L. M. Montgomery
O poranku świergot wróbli, niespożyty, donośny, za nic mający sobie fakt, że ludzie chcą spać, ponieważ musieli wypuszczać kotkę o czwartej rano i przeganiać kocury miotłą, bo zawodziły jak banshee.
Słońce maluje okno złotem, powietrze pachnie, na trawie szron, topniejący z każdą minutą. Pachnie kawa, Mały ubiera się do szkoły, oznajmiając z entuzjazmem, że dzisiaj tylko dwie lekcje i trzy świetlice, mamo, a po lekcjach pójdę na bazę, mamo, mamy taką tajną bazę z chłopakami, a tata mówił, że zrobi mi cztery miecze, a dasz mi do sklepiku złoty czterdzieści mamo...
Świat Małego jest pełen zadziwień.
Co ludzie myślą, że wróble myślą? Czy psy rozumieją koci język i co tasiemiec robi w brzuchu człowieka i jakby go rozciągnąć na ziemi, to jaki byłby długi, jak myślisz, mamo?
Próbuję odpowiadać na setki pytań, odrabiamy razem lekcje, ja rysuję chmurki, Duży wyjaśnia mu tajemnice czasów przeszłych, strugamy kredki. Korczak pisał, że należy dać dziecku całe powietrze, jakie mu się należy, całe światło. Trudno było mi to zrozumieć, kiedy byłam młodą mamą i myślałam, że dając swój czas i uwagę dziecku tracę coś z ograniczonej puli czasu własnego. Tymczasem to nie tak, w ogóle nie tak! Czas nie dzieli się na mój, twój, nasz, jest czasem wspólnym, domowym, jak chleb, jak światło, powietrze. Czas jest strumieniem. Można nabrać wody w wiaderko i odnieść sobie na bok, ale nie dziwmy się potem, że nie płynie, nie niesie liści, migotania światła, nie pluskają się w nim ryby i nie tętni życie. Czas żyje, kiedy się dzieli, a współuczestniczenie jest jednym z największych dobrodziejstw.
Pozwalam mu płynąć przez nasz dom, podwórze, zagajnik za ogrodem, przez błękit i kolejne lata, moje i ich. Niesie drewniane miecze, zabawy z psem, wyrastanie ze starych portek, zaręczynowe pierścionki, rowery, dźwięki gitary, wilgę w maju, nowe tapety w korytarzu, przyjaciół, rozbite kolana. Wszystko nasze, wspólne, domowe, własne, niepowtarzalne.
A od kilku dni czas przyniósł nam nową, świeżą i dopiero rozpakowaną z ciemnego pudełka ziemi wiosnę.
Ach, z jaką przyjemnością odwiązałam zieloną kokardę.
T o bardzo mądre spostrzeżenie - dawać czas. Dziś się wydaje, że nikt go nie ma w nadmiarze, że nie można przecież dawać tego, czego samemu się nie ma wiele... a tu taki paradoks. Dawać czas, to chyba najważniejsze co możemy dać drugiemu. A dzieciom w szczególności.
OdpowiedzUsuńCałuski wiosenne
Ja sobie myslę, że dawanie czasu jest wchodzeniem we wspólny czas wlasnie, dzieleniem się i łączeniem w jeden strumień. Nie umiem tego dobrze nazwać, ale tak czuję. Czas jak żywa woda.
OdpowiedzUsuń;) wczoraj mnie serce zakuło gdy mój maluch po 3 dobach przebywania ze mną bez przerwy (szpital) zapragnął pobyć sama z sobą.. do tej pory czas płynął nam wspólnie (przynajmniej ten domowy) a wczoraj po raz pierwszy w życiu powędrował na górę do swojej sypialni pobyć wyłącznie w swoim towarzystwie. Smutno mi.Dorasta? Ma 7 i pół roku..
OdpowiedzUsuńLamio, bycie we wspólnym czasie to nie zawsze bycie razem. Niech chodzi na górę, ja chodze w ogród lub w las - ale wystarcza świadomośc, że zawsze jest gdzie i do kogo wrócić, tak myślę:) Kiedy juz się przemyśli to i owo. To jak z muzyka - są nuty, są i pauzy:) Wszystko normalnie.
UsuńKalinko jak malowniczo i pieknie to opisałaś:)
OdpowiedzUsuńWiosna mnie nastraja, nawet taka nieśpieszna;)
UsuńBo to nie tylko o to chodzi, bo "poświęcić" (zupełnie nie pasuje mi tutaj to słowo) swój czas... Jeśli mi spędzając czas z dzieckiem mamy uśmiech na twarzy, to on też ten swój czas będzie chętniej dawał innym.
OdpowiedzUsuńHej Minn. Czytam Zarzecze jednym tchem. Ale nie mam się tam jak odezwać. Od czasu do czasu trafiam na drobne błędy. Zgłaszać Ci to?
OdpowiedzUsuńNie możesz komentowac tam pod postami? Powinno się dawać. A jeśli nie, to mailem na minstrella1@gmail.com
UsuńBardzo mi pomożesz:)
A potwierdź zaproszenie, wysłałam ci na maila;)
UsuńEch, chyba coś kulawo robiłam, bo klikałam w mailu akceptację, a potem już nie. I za każdym razem musiałam przechodzić tę samą ścieżkę. Może też dlatego znikały mi komentarze. To ja już tam grzecznie będę się wpisywać. Choć przeczytałam całe, to teraz z Mimonem będziemy chyba czytać jeszcze raz, bo mnie wczoraj męczył, a że byłam pod sam koniec, to już nie miało sensu zaczynanie. No i nie możesz jej tak zostawić. Czekam na dalszy rozwój akcji i zakończenie! Minn, dawno nie czytałam czegoś tak nie korzystającego z istniejących pomysłów.
UsuńA obudziłam się dopiero teraz, bo dopiero jak napisałaś, że chowasz bloga, to się zorientowałam, że coś takiego jest.
Niesamowicie mi miło^^ Jeśli będziesz czytac od początku i wyłapiesz nie4ścisłości czy poprawki, to napisz proszę gdzie i jakie. MI umykało czasem, bo zdarzało mi się miec między rozdziałami i kilka miesięcy przerwy...
UsuńCzas - jak naszyjnik z chwil nanizanych na nitkę życia. :) A najpiękniejsze są te z osobami, które kochamy... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja też, Grażynko:)
UsuńTo genialne spostrzeżenie: czas żyje, kiedy się go dzieli"... Piękne i trafne. Uświadamiasz Kalino tzw. "prawdy oczywiste", o ktorych w pospiechu zapominamy. Dziękuję bardzo. Pozdrawiam ciepło, choć do mnie zima wróciła z dużą siłą:))
OdpowiedzUsuńU nas nie ma zimy, nadal na plusie kilka stopni, choć wiatr zimniejszy. Czekamy na rozwój zielonej sytuacji!
UsuńTwoje refleksje wprowadzają mnie w dobry nastrój. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, tak chciałám:)
Usuń