, ja po prostu dokupuję coś tam co roku, a większość ozdób się kumuluje z poprzednich lat, niektóre stare, inne nowe, sa i ręcznie robione, i tanie, kolorowe, i plastikowe, i filcowe, bardzo wesoły misz masz. W tym roku stałam się szczęśliwą posiadaczką robionych na szydełku śnieżynek, więc będę miała przynajmniej jakieś ekskluzywne ozdoby. A choinke dekorujemy bliżej wigilii, taką żywą, z własnego lasu, też mało ekologicznie. Czerwonych ozdób tez mamy sporo, mieszają się z innymi. Myslę, ze cokolwiek tam powiesić na choince, byle nam się podobało, niech tam:) Jestem wyrozumiała w tej materii dla świata.
UsuńKalinko - żartowałam tylko :). Twój blog i Twój dom jest żywy i prawdziwy i takie ciepło od Waszej całej Rodziny bije. Nie zmieniaj tego i nie ulegaj modom. Zazdroszczę Ci dystansu do świata i tego jak potrafisz czerpać garściami z codziennego życia .
OdpowiedzUsuńBuziaczki Kaśka :)
Uff:)Kasiu, ja z modami mam taki problem, że im bardziej coś mi reklamuja i zachęcają, to tym bardziej ja chcę inaczej. Na przykład bardzo lubię szary kolor oddzielnie i gwiazdki i groszki oddzielnie, ale ponieważ ostatnio co krok widzę jakieś produkty szare w gwiazdki czy pastelowe w kropki, to nie kupuję. Złamałam się na jeden malusi dzbanuszek Green Gate, bo reszta zwyczajnie za droga na nauczycielską kieszeń:) I ten jeden dzbanuszek cieszy mnie jak dzieciaka. I póki co, wystarczy, w moim wieku już umiem dawkować sobie radość. I w sumie - wiesz, rzeczy stają się mniej ważne. Nawet najpiękniejsze rzeczy. Ludzie są ważniejsi, ci obok, tak myślę.
UsuńA u nas widok za oknem zgoła inny. Pastwisko się...nadal zieleni, a owce się nawet parę godzin pasą, tak jak i gęsi. W domu zaś dziś ogień w kominku, bo G. wróci późno, a zmarzluchem jest. Mnie jest za gorąco, ale cóż robić. Pierników jeszcze nie piekłam, a muszę takie całkiem bezzbożowe, a one mi się za bardzo nie udają. Mam jednak nadzieję na lepsze jutro piernikowe, choć to jutro dopiero pojutrze może będzie. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie miałabym nic przeciwko widokowi owieczek na pastwisku. To chyba dobrze dla nich, ze jeszcze moga podjadać? Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy... pamiętasz tę piosenkę? A bezzbożowe pierniki to z czego pieczesz, jaglane? Przepis na domek jest bezjajeczny, ale tak bez mąki to ja nie umiem.
UsuńPamiętam piosenkę. Moje gąski doczekają, a owieczki chyba zadowolone.
UsuńPierniki piekę z mieszaniny jaglanej,amarantusowej i maki chleba świętojańskiego, czasem z kasztanów, ale bez jajka się wszystko rozpada. Dobrze, że teraz to jajko mogę dać. No i dla mnie to jest tylko Ersatz, ale cóż robić.
Widok za oknem wspaniały a i ten w pokoju niczego sobie...szczególnie te stopy w rozkosznych skarpetach:) Co do choinki to też jestem zdania, że ma być kolorowo i pstrokato właśnie. U mnie nawet bańki z dzieciństwa wiszą(chociaż już mocno sfatygowane).Pozdrawiam i na ten domek z pirnika czekam:).D.
OdpowiedzUsuńMoja mama ma takie stare bombki, z czasów mego dzieciństwa, niektóre sie ostały, zawsze mnie wzruszają. Ja z racji posiadania dzieci i kotów mam sporo ozdób nietłukących, ale fantazja rodzinna powoduje, ze nasza choinka udekorowana bywa dziwnie - papierki po cukierkach bez cukierków w środku to standard, zdarzają się moje broszki czy filcowe kwiaty, szyszki, dziecinne bazgrołki... Ostatnio doszłam do wniosku, że wszechświat mnie słyszy i współdziała z moim pragnieniem, bo marzyłam o ozdobach szydełkowanych, takich śnieżynkach, a sama nie umiem, miałam tylko kilka od kasiorka, a w tym roku urodzaj! Dostałam prezencik od jednej cioci kochanej, koperta pełna takich śliczności, a dzisiaj od koleżanki znowu dwie śnieżynki cudne. I jednego aniołka szydełkowanego mam! Jak tu nie być szczęśliwą kobietą;)
UsuńNa nic widoki za oknem, ani czar ognia w kominku, gdy widzę taki urzekający koci pyszczek :)
OdpowiedzUsuńZłodziejski pyszczek!
UsuńMuszę się zgodzić z Tą ryba i wędka, bo tak to już jest, niekiedy łatwiej rybę... ;)) zwłaszcza w okolicach Świat (sic!) a wędka jako, że to proces długotrwały z tym łowieniem to lepiej już pomóc po z Nowym Roku ;)) czasu więcej i spokoju do pomagania.
OdpowiedzUsuńCo do choinki od 150 lat sobie obiecuje jakieś zmiany na wyroby własne i w ogóle ale nigdy nie mam tyle zapału i czasu coby już w lato zacząć i tak we Wigilie ląduje na niej co w ręce wpadnie, jest bardzo kolorowo i eklektycznie - ale nam się podoba :)), ja mam 2 śnieżynki i trzy aniołki ręcznie robione przez koleżankę :)) bo swoje drutkowe bombki porozdawałam... a koty... o u nas pokotem po kanapach i przed kominem się wylegują :))
buziaki!
Podobają mi się eklektyczne choinki, te monochromatyczne wyglądają jak modelki na pokazie, nierealne trochę^^ Tak bardziej domowo z tym wesołym bombkowym bractwem.
UsuńKoty to umieją korzystać z życia;)
Po prostu masz jak na pocztówce. :)
OdpowiedzUsuńZawsze mi żal sunących sań na taki oszroniony widok. I myślę sobie, że najpiękniejsze jest w widokach i ogniu i wrotyczach, że się nie zmieniają. Są takim punktem odniesienia i ostoją.
A filozofowie - od zawsze byli niepraktyczni i bujali w obłokach. Taki Sokrates na przykład, zamiast robić obiad snuł jakieś dialogi pod jaworem. Tak mają, cóż zrobić.
Pozdrawiam serdecznie.
A przecież mi zal, że po Moskwie nie suną już sanie... i nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal. Tak Bułat Okudżawa śpiewał. Ale u nas jeżdżą jeszcze sanie, nawet z dzwonkami, choć bardzo mało ich i cudny jest taki widok, Czajko.
UsuńTeż uwielbiam taki widok z okna. Jestem zmarzluchem, więc wchodzę prawie na kominek ;):) Pięknie u Ciebie Kalinko, świątecznie. Mnie się marzą takie sanie zaprzęgnięte w dwa konie, tylko gdzie by miały sunąć, jak teraz zima bez śniegu :( A co do wędki, to co komu po niej , jak nie umie łowić, albo nie ma stawu ;):) ot filozofowie ... Serdeczności posyłam wraz z ciepełkiem :)
OdpowiedzUsuńU nas wczoraj był pan Mrozik i też miałam chwilowo bajkowe krajobrazy. Niestety , nie chciało tak zostać. Kominek hula, pierniki się pieką. Kupiłam trochę farby w kolorze świątecznej czerwieni i przemalowywuję co mi tam w oko wpadnie. I jestem bardzo spokojna , chyba jak nigdy dotąd. Bez pośpiechu , co zrobię to zrobię . Z tą wędką prawda . Trudno dać wędkę tym bardziej ,że niejednokrotnie ludzie jednak wolą ryby. Ty Długosza a mnie wzięło dziś na Koftę. Słucham od rana .Buziaki
OdpowiedzUsuńU mnie w pracy zapakowaliśmy kilkadziesiąt szlachetnych pudeł i nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby filozoficznie się czepiać. Zresztą historie obdarowywanych często są tak dramatyczne, że trudno byłoby je w ogóle w kategorii wędki rozpatrywać. Czyż święta nie są od tego, żeby się dzielić tym, co mamy?
OdpowiedzUsuńBłogo tam u ciebie. Aż się cieplej robi patrząc na mruczaka.