Pięć ostatnich latarni znad brzezinowego zagajniczka mruga do mnie jak kocie oczy. Dla mnie są ostatnie, ale dla mieszkańców tamtej ulicy pierwsze, odgradzają ich od wysnuwającej się znad ługa nocy, wyznaczają bursztynową granicę: tu jesteśmy my, nasze domy, zagrody, ogrody, a tam jesteś ty, nocy i twoje ciche królestwo. Pięć latarni jak pięciu strażników wspartych na świetlistych, rtęciowych mieczach.
Przy mojej uliczce nie ma latarni, noc wysnuwa się, cichopalca ile zapragnie, przynosi zapach śniegu, butwiejących liści, lecącego od puszczy wiatru. Dobrze mi z nocą, gdy stukam sobie w klawisze, słucham wahania zegara, który mruczy mi nad głową.
Pytam go, czy zrobić kakao? A on: tak, nie, tak, nie, tak, nie...
Iść już rozpalić w piecu? Tak, nie, tak, nie, tak, nie...
Czy Kalina ostatnio tylko ciastka robi? Tak, nie, tak, nie, tak nie...
Otóż nie, panie zegarze z zawadiacko podkręconym wąsem sekund. Gotuję też soję, ziemniaczki z cebulką, robię sałatki z burakami i bez, smażę kotlety z pęczaku, chodzę na spotkania z poetą, który o dziwo okazał się moim kolegą ze studiów, a wczoraj spędziłam dzień malując ilustracje do książki i pisząc.
Szkice koncepcyjne postaci:)
Święta nadchodzą spokojnie i powoli, jak nigdy.
Średni pokazał mi piękną klimatyczną muzyczkę mruczankową, słucham sobie. Mają swetry w renifery!
Wczoraj Elf zjawił się do pomocy przy ciasteczkach i wyszły magiczne, wiadomo, elfia robota. Duży zalicza kolejne wejściówki i kolokwia, poza tym ma już prawo jazdy w portfelu i nawet zachwycona matka przejechała się z nim samochodem, doznając uczuciawniebosamochodowzięcia. Mam nowego kierowcę w domu! Mały jeździ na ćwiczenia pływackie i nawet w jakichś zawodach pływackich zamierza startować. Poza tym ćwiczy kolędy na pianinie i śpiewa po całym domu: w stranie ijudejskoj, Wiflejem stoit. W jasełkach opanowanie roli posuwa się do przodu, wczoraj wysłuchałam utworu aaa, kotły dwa, pełne smoły obydwa. Miły tworzy stolarskie arcydzieła w warsztacie, a ja z domem zajmujemy się resztą. Celowo ominęłam kota, bo kot się obija. Tak nam płynie czas i już jaśnieje niebo, już gasną latarnie, Duży właśnie wstał, idę mu zrobić śniadanie.
Wczoraj Elf zjawił się do pomocy przy ciasteczkach i wyszły magiczne, wiadomo, elfia robota. Duży zalicza kolejne wejściówki i kolokwia, poza tym ma już prawo jazdy w portfelu i nawet zachwycona matka przejechała się z nim samochodem, doznając uczuciawniebosamochodowzięcia. Mam nowego kierowcę w domu! Mały jeździ na ćwiczenia pływackie i nawet w jakichś zawodach pływackich zamierza startować. Poza tym ćwiczy kolędy na pianinie i śpiewa po całym domu: w stranie ijudejskoj, Wiflejem stoit. W jasełkach opanowanie roli posuwa się do przodu, wczoraj wysłuchałam utworu aaa, kotły dwa, pełne smoły obydwa. Miły tworzy stolarskie arcydzieła w warsztacie, a ja z domem zajmujemy się resztą. Celowo ominęłam kota, bo kot się obija. Tak nam płynie czas i już jaśnieje niebo, już gasną latarnie, Duży właśnie wstał, idę mu zrobić śniadanie.
Mam zrobić naleśniczki na śniadanie, pytam zegara?
Tak, tak, tak tak!
Przepis na Elfie Ciasteczka.
250 g masła
2 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru
1 jajko, 1 żółtko
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
Jeśli ciasto za twarde, dodaję łyżkę śmietany. Zagniatam, wycinam, piekę około 15 minut w temp 180 stopni.
Lukier taki sam jak do domku z piernika.
Dziękuję, że znajdujecie czas, by tu zajrzeć w grudniowym zakrzątaniu:)
U mnie też za oknem noce jawią się jak bezkresna czerń. Latarnie daleko, nie zaglądają w me okna. Tak już chyba musi mieć dom na końcu wsi ;)
OdpowiedzUsuńMruczanka cudna... słucham już drugi raz i tylko brakuje mi tego tik, tak, tik tak... może byłoby mi raźniej ;)
Moja babcia też miała dom na końcu wsi:) Albo na początku, jak patrzeć od pól i ogrodów. Mam nadzieję, że smutki odpłyną i będzie ci pogodniej na duszy. A pierniczków twoich nigdy nie zapomnę, mam je pod powiekami, nawet jak zamknę oczy:)
OdpowiedzUsuńJak dobrze z rana zatopić się w tak błogim spokoju, jaki od Ciebie płynie. Wtuliłam się w Twoją pół-nocną opowieść o codzienności i tak mi dobrze... :)
OdpowiedzUsuńPa!
PS Ktoś przecież musi się poobijać! ;))
Poranną opowieść, Ewciu:) Ale wtulaj się, tulaj do woli. Koty opanowały obijanie się mistrzowsko, liga wszechświatowa:)
UsuńMoje miejsce to środek miasta ,tu noc jest zawsze niepełna ,a zegar też tyka ,tylko ja nie umiem rozmawiac z zegarem ,ale i tak go lubię :))
OdpowiedzUsuńKończysz Karczmę Zarzecze , ze swoimi ilustracjami ? Czekam z niecierpliwością :) Możemy zahandlować ,za książkę z autografem , jeden z moich dyniaków . Wiem że u Ciebie byłoby mu dobrze :))))
Nie Zarzecze, a wcześniejszy projekt, książkę dla dzieci o wodniku Mokraczku. Już skończona, tylko przepisuję na komputerze i rysuję obrazki. Pokażę wam kilka jak zeskanuję:) Potem w kolejce jest Wnuczka, a potem może Zarzecze. Wodnika zaczęłam pisać, kiedy Duży był taki jak Mały, więc widzisz, jak mi powoli idzie:) A dyniaka biorę w ciemno:)
UsuńTeż mieszkam na skraju wsi, gdzie ciemność i cisza bywają nieprzeniknione. Dzisiaj dostałam prezent od Czajnika - skoczył z szafy do łóżka w bardzo swawolnym nastroju, więc wstałam, żeby go odosobnić. I wtedy zobaczyłam ten wschód słońca nad lasem taki, że poleciałam budzić Ogniomistrza. Nie wiem jeszcze, czy zdjęcia wyszły:)
OdpowiedzUsuńWitam w stowarzyszeniu porannych oglądaczy wschodów słońca, Hanuś! I nocnej ciemności:)
UsuńDo Ciebie zawsze miło zajrzeć :) A u mnie jeden kocurek zaczął cwaniakować i za każdym razem jak z pokoju wychodzę, to mi na ostatnią chwilę wskakuje do środka, tuż przed zamknięciem drzwi. No i muszę się wracać za urwisem, na rączki brać i wynosić. Dopiero od tygodnia tak ma, i tylko wtedy jak sama w domu jestem. Przy Sebastianie nawet nie próbuje, wie że zostałby mniej łagodnie wyrzucony za drzwi :P
OdpowiedzUsuńNasza kocia wciska się szybciej niż światło^^
UsuńMogłabym sobie tu siedzieć i siedzieć i wsłuchiwać sie w to tyktakanie Twojego zegara .I patrzę gdzie to słonko ? Zachodzi przed kościołem czyli grudzień ,luty , marzec . W kwietniu zachód słońca zasłania mi kościół a od maja aż do września zachody podziwiam z drugiej strony kościoła. Latarnie zaraz zaświecą. Ja w nocy mogę nie świecić światła bo i tak jasno. Sedno wsi po prostu. Ciekawa jestem co ten Twój miły tam struga ? Mruczanka mi się nie otwiera. Spróbuję później raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńMiły tworzy szafę. Ja mam zachody słońca zawsze za lasem, co najwyżej przesuwają się od brzóz do modrzewi i sosen:)
UsuńTykanie zegara uwielbiam, ilustracje podziwiam, o przepis na kotlety z pęczaku zapytuję, a ciasteczka kocham za zabawę, jaką dają przy wycinaniu i dekorowaniu. I oczywiście ciepło pozdrawiam "odpalając zapodaną" przez Ciebie mruczankę :) Aha, kota głaszczę po nosku ;)
OdpowiedzUsuńPrzepis jest prosty: ugotowac pęczak, albo wziać resztę z obiadu, dodac puszkę rozdrobnionego tuńczyka, jajko, bułkę tartą, dosmaczyć, zrobić kotleciki, usmazyc i już:)
UsuńKot pomruczy z rozkoszą, jak to on:)
Pomnąc jako Wachmistrzowic permission de conduire zyszczeł i powozić automobilem począł, przedkładam by w całej okolicy rozwiesić jakich tablic, banerów i bilbordów, że taki to a taki na drogi wyjeżdża i ma pierwszeństwa niczem karetka na sygnale, chyba że kto chce mieć kłopotów...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Biorę do serca:) Na szczęście lasów u nas dostatek i ugorów, jest gdzie ćwiczyć po piaszczystych drogach:)
UsuńJak ja lubię kruche ciasteczka! Wczoraj też robiłam 1 blachę i troszkę. Goście zjedli w jeden wieczór :) Podsyłam też inspirację muzyczno-świąteczną: https://papelmachemusic.bandcamp.com/album/ve-dilo-en-las-monta-as-christmas-ep Do rychłego zobaczenia!
OdpowiedzUsuńDo rychłego, Elu:) Pod znajomym adresem!
UsuńI jakie to pięękne, co podesłałaś. Cudne:)
UsuńKiedyś niechcący znalazłam i się zauroczyłam w ich słodkiej muzyce :)
OdpowiedzUsuń