Kończąc temat aranżowanych domów w gazetach dla 'żon prezesów', są takie wnętrza, które tylko udają domy i takie rzeczy, które tylko udają życie. Przestrzenie, gdzie rosną drzewa i kwitną kwiaty, ale nigdy nie będą one ogrodami, choć próbują je udawać. Na pierwszy rzut oka mogą wzbudzić podziw i często wzbudzają. A potem odwracamy się, by z ulgą wrócić do własnych słoneczników samosiejek i starego wiadra na deszczówkę. Całe szczęście.
I są takie miejsca, które bardzo starają się być domami, czyjaś ręka troskliwie dobrała kolory zasłon do tapicerki, zapłacono bardzo wiele za funkcjonalny projekt, modną tapetę czy stylowe meble. Ale dusza wytrzymuje tam ledwie godzinę, bo ludzie zwyczajnie tam się nie lubią i czujemy, że nie mieszkają tutaj, mieszkają we wnętrzu swoich głów, albo w swoich marzeniach, pretensjach czy wyobrażeniach o innych, lepszych domach, które naprawdę są domami. I nie da się komuś wytłumaczyć, że trzeba pokochać swoje miejsce w świecie, by naprawdę w nim zamieszkać, ciałem i duszą.
To smutne, że mamy sprzedawców Prawie Prawdziwego Życia, którzy obiecują, że z ich usługami zyskasz coś autentycznie wyjątkowego, prawdziwszego, niż to, co oferują inni.
I nawet zyskujesz, na jakiś czas, dopóki nie zobaczysz, że dostałeś rekwizyt i atrapę.
Peter Brook, szekspirowski reżyser tak pisał o węglu:
" Wiemy o tym, że pradawny las zapadł
się w ziemię - możemy śledzić historię powstawania węgla. Ale pełnię
znaczeń bryły węgla odkryjemy podczas spalania, gdy daje nam światło i
ciepło, których potrzebujemy."
Patrzę przez okno na niepociętą stertę drewna i ośnieżony kompost i myślę, że dom, to miejsce, w którym się mieszka, a ogród to miejsce, w którym się sadzi rośliny, hoduje je i kocha, walczy z perzem, kotami sąsiadów i pleśnią na truskawkach. Sroki dziobią przegniłą dynię, migają czernią i bielą na tle starych liści buka. Posprzątałam wczoraj po świątecznym chaosie, ale w ciągu godziny wrócił wesoły chaos codzienny, rolki pod nogami, buty jak Rejtan w progu, kubki, żyjące własnym życiem, koc na dywanie, kot na kocu, Mały na kocie, rozduszona czekolada, dziecięce bazgrołki...
Tak się cieszę, że mamy swoje drewutnie, backyardy, komposty, chaosy, bałaganiące psy i koty, naczynia do zmywania, psujące się samochody, sąsiadów, całe to skrzące się, żywe życie. Jest światło i ciepło.
"We własnym domu po prostu się jest, nie trzeba z niczym walczyć, ani niczego zdobywać."
Olga Tokarczuk
I tego moim najmilszym podczytywaczom życzę w tych końcowych dniach roku:) A moje postanowienie noworoczne - nauczyć się szyć na maszynie. Chcę szyć poduszki, zasłonki i zazdrostki, serduszka i zawieszki. W najkwiecistsze kwiaty, w groszki, paski i w kolorze nieba.
Kot wlazł mi na klawiaturę, żywy dowód życia, mruczący i bardzo z siebie zadowolony. Odstawiam łobuza na bok, wydaje się urażony.
- Czy koty mają sumienie? - pyta Mały i sam sobie odpowiada - Kot moim zdaniem nie ma sumienia, bo jest stworzony po to, żeby psocić i żeby ludzie go hodowali.
I już pojechał, na rolkach, po panelach na korytarzu. Ciekawe, jak bardzo są rolkoodporne^^
A kota wypuściłam na dwór, poszedł ganiać sroki. Czy wiecie, że dzisiejszy dzień jest dłuższy od najkrótszego w roku już o trzy minuty? Wiecie, co można zrobić w trzy minuty? Na przykład posłuchać tej piosenki:)
Kalinko wygląda na to, że będziemy się uczyć razem, bo jedno z moich noworocznych postanowień jest takie samo :) Dziś właśnie zasiądę pierwszy raz w życiu przed maszyną, a od świąt próbuję zrozumieć jak zamontować dolną a jak górną nitkę.
OdpowiedzUsuńBardzo mi jest bliska Twoja definicja domu i ogrodu :) Uwielbiam zaczytywać się w przyjemnościowych magazynach, ale zawsze mnie intrygują domy, mieszkania i ogrody całkowicie zaprojektowane przez architekta(krajobrazu). Gdzie cała przyjemność tworzenia? Czy w takim miejscu stworzonym przez kogoś innego można się czuć jak u siebie? I mimo, że czasami naprawdę ciężko znaleźć czas, nie wyobrażam sobie, by zrobił to za mnie ktoś inny.
Będziemy uczyć się razem:)
UsuńMam nadzieję, aguś, że jak się pokocha miejsce stworzone przez kogoś, to też można się tam czuć jak u siebie, gdy się tam wpuści dzieci, zwierzaki, przyjaciół, codzienny gwar:) Często kupujemy domy po kimś, urządzone już, zbudowane nie według naszych planów, a przecież wystarczy tam pożyć, poistnieć i już wyciskamy swoje piętno jak serdeczną pieczęć.W końcu to tylko przestrzeń, którą można oswoić, gorzej, gdy oczekuje się, że przestrzeń zrobi coś za nas, wykrzesa z siebie jakiś nastrój czy duszę. Pozdrawiam serdecznie:)
To ja się dopiszę:)
UsuńAga.felice i tu się z Tobą zgadzam. Uważam, że dom czy mieszkanie (jego charakter, klimat) powstaje latami. Trzeba po kawałeczku wkładać w to serce ... latami zwożę, szukam do swojego gniazda różnych rzeczy, gromadzę rodzinne pamiątki. To moja wizja i pasja. Znam też ludzi, którzy traktują dom jak hotel i nie przywiązują do takich rzeczy najmniejszej wagi. Można i tak.
UsuńAleż Kalinko tak po stokroć tak! Dom żyjący własnym życiem taki z codziennym chaosem, wędrującymi kubkami i talerzami, okruszynami pod stołem po ciasteczkowej uczcie jest najpiękniejszy. Jest w nim światło i ciepło.Przyznaje zdarza mi się zachwycić takimi aranżowanymi domami i ogrodami, ale czy potrafiłabym w nich żyć? Raczej nie. Kocham moje przytulne cztery kąty i ogród wcale nie doskonały, ale mój.
OdpowiedzUsuńKalinko, chętnie pomogę w realizacji Twojego noworocznego postanowienia. Gdybyś miała jakiekolwiek pytania w sprawie szycia, pisz do mnie śmiało. Pomogę w miarę moich skromnych wiadomości i umiejętności. Jestem w tej dziedzinie samoukiem, ale co wiem to chętnie podpowiem.
Pozdrawiam serdecznie:)
Będę pytać, interesują mnie szczególnie proste tutoriale, np jak uszyć okrągłą poduszkę;) Jeśli znasz blogi lub strony z prostymi instrukcjami dla opornych to biorę!
UsuńO, o smutno mi się zrobiło. Myślałam, że choć tu odpocznę od ocen jak się powinno, a jak nie powinno ... :( Niech sobie każdy mieszka tak jak ma ochotę i jeśli tylko mu w tym dobrze ... to co nas to w gruncie rzeczy obchodzi? Siedzę na kanapie i wsuwam trzecią czekoladę ... i nikomu nic do tego Inni w tym czasie przebiegają dziesiątki kilometrów bo tak odpoczywają najlepiej, a gnusnienie z czekoladą na kanapie uważają za coś obrzydliwego ... Cóż każdemu wolno robić to na co ma ochotę, ale po co się zaraz wzajemnie krytykować? Moja dobra przyjaciółka nie rozumie moich potrzeb - czyli gromadzenia starych przedmiotów, pamiątek, figurek, domków etc. Ona prowadzi tzw. do "czysty" - na próżno tam szukać śladów wspomnień, zdjęć, poduszek na kanapie ... nie ma duszy zbieracza. Jej dom jest wypolerowany, cóż Ona to lubi. Szanujemy sie jednak wzajemnie, a na uroczystości ja dostaję od niej fajne bibeloty, Ją obdarowuję praktycznymi prezentami dla domu bądź tym co mi wskaże, bo to praktyczna dziewczyna jest. Kochamy się, choć tak bardzo różnimy od siebie i co najważniejsze - szanujemy swoje gusta i upodobania, a że są różne? Cóż, czyż różnorodność w naszym szarym świecie nie jest wręcz pożądana? I jeszcze jedno ... żoną prezesa się bywa (wiem to), człowiekiem się jest przez całe życie :)
OdpowiedzUsuńSzkatułko kochana, nie chciałam cię smucić i nie są to oceny ludzi, tylko pewnego trendu, który nam sie podrzuca. Pewnie, że kążdy ma dom, jaki chce, moja konkluzja była taka, ze nie chodzi o dekoracje, a o zwykłe życie. Dekoracja nie ma znaczenia - chyba też o tym piszesz.
UsuńNo tak, ale spersonalizowałaś tu trochę domy dla żon prezesów i tak jakoś może źle zrozumiałam, czy jak? Różne rzeczy oglądam, te podrzutki także, czasem coś mnie inspiruje, zwykle jednak mam swoje zdanie - jako była żona prezesa :) Kochamy nasz dom, a właściwie mieszkanie (to co zarabiamy wydajemy na lekarza, kochamy podróże, mamy dzieci do wykształcenia). Nie widzę dalej nic złego w plastikowych fotelach, pluszach na ścianie itp - jeśli tylko ktoś to lubi ... a ile na to wydaje ... to naprawdę jego sprawa.
UsuńMam kocisko (więc dużo sierści), bibeloty i nie chodzę ze szmatką do kurzu po domu ... Lubię swoje życie :) i raczej niewiele osób może wpłynąć na jego zmianę, a już najmniej jakieś stacje telewizyjne, gazety czy celebryci ... no bez przesady.
Zwykłe życie? ...
Będę z zaciekawieniem śledzić Twoje poczynania przy maszynie do szycia ... to jest zwykłe życie ... i ciekawe.
Pozdrawiam,
Szkat
Ostatnio poduszkę uszyłam ręcznie, taką okrągłą, z ciekawości, ale następną spróbuję już przy maszynie:)
UsuńJestem po warsztatach szycia i kroju, w prezencie od Mikołaja dostałam maszynę. Dokładnie z tych samych powodów chciałam nauczyć się szyć- dla zasłonek, poszewek na poduszki i obrusów do naszego domu na wsi. Zachęcam Cię z całych sił i kibicuję. Fajna sprawa chociaż miałam mieszane odczucia w trakcie kursu ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńChciałabym się nauczyć szyć dlatego nie będzie to moim noworocznym postanowieniem .Mam nadzieję ,że po prostu kiedyś przyjdzie ten moment. Maszyna czeka i nawet nie jest głęboko schowana więc po prostu kiedyś zasiądę i będę szyła. Tak to sobie wyobrażam.Co do wnętrz, to bywa ,że pokochuję te cudzie. Mam koleżankę, która unika zapraszania gości bo uważa ,że ma bajzel w domu i ma ale uwielbiam tam siedzieć . I nie o to chodzi ,jak sama kiedyś zasugerowała ,że pewnie się dowartościowuję,że mam bardziej wysprzątane.Po prostu lubię jej dom jak i ją samą niezależnie czy ma pomalowane paznokcie i założonego super ciucha.A mój dom? Popadam w skrajności.Od zbieractwa po minimalizm totalny. Dobrze ,że jest piwnica, która to wszystko znosi tzn. do której się to wszystko znosi .
OdpowiedzUsuńJa też uczę się szyć! Co do domów , ogrodów to masz Kalino rację , te wymuskane , wystylizowane często przez fachowców , to bardzo smutne domy ...Pozdrawiam E.K
OdpowiedzUsuńNie wiecie, jak podnosicie mnie na duchu - długo nie mogłam się zebrać z szyciem, a Miły umie, mama Miłego jest profesjonalną hafciarką... Może się zmobilizuję, i z tego pragnienia wielkiego coś wyjdzie. Bo ja generalnie żadnych kobiecych robótek nie umiem i tęsknię za tym, by umieć zrobić coś samej... i kiedyś wam pokażę moją pierwszą poduszkę:)
OdpowiedzUsuńMaszko, rozbudzasz we mnie chęć zwiedzenia twojej piwnicy!
O widzę, że określenie G. robi karierę;)))
OdpowiedzUsuńKalino, szycie na poziomie podstawowym jest PROSTE - nawet ja umiem;))) Tata mnie nauczy, który bynajmniej nie jest krawcem;))) Moja maszyna jest teraz u niego, bo szyje firanki czy coś tam;) Też się nauczysz.
A Blazak jest w wersji UPROSZCZONEJ dla poziomu progowego;))) Moim zdaniem nawet "podprogowego", bo mojego;))) Bywa, że i dwa dni przedzieram się przez jedną stronę, ale co tam, gdzie mi się spieszy?;))
No Kreciku, powiedz mu, że namieszał:) Wyciągnęłam dzisiaj maszynę, mam ścinki i aż mi ręce drżą, tak chce mi się uczyć. W ogóle ostatnio ciągnie mnie do prac domowych, gotowania, pieczenia, mam niejasne wizje kurnika, szklarni angielskiej, własnoręcznie uszytych zasłonek do ganku, pojęcia nie mam, czy dorastam, czy się starzeję:)
UsuńMiałaś Kalinko odwagę napisać to, o czym nieraz myślę przeglądając te piękne wypucowane wnętrza domów. Piękne na chwilę, na mgnienie tylko. Miałaś odwagę napisać o wymuskanych ogrodach, gdzie chemią spryskano każdy kawałek ziemi, żeby nie było najmniejszego chwaścika w zasięgu wzroku. Na nienagannych fotografiach z wypasionych aparatów. Dlatego lubię do Ciebie zaglądać, bo trafiasz w punkt. Maszyna i na mnie czeka, wykręcam się brakiem czasu, a zwyczajnie strach się zabrać. Jak okaże się, że nie mam zdolności w tym kierunku ;):) Posyłam serdeczności i ciepełko .
OdpowiedzUsuńNie pisałam jakoś ze specjalną odwagą, nie chciałam też nikogo urazić, bardziej chodziło mi o to, by być świadomym pewnej manipulacji. Mój Miły jak przeglądał taki magazyn zauważył: prawie same reklamy! I tak jest, w zasadzie sprzedawany jest pewien sen w pakiecie z nową kolekcją firmy takiej czy takiej. Mieszkam na wsi, gdzie giną wiejskie ogrody, zastępowane przez tuje, stare jabłonie, wycinane dla zrobienia miejsca pod trawy pampasowe i inne takie smutki... wiem, ze właściciele mają prawo robić, co chcą ze swoją posesją, ale tęsknię za malwami we wsi. W każdym razie chcę swoje dzieci nauczyć kochac malwy, stare pamiatki rodzinne i swojskie wnętrza bardziej, niż chwilowe mody.
UsuńStare jabłonie są wycinane, miało być:)
UsuńJa lubie podejscie tutejsze do tego tematu. Czyli, to nie jest na serio, to jest "eye candy". Coz jest wysprzatane i ladnie wyglada, ma byc to uczta dla oka. Wnetrz i magazynow tez jest do wyboru i do koloru, ktos lubi francuski styl a ktos skandynawski, ktos "bohemian" a ktos inny "Archtect digest" - modernistyczny. Wiekszosc ludzi nie ma takich domow, wiekszosc ludzi nie lubi nawet Marthy Stewart. Dlaczego wiec oglada? Jest to sztuka, jest to zawod, jest to duzy business. Dlaczego lubi sie wnetrza, ciuchy i rytualy Downton Abbey? Dlatego, ze wiele rzeczy nam sie podoba ale wiemy, ze albo nie sa dla nas osiagalne, albo nie mamy nawet pomieszczen zeby to wszystko zmiescic. Dla mnie "Dwell", "Kinfolk", czy "Milk" sa inspirujace i odstresowujace. Jak nie chce czegos szablonowego to ide na strone "The Selby" z prawdziwymi ludzmi i ich zyciem w roznych stronach swiata. Zawsze marzylo mi sie, ze jak bede tu mieszkac to w przerobionej fabryce z wysokimi oknami, kolumnami, i tymi wielkimi przemyslowymi oknami - podzielone czarne ramy. Nigdy sie to nie spelni, ale lubie ciagle ogladac zdjecia takich mieszkan. Dlaczego sie nie spelni i dlaczego nie jest mi szkoda? Nie spelni sie bo nie jest praktyczne jak sie ma dzieci. Dzieci, ktorych kiedys sie w swoje marzeniowe rownania matematyczne nie bralo sie pod uwage. Wiekszosc tych fabryk znajduje sie w centrum bez zadnego parku wokol. Jezeli zas sa poza to w dzielnicach, w ktorych nie jest bezpiecznie czy tez za blisko torow kolejowych, itp., itd. W centrum odrestaurowane maja tez wieksza cene niz dom. Stare fabryki nadaja sie tylko do kapitalnego remontu. Okna sa z pojedyncza szyba a mury nie sa izolowane, rury olowiowe wymagaja wymiany na albo miedziane albo plastikowe, nie mowiac o ogrzewaniu tego miejsca. Co przy naszych zimach daje ci rachunek odpowiedni. To jest odpowiedz dlaczego sie nie spelni. A teraz, dlaczego mi nie szkoda. W miedzyczasie ty sie zmieniasz i twoje plany. Nie mowiac o tym, ze plany sa tez zmieniane przez samo zycie... Ciagle, jest magazyn, w ktorym te wnetrza moge zobaczyc :) Mamy wiecej wyboru w tych dniach, nie musimy zagladac tam gdzie nas mdli, albo czujemy sie zasmarowani cukierkowatoscia. Zawsze lubilam i lubie rzeczy znalezione, odmalowane z resztek farb, ktorych nikt nie chce w sklepie bo zostaly kolory zle dobrane i mozna je za 1/2 ceny kupic, meble zrobione wlasnymi rekami, posciel, zaslony uszyte z resztek materialow - babcia nauczyla mnie szyc. W kraju gdzie wszystko mozna kupic, wybiore sloik na przechowywanie fasoli po ogorkach a nie jednakowe pojemniki, ktore tak idealnie wygladaja na zdjeciach. Nie musze nasladowac innych, kazdy ma inne cele i inne gusta. Niektorzy moi sasiedzi maja polki uginajace sie od wlasnej roboty sosow pomidorowych, w swoich "cold room" (ktora my przerobilismy na cos innego) wisza udzce wlasnej szynki. To jest ich tradycja, jak wchodzenie do domu przez garaz a nie glowne wejscie, bo sie zabrudzi. Pieknie bedzie wygladac na zdjeciach. Ja nigdy nie bede miala na to czasu. Ale lubie na to patrzec. Zwlaszcza, ze ten sos z pomidorow, a potem papryke robia w garazu zeby nie zabrudzic kuchni.
OdpowiedzUsuńHejka!!! U nas na wsi robi się to w tzw. "latowej kuchni";)
UsuńMasz rację, pisząc, że życie weryfikuje nasze marzenia, wyobrażenia i plany. Gust nam się zmienia, ja z ciemnych barw wychodzę teraz na jasne, poza tym dzieci mi podrosły i już nie mażą po ścianach, więc mogę. Ale twój domek w oczach mi stoi z jego własnym pięknem, więc nie żałuję, że nie mieszkacie w lofcie czy fabryce, bo bym wtedy nie wygrzewała się na twoim backyardzie:) A magazyny wnętrzarskie będą zawsze i choć kątek w sypialni mogę wytapetować koronkami i upchac tam aksamitne podusie.
UsuńFajnie to napisałaś.
UsuńNasze marzenia na szczęście się weryfikują jednak jednego się w życiu nauczyłam. Nigdy nie mówię nigdy bo życie wciąż mnie zaskakuje :)
Czego i Tobie życzę
Kalino Droga, a czytałaś coś takiego? Swego czasu dziefczyny miały u mnie używanie w zabawie w masterbedroom, bo czasami od zdjęć lepsze są opisy;)))
OdpowiedzUsuńhttp://wiejskoczarodziejsko.blogspot.com/2013/07/zabawa-w-masterbedroom.html
Zapraszam, zabawa była świetna;)))
Kreciku, oniemiałam.
UsuńU mnie same skarby;))))) Ubaw był po pachy;))
UsuńLubię patrzeć na takie cudne, ozdobione misternie domy. Lubię otaczać się przedmiotami z duszą i zastawiać nimi parapety. I choć to niepraktyczne, bo okna nie można na oścież otworzyć - próżno szukać u mnie pustek parapetowych. Dom niczym z żurnala tez może być domem - bo dom tworzą ludzie, a nie przedmioty. Teoretycznie. Bo nie czułabym się dobrze w domu gdzie nie ma "moich klimatów". I nie mówię tutaj o wizycie u znajomych - każdy mieszka jak chce. Mówię o moim domu. Domu, w którym każdy ma swój azyl, a w nim to, co lubi. Tak jest u nas - spajam całość salonem, kuchnią i łazienką, ale w swoich azylach Mąż ma ciemne meble i zamkowe klimaty, syn nowoczesność i proste formy, ja zaś masę pierdółek i pozornie niepotrzebnych rzeczy. Dla mnie jednak one są bezcenne:) I tak jak syn nie przyjąłby podusi z koronkową aplikacją, tak ja nie postawiłabym u siebie mebla z frontem na wysoko połysk w grafitowym kolorze.
OdpowiedzUsuńKoty są jak ludzie - jedne mają sumienie, inne nie:)
Magdalenko, też wierzę, że dom nasyca się nami w miarę upływu czasu, odciskamy na nim ślad. Taki czy inny. Wzruszają mnie pokoje dzieci, ich konstelacje plakatów, haseł, pamiątek, bałaganu, olśnień, gitar, książek..
UsuńKoty są jak ludzie - piękne.
Ja uwielbiam przeglądać magazyny wnętrzarskie, ale uwielbiam też tworzyć swój dom, sama, z mężem, z dziećmi. Wiem, że u nas nigdy nie będzie tak, jak w katalogu. I myślę sobie, że to dobrze:)
OdpowiedzUsuńI też bym chciała umieć szyć na maszynie, ale mam inne noworoczne postanowienia. Tyle tych planów i chęci... Zastanawiam się czasami, czy nie za dużo. Zdarza mi się uszyć ręcznie zabawki dla dzieci. To świetna zabawa i dla mnie, i dla nich:)
Kalinko zerknij tu http://biankowepasje.blogspot.com/2012/02/poduchy-na-okrago.html
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten tutek pomoże w uszyciu romantycznej okrągłej podusi.
Serdeczności :)
Pochwała swojskiego bałaganu ;) Co za ulga :)
OdpowiedzUsuńHa! Ja też w tym roku chcę z maszyną powalczyć trochę. Jakiś "wirus" przez blogosferę idzie? :D
OdpowiedzUsuń