Ciemność przed świtem jest aksamitna. Duży wstaje zaraz po mnie, słyszę jak się krząta, a kolejne chwile umykają na palcach, jak baletnice z Dziadka do orzechów. Wypić coś gorącego, zapakować jedzenie, przytulić kota - kocia panna domaga się pieszczot, jakby wiedziała, że ten miły młodzieniec z rozczochraną w nieładzie czupryną zaraz zniknie, gdy domkną się cicho drzwi. Budzę Małego - budzę Średniego - wyciągam z plecaka ręcznik i kąpielówki, wkładam kanapki i sok, już pyrkocze biały barszcz na obiad, już umykają cienie, a kuchnia staje się centrum orbitującego wokoło wszechświata mroku, grudniowego znużenia, szumu drzew wokół domu, gasnących latarni.
Przytulam świt w dzianinowej kamizelce i wełnianych paputkach, moczę suszone śliwki do owsianki, wysłuchując przypomnień Małego, że chce kakao, wafla, że mam się nie spóźnić na jasełka, bo to już dzisiaj i właściwie możesz pojechać od razu ze mną rano, mamusiu, poczekasz godzinę na próbie...
Średni pakuje pierniczki na wigilię klasową, wyszły trzy spore torebki. Jeszcze wpada przyjaciel Małego Bartuś, żeby go podwieźć do szkoły, gra w jasełkach murarza. Taki przyjaciel to skarb, kiedy było głosowanie na gospodarza klasy, Bartuś z żelazną lojalnością oddał swój dziewięcioletni głos na Małego i wzajemnie. A że pobiją się pięć razy na tydzień, a posprzeczają z dziesięć, obiecają sobie nie rozmawiać już do końca świata i dłużej, to pięć minut potem Mały już wkłada buty, bo musi biec do Bartka:) A w międzyczasie Bartek już stoi u drzwi.
- A ty masz kota, Bartusiu? - pytam, upychając Małego w czerwoną, puchową kurteczkę i owiązując go szalikiem jak fauna Tumnusa.
- Nie mam - wzdycha ponuro, podczas gdy kocia ociera się o chude dziewięcioletnie łydeczki - Ja mam tylko Parówę...
Parówa, jamnikokundel, jest najbardziej łakomym pieczeniarzem świata, a entuzjazmem mógłby obdzielić połowę ksieęniczek Disneya.
Tak więc jadą, znikają wszyscy, zamykają się drzwi poranku, nieubłaganie spada na nas szary dzień, a ja włączam Amy Grant, żeby jeszcze skusić umykający poranek - zaczekaj, chwileczkę... daj się przytulić, świcie. Ech. Nie daje. Już po nim.
A w ogóle bardzo pogodnie i wesoło się nie wyrabiam, jak zawsze. Oglądam ze smakiem i bez zazdrości piękne blogi ze świątecznymi aranżacjami, gdzie wszystko wysprzątane i nawet jest tygodniowy plan, co zrobić w jaki dzień, żeby być perfekcyjnie wigilijną kobietą. Nic z tego, nie u nas. Dzisiaj jasełka, jutro próba do kolęd, w piątek kolejne jasełka, pierniczki piekłam już cztery razy i wszystkie zjedzone, ciasteczka cudnie lukrowane ocalały w ilości sztuk dziesięciu tylko dlatego, że je chytrze ukryłam. Na zakupy jedzeniowe się dopiero wybieram, czytam Eliota zamiast czyścić kąty, z planów perfekcyjnych wisi mi na lodówce coś takiego:
Zdjęcia też nieperfekcyjne, bo robiłam ja, a nie uzdolniona fotograficznie część rodziny. Ale chciałam kocią miłość udokumentować:) Ale za to was serdecznie pozdrawiam i lecę na jasełka:)
Relacja z jasełek: było pięknie! Dzieci zawsze wzruszają, bo są cudne w szczerości, w tym, jak się starają, mną białe sukienki, skubią anielskie piórka... i te otwarte buzie oglądających... Mały rolę wyrecytował wspaniale, potem odśpiewał i odegrał kolędę. I ja tam byłam, troszkę łez uroniłam, a kilka zdjęć dla potomności poczyniłam.
Jasełkowa drużyna
Mama Kaliny i siostrzeniec Kaliny:)
Wśród nocnej ciszy...
Ponoć jakaś awantura u mnie na dzielnicy w Betlejem się dzieje!
Weź sobie kawałeczek...
Widziałeś? Jeden anioł nie ma skrzydeł. Jak on do nieba doleci?
- No i anioł zabrał rogi, no i w nogi...
- Dogonilibyśmy go na zakręcie, ale ta ofiara całą drogę zablokowała!
Jak to dobrze ,że są na tym świecie jeszcze takie nieperfekcyjne jak Ty Kalino.Od razu mi lepiej. Ja też jeszcze nie gotowa na świętowanie. Nawet nie wiem czy będę miała żywą choinkę w tym roku. Jeszcze nie postanowione a poza tym jakiś wirus znowu mnie dopadł i przespałam wczorajszy dzień.Podziwiam Cię za te wczesne poranki. Latem lubię wstać ze słonkiem ale zimą też tak więc dla mnie dzień zaczyna się koło ósmej. Dziś pogodnie. Nawet słońce wychodzi co chwila zza chmur. Bardzo niejasełkowo jeszcze. Bardzo miło pije mi się herbatkę w Kalinowie.
OdpowiedzUsuńJa jestem typem skowronka, abstrahując od faktu, że muszę wstać, żeby wyprawić dzieci:) Ale piąta dla mnie to całkiem znośna pora, do przeżycia. Miłego też dopadł wirus, niebo dzisiaj u nas wiosennie lazurowe, na plusie pięć stopni, pięknie. Ja zabieram się za picie zbożówki z mlekiem, wróciliśmy z jasełek, ale się działo!
UsuńI dobrze, Kochana Kalino. Perfekcja jest dobra w urządzeniach elektronicznych, a dom to życie. Pięknych jasełek i pięknego dnia!
OdpowiedzUsuńByły piękne, już dodreptaliśmy z Małym. Opiszę pewnie jutro, jak ochłonę, dzisiaj mam dzień filifionkowy, czyli ochotę do sprzątania, kto wie, może firanki popiorę? Na takim słońcu i wietrzyku wyschną raz dwa.
UsuńLżej mi, że mnie wspieracie w nieperfekcjoniźmie:)
Całom sobom wspieram Cię w nieperfekcjonizmie!
OdpowiedzUsuńPławię się w zrozumieniu:)
UsuńKalinko, wzruszasz mnie swoja nieperfekcyjnoscia :)
OdpowiedzUsuńChytrze ukryc ciasteczka to jest sztuka :) Skad ja to znam ;)
Udekorowalam twarz usmiechem i przesylam go Tobie wraz z serdecznymi pozdrowieniami :)
Orszulko, nie mam złudzeń, i tak znajdą...
UsuńKalinowo pozdrawia Orszulkowo!
Bardzo podoba mi się lista zadań świątecznych :) Muszę sobie wydrukować i powiesić w widocznym miejscu :)
OdpowiedzUsuńTez ją podejrzałam na jakimś blogu i zrobiłam to samo! Wisi na lodówce:)
UsuńDla mnie to Ty jesteś perfekcyjna! Tyle ciepła w Kalinowie, tyle zapachów i blasku latarni... I świt przytulony:) W Kalinowie jest tak, jak być powinno:)
OdpowiedzUsuńKochana:) Dziękuję za te słowa, ale na widok tak perfekcyjnej pani domu jak ja uciekłoby pół tvn- u. Albo i cały. Nie powiem, jest lepiej niż kiedyś, bo jak wychodziłam za mąż, moja rodzina współczuła Miłemu, że będzie jadł farby i zagryzał wierszami. Teraz nauczyłam się już gotować i nawet trochę sprzątać, ale podziwiam szczerze bardziej zorganizowane kobietki:) Ale nic to, widzę, ze jestem w dobrym towarzystwie, bo i Hana, i Krecik, i Maszka:)
UsuńI ja :))))
Usuń:)))
UsuńMaleńka para z opłatkiem wzruszająca. Bardzo serdecznie tam u Was - pozdrawiam Danuta Ch.emerytka
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Danusiu. Mnie też maluchy rozbrajają - od razy mi się priorytety na ich widok przestawiają, bo nikt tak jak dzieci nie pokazuje, co jest ważne...
UsuńO, u mnie to samo - ale co tam - do m to dom, a nie szklanka;)) i tego się trzymajmy;) a zamiast sprzątać czytam teraz Bałusa;) Cmoki dla Was!
OdpowiedzUsuńA co Bałusa, Mundus melancholicus? Wczoraj przyszły ksiażki z empiku na prezenty to całą sobą musiałam sie powstrzymywać, żeby nie wsiąknąć i nie zaczytać się, bo tu firanki prac trzeba... ech:)
Usuń