Czas z wdziękiem kicnął do przodu, jak wiosenny zając, a ja mam zaburzenia temporalne, choć wczoraj jeszcze byłam pewna, że co to dla mnie.
Kotka dzisiaj zapragnęła wyjść na dwór o trzeciej w nocy, pora za wczesna, by coś robić, bo ludzie w domu śpią, więc zaszyłam się w ciepło snu z powrotem, a potem już nie mogłam wstać, bo śniły mi się smoki, a kiedy przestały się śnić, było dziesięć po siódmej. Dwadzieścia po siódmej chłopaki powinny wyjechać do szkoły...
Owszem, towarzystwo wyjechało, bez śniadania, z kanapkami z piątkowym chlebem, bez soku i zaspane tak, że bardziej sunęło niż szło. Nawet o czasie, a ja zostałam w cudownym poniedzielnym i pourodzinowym chaosie, ze smokami w pamięci, z głową wirującą jak planeta i z temporalnym zdumieniem.
Za oknem deszcz, zimny, maszerujący po szarawych trawnikach jak zaciężne wojsko. Stanęłam sobie przed lustrem, żeby popatrzeć, jak moja dusza odmawia współpracy w starzeniu się. Też tak macie? Tam powinna być kilkunastoletnia dziewczyna, w tym lustrze, moja dusza jest tego pewna jak liczby Pi. Ta, która jeździła do internatu w czerwonej apaszce i która zbierała resztki ze stypendium na gitarę. Gitarę kupili mi w końcu nauczyciele, na koniec maturalnej klasy moja rada pedagogiczna zrobiła zrzutkę i od wychowawczyni dostałam kopertę wypchaną banknotami. Ile ta gitara ze mną pojeździła do Stańczyk, w Świętokrzyskie, w Bieszczady... w końcu umarła, kiedy pociąg do Zagórza zamknął na niej automatyczne drzwi - wchodziłam ostatnia, na plecach miałam plecak, na plecaku gitarę, ja się wcisnęłam, plecak i gitara nie. Pęknięte pudło mam w piwnicy, bo jestem sentymentalna jak Jane Austen.
A wracając do lustra - widzę te dusze dziewczyn w oczach staruszek, kobietek w wieku postmodernistycznym i tych całkiem młodych.
Kiedy patrzymy sobie z Miłym w oczy, też widzimy tego chłopaka i dziewczynę, którzy spotykali się dwadzieścia lat temu, w maju, pod czeremchą. I nic z tym nie zrobię, opakowanie się zmienia, ale dusza jest nieustępliwa jak Pippi, robi co chce i ledwo za nią nadążam. Chce zdrapywać żywicę z czereśni i robić domki na drzewie, nosić sukienki w kwiatki i rysować mapy nieistniejących krain, piec babeczki i śpiewać. Wszystko, byle nie być poważną mamą trójki synów, w garsonce i z patentem na doskonałość. Dzisiaj w tym zimnym deszczu i zabałaganionym poranku ta łobuzerska dusza chce kawy z mlekiem, czekolady i precelków, więc wybaczcie i zrozumcie, trudno. Dałabym jej szejk ze szpinakiem, ale mówi, że jej zimno i nie chce sprzątać. Opowiada mi o smokach i każe sobie włączyć piosenki z flecikami.
Kiedy patrzymy sobie z Miłym w oczy, też widzimy tego chłopaka i dziewczynę, którzy spotykali się dwadzieścia lat temu, w maju, pod czeremchą. I nic z tym nie zrobię, opakowanie się zmienia, ale dusza jest nieustępliwa jak Pippi, robi co chce i ledwo za nią nadążam. Chce zdrapywać żywicę z czereśni i robić domki na drzewie, nosić sukienki w kwiatki i rysować mapy nieistniejących krain, piec babeczki i śpiewać. Wszystko, byle nie być poważną mamą trójki synów, w garsonce i z patentem na doskonałość. Dzisiaj w tym zimnym deszczu i zabałaganionym poranku ta łobuzerska dusza chce kawy z mlekiem, czekolady i precelków, więc wybaczcie i zrozumcie, trudno. Dałabym jej szejk ze szpinakiem, ale mówi, że jej zimno i nie chce sprzątać. Opowiada mi o smokach i każe sobie włączyć piosenki z flecikami.
Słucham, robię kawę i włączam nam te fleciki, zaglądając w okno, czy deszcz przestał na tyle, żeby choć skrawek błękitu błysnął.
Nie błyska.
Na obiad zrobię więc gorące, ziemniaczane placki, a potem babkę ziemniaczaną.
Jeśli ktoś jeszcze ma temporalne zaburzenia, solidaryzuję się z nim z zapałem.
Jeśli ktoś jeszcze ma temporalne zaburzenia, solidaryzuję się z nim z zapałem.
Placki ziemniaczane oraz babka ziemniaczana, przepis
- około kilograma ziemniaków, najlepiej takie już stare, pomarszczone i mączyste. Niektórzy wolą robić placki i babkę z młodych, ale dla mnie bardziej sycąca, kaloryczna, słodka i konkretna jest ta z ziemniaków w wieku balzacowym:)
- dwa jajka
- duża cebula lub dwie małe
- marchewka
- ze dwie duże łyżki mąki pszennej, łyżka bułki tartej
- do babki opcjonalnie kasza jęczmienna, ugotowana w osolonej wodzie z liściem laurowym
- przyprawy: ja używam tylko soli, pieprzu, majeranku i lubczyku
Jak zrobić?
Ziemniaki, cebule i marchew przepuszczam przez wyciskarkę, myślę, że maszynka do mięsa też się nadaje, stare źle mi się tarkują. Dodaję jajka, przyprawy, mąkę i bułkę tartą, mieszam łyżką, zostawiam na kilka minut i smażę na oleju.
Tego samego farszu używam do babki, dodając opcjonalnie trochę ugotowanej kaszy jęczmiennej. Babki jest więcej i jest bardziej zwarta, taki myk.
W wersji wegańskiej nie daję jajek ani mąki pszennej, a tylko dwie łyżki mąki jaglanej i jedną ziemniaczanej. Smakuje bosko:)
Babkę piekę w mniejszych kokilkach, ale można też na blaszce, łatwiej wtedy kroić do podsmażania. Pyszna jest na drugi dzień, podsmażona na chrupiąco i złoto.
O
babce ziemniaczanej
Kto
nie jadł w zimny wieczór babki ziemniaczanej,
przyrumienionej
złotem na wesołym ogniu,
w
gębie pieca rumianej, niech podniesie rękę.
Trzeba
mu na talerz
nałożyć szczodrze, hojnie,
okrasić
rozmową i jasnym żartem, herbatą,
serdecznym
pochyleniem głowy. Niech świece
palą
się aż do świtu, z dali gra harmonia.
Aż
noc zgęstnieje, aż będziemy tylko
garstką
nomadów przy kruchym ognisku,
tak
uparcie wierzących, że przegnamy mrok,
zwykłą,
ludzką radością i zapachem jadła.
Oj, tak, tak - dusza swoje, a powłoka swoje. ;) Czy to oblicze ze zmarszczkami wokół oczu, z keską prawie pionową od nosa do ust i kilkoma poziomymi na czole, to ja? Tak, to ja. Te srebrzyste nitki tu i tam to też moje? Tak, moje. Ale wiesz, nie przeszkadza mi to zbytnio. Najważniejsze, że dusza się nie starzeje!
OdpowiedzUsuńUściski
Ja też sądzę, że się nie starzeje, najwyżej obrasta - w doświadczenia, bogactwo, jak dom w pamiątki i meble. Auden napisał: bądź różnorodny, ozdobny, subtelny i mądry. Staram się:)
UsuńDusza się nie starzeje, ale łka coraz częściej i coraz bardziej sentymentalna. A może jednak sie starzeje uwięziona w starzejącym się ciele... Smoki lubi nadal, pamiątki ogląda, tak samo zachłannie czyta baśnie... Sama nie wiem, jak z nią jest. Z tą moją duszą.
OdpowiedzUsuń:)
Wiesz, z tym sentymentalizmem to też mam podobnie. Na bajkach dla dzieci się wzruszam:)
UsuńKalino przed chwilą przeczytałam ostatni odcinek Zarzecza . Cóż mogło Ci się śnić innego ?Tylko smoki !!!
OdpowiedzUsuńPod przedostatnim napisałam komentarz ,którego chyba nie przeczytałaś :)) Te placki ziemniaczane i opis śmierci Gawina ,jak Ty to godzisz ze sobą ? Kalino niech Twoja dusza zawsze będzie tak młoda ,aby było w niej miejsce na te wszystkie nie wiem jak to nazwać : fantazje , dziwy :)))
Moja dusza na szczęście też opiera się ciału . Kilka lat temu z okazji swoich urodzin popełniłam taką myśl : Ciało mi mówi że mam spooooro lat ,a dusza mu na to a g....o prawda ,troche niepalamentarnie ale prawdziwie :)))))
To nie był ostatni, tylko najnowszy, precyzuje, do ostatniego jeszcze trochę... jestesmy gdzieś tak w połowie fabuły.
UsuńJak ja to godzę... samo się godzi. W każdym z nas są takie spokojne i ciepłe rejony, jak rozgrzane polanki w lesie, ale sa i ciemniejsze, gdzie się smutnieje i te całkiem mroczne, gdzie czasem musimy pójść, żeby docenić światło:)
Miałam na myśli ,że najnowszy . Masz rację każdy z nas ma mroczne zakamarki , ale mało kto potrafi znalezć dla nich takie ujście . Podziwiam :))
UsuńZawsze jestem jedną nogą trochę tam:) Dziękuję, Mario.
UsuńKalino, babke ziemniaczaną robili moi dziadkowie( pochodzili z Wilna) od strony taty i on sam- tylko, że u nas do babki dodawano wędzony boczek uprzednio pokrojony w kosteczkę lekko podsmażony wraz z tłuszczykiem, który się wytopił oraz majeranek. W ten sam sposób robiono też kiszkę- tym farszem nadziewano flak. Zarówno babka jak i kiszką była obowiązkowo podawana z barszczem ze śmietaną. Pycha ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
U nas wersja wegetariańska, ale ta boczkowa to klasyka, moja babcia tez tak robiła. A barszcz obowiązkowo. Bajka:)
UsuńW moim rodzinnym domu na babke mówi się kućmok, lubimy wszyscy i placki i babkę.Gdy 4 lata temu byłam w okolicach Augustowa jadłam przepyszny zetaw akładający się właśnie z podsmażonego kawałka babki, kartacza jednego z wody i połówki podsmażonego oraz kawałka kiszki ziemniaczanej.Do tego surówka z kapusty.Pycha. Moja dusza dziwuje się że jest taka młoda a mieszka w czymś takim starowatym.
UsuńMoże dzisiejsza pogoda nastraja do takich przemyśleń? Spojrzałam rano w lustro, zobaczyłam srebrne odrosty i też zastanawiałam się dlaczego jeszcze nie dorosłam?
OdpowiedzUsuńU mnie też jakaś stara baba "odbija się" w lustrach... chyba będę musiała pogadać z partnerem, co on sobie wobraża, żeby staruchy do domu sprowadzać ;)
OdpowiedzUsuńAle mi ślinka pociekła na placki i babkę... dziś już za późno na delikatesy...
Jutro się jednak zmobilizuję!
Pozdrawiam Halina
No dobrze, przyznam się: jeszcze nigdy nie jadłam babki ziemniaczanej. :)
OdpowiedzUsuńPlacki tak, nawet rodzina mówi, że niezłe mi wychodzą. :)
Z tą duszą to tak dziwnie jakoś, zatrzymała się jakby, a nadal się rozwija. A ciało się już tylko starzeje.
Pozdrawiam:)
Nawet u mnie to 24 w środku dziwi się tym zmarszczkom wokół oczu ;) A ja to się muszę zgłosić, że babki ziemniaczanej nie jadłam. Nigdy.
OdpowiedzUsuńOj też tak mam! I mój miły też tak ma :-) I wierzyć mi się nie chce, że ja - te dziecię - taka niepoważna, gdzie wokoło wszyscy już jakby dojżali - matką dwójki jestem - bo skąd to tak i kiedy to tak? A wiek biologiczny - no cóż - jest i co rok się zmienia, ale to jakoś zupełnie w niczym nie przeszkadza :-)
OdpowiedzUsuńA przez Twe zdjęcia, to aż mi smak się zrobił na placki, a o tej porze przecież nie zrobię... Więc może jutro :-)
P.s. - ptzepraszam za orty jak się wymknęły - nie mam siły ich sprawdzać, a z natury zawsze coś wyjdzie nie tak...
"Tarkują" , urocze, dzis wszyscy mówią "ścierają na tarce". Tak mówiła moja łomżyńska Babcia ("muszę ztarkować kartofle" ) przy okazji robienia babki czy pyz ziemniaczanych.
OdpowiedzUsuńEch, Babciu, gdzie teraz jesteś?
chyba jednak "starkować"!
Usuń