Nabyłam nową błękitną ceratę do kuchni, bo stara już pocięta, a ceratę w kuchni lubię i już. Była u mojej babci, była u mamy, jest u mnie. Jest praktyczna i trochę staroświecka. Ma wzór w różyczki i jak się ją kupiło, pachniała trochę jak nowe opony, ale przetarta wodą z cytryną poczuła się lepiej i teraz jest już zadomowiona i chętnie wita towarzystwo szklanek z kompotem. Jest gotowa na wyzwania nawet w rodzaju nóż wyjęty z nutelli.
Czeremcha stoi w kuchni, przebiśniegi już przekwitają.
Od jakiegoś czasu wolę niedobór dekoracji niż nadmiar. Nie śpieszę się też z wielkanocnymi ozdobami, czekają na swój czas. Tylko wiosnę wpuszczam bez ograniczeń.
Wstawiam gałązki do dzbanka, żeby cieszyły oczy.
Ostatnie kilka dni spędziłam w ogrodzie:
- obcinając suche gałęzie świerków, te na samym dole, które zawsze tracą igły i wyglądają jak z opowieści Poego. Było z tego wspaniałe ognisko, które mały szturchał patykiem i iskry leciały do nieba
- grabiąc liście. Jesienią nie grabię, bo boję się, że już tam jakieś owadzie towarzystwo zabunkrowało się na zimę, teraz mam nadzieję, że już uciekło i pobutwiała liściowa kołderka trafi na kompost
- przycinając co się da
- pieląc i grabiąc
- wyrównując obrzeża trawnika
- przesadzając liliowce i irysy
- wykopując resztki topinamburu - pozbyłam się go na razie z wzajemnym zadowoleniem
- posadziłam dwie róże parkowe i jedną wielkokwiatową w kolorze burgundu
- dwie irgi
- nawożąc borówki i iglaki
- podlewając, bo sucho jak na pustyni Gobi
- podziwiając nieustanie każdy wyłaniający się, zielony centymetr czegokolwiek, od glistników po trawy, pokrzywy, podagrycznik i tulipany
- obserwując szpaki. Mamy trzy rodziny z gniazdami, szpaki przypominają mi wielką, kłótliwą, włoską rodzinę, w dodatku zabawnie drepczą po trawniku na piechotę, wydziobując coś w trawie
- wywożąc jakieś sto taczek zielska, darni, kłączy i perzu
Sieję różności na rozsadę.Wyciągnęłam wiosenne buty na płaskim. Prochowiec i starą torbę listonoszkę. Kupiłam Małemu zieloną kurtkę. Jeżdżę dużo rowerem. Zaczęłam uczyć się chodzić z kijkami. Sprzątam. Podczytuję, np Magdę Umer, która tak się usprawiedliwiała Poniedzielskiemu:
- Andryou! Nie pisałam - gdyż wiośniałam!
Ja też wiośnieję. Objawia się to zagapianiem się na lecące ptaki, wkładaniem zielonej apaszki, piciem herbaty na tarasie, malowaniem ławek, uśmiechaniem sie szeroko i łakomym zerkaniem na sklepy ogrodnicze.
Studiuję też przepisy na serniki, w tym jaglane. A wracając do Poniedzielskiego umiłowanego, to napisał on tak:
(...)
A więc nie siedzę, nie czekam, tylko współprzejawiam i wiośnieję.
A Duży właśnie dzisiaj skończył 20 lat.
Gdziekolwiek pójdziesz, pamiętaj, że najpiękniejsza droga prowadzi do domu, Synku.
Kochający cię Mama i Tato.
Wiośniej, wiośniej, ja też to robię. Wszystkiego, co najwspanialsze dla Dużego :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze, co można robić na wiosnę, Gigo:) Wiośniejmy!
UsuńWiośnienie jest bardzo przyjemną czynnością i stanem. Ja na przykład mam napady na wyrzucanie masy niepotrzebnych rzeczy i odzyskiwanie przestrzeni dla siebie, mam też apetyt na owoce, których w zimie prawie nie jem.
OdpowiedzUsuńA ilekroć nadchodzi wiosna natychmiast widzę wiosenny piknik Ani Shirley i jej koleżanek, te wszystkie wiosenne pyszności w koszykach i gubienie nieromantycznych kaloszy:)))
Pięknego życia dla Dużego!!!
Dzięki tobie chyba zrobię piknik! Niech tylko się zazieleni.
UsuńDużemu już przekazałam wasze życzenia, uśmiechnął się:)
Też kupię ceratę , przypomniałaś mi , że w moim domu rodzinnym też zawsze była a Mama kupowała nową na Wielkanoc, stara służyła do wyłożenia półek w kredensie kuchennym. Wiosnę zaklinałam dziś z Mozartem " Przybywaj piękna wiosno" Pozdrawiam wiosennie Małgosia
OdpowiedzUsuńRobię to samo, starą wykładam półki w spiżarni.Odpozdrawiam też wiosennie.
UsuńA ja starą wynoszę do letniej kuchni;)
UsuńTak, "do wiosny trzeba stanąć" - to celny tekst:)
OdpowiedzUsuńDużemu życia pełnego fascynacji, pasji i miłości...
Mnie sie kojarzy z mobilizacją - stanąć jak do boju:)
UsuńPoniedzielskiego "Idzie wiosna" nie znałam, i aż się wzruszyłam widząc go oczami wyobraźni - jak on to świetnie napisał! Ale przynajmniej teraz wiem, że też jak najbardziej wiośnieję. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kalinko za te cytaty!
No i wszystkiego naj, naj, naj dla Dużego - to będzie dla Niego wspaniały rok! Howgh! :))
Ewo, mnie urzekła ta stara grusza nad rowem chybionej melioracji. Cudne. Kochane.
UsuńTo jest dla nas wszystkich wspaniały rok:) Przekazuję:)
No właśnie dokładnie ten fragment rozczulił mnie dokumentnie! :)
UsuńKalino, kojarzysz taką scenę z Przystanku Alaska? starszawy właściciel baru poczuł "zew ziemi", zapłacił farmerowi, wpiął się w uprząż i cały dzień orał na jego polu; wrócił do domu, nie mogąc wyprostować pleców; młoda żona musiała je prasować ciepłym żelazkiem; wszystkie poczułyśmy wiośniany "zew ziemi"; wszystkiego dobrego dla Dużego, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Mamy Dwudziestolatka :-)
OdpowiedzUsuńPisz Kalinko, nie przestawaj... wiośniejemy to cudowne!!
OdpowiedzUsuń