Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fartuszki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fartuszki. Pokaż wszystkie posty

24 lutego 2018

Błękit i obracanie zimowej czapki na drugą stronę

Czuję się dzisiaj jak Too Tiki, która obróciła swoją czapkę na wiosenną stronę. To nic, że minus dziesięć za oknem. Co to minus dziesięć na Podlasiu! Zapytać kogokolwiek, to od razu ramionami wzruszy: panie, kiedyś to były zimy!
Kwitną hiacynty, za oknem słońce, które robi ze światem to, co Too Tiki z czapką.
Było tak. Jeszcze parę dni temu. Ciemno, ciemno...


A jest tak! Błękit!


Jeszcze miesiąc i pójdzie zieleń po tych brzozach, po wykrotach, zagonkach i ugorach. Zakwitną ałycze i mlecze. A póki co, Kalina wyciągnęła wiosenny fartuch!




Ta apetyczna miseczka z czymś tam, to jaglanka na zimno. Zjadłam taką w Bułce Z Masłem, bardzo smaczny lokal w naszym mieście. I postanowiłam ulepszyć, dodać więcej pesteczek i owoców. Więc taką wiosenną jaglankę robi się tak: parę łyżek ugotowanej kaszy jaglanej, lekko posolonej, zmiksować z jogurtem - wrzucić dwie gruszki pokrojone, jeden banan, dosypać maku. Udekorować czym się ma, dałam też mrożone maliny, potem przed jedzeniem to sobie mieszamy łyżką i jest pyszna, lekka  jak chmurka jaglanka. Można schłodzić sobie.





Miły do jaglanki lubi grzanki, moczone w mleku i smażone na klarowanym masełku. A dla wegańskiej części rodziny jaglanka na mleku kokosowym lub migdałowym i budyniowe ciasto kokosowe od Olgi Smile.W mojej wersji dałam jeszcze malin, a ponieważ ciut mąki kokosowej mi zabrakło do wagi, dosypałam tej z ciecierzycy. Ciasto też smaczne, choć nie tak białe:)





Dzieci w domu, razem z Miszą Rozbójnikiem, nasza kicia koczuje wysoko na lodówce lub na szafie. Mały pokaszliwał, wiec dostał babciną miksturę z cebuli na miodzie, a do picia imbirową herbatkę. Do naszego karmnika przylatuje kos. Prawdziwy kos. Nie mogę się napatrzeć i zastanawiam, czemu nie odleciał? Czarny, ze złotym dziobem, ekscentryczny jak angielski lord. Od razu Szekspir mi się przypomina i niezrównany Spodek:
- Koooos chodzi w ciemnej barwie, a dziób mu złoty wisi!
Może jeszcze luty i mróz, ale ja już naprawdę czuję się jak ten zmęczony koń, co za zakrętem stajnię zobaczył. Tak mi się ckni za zielonym, za ciepłym wiatrem, za grzebaniem w ziemi. Pomidorki posiałam! W tym roku więcej rosyjskich odmian, Anna Russian, i żółte Banana, i bycze rogi, i Bull's Heart, i dwie czarne - Black Sea Man  i Black from Tula. I Arkansas Marvel. Jeszcze mam do wysadzenia papryczki i koktajlowe, to po niedzieli. Jaka radość, czuć ziemię pod palcami. No to dla wszystkich Soffici.

Ptak gwiżdże wśród janowca
i jego gwizd brzmi jak pocałunek
Wiosna się zbliża, serce moje.



15 listopada 2014

W kuchennym fartuchu jest moc.

Dzisiaj będzie o fartuchach i fartuszkach. Bo jest to strój szamański, niezwykły i eteryczno - archetypiczny, coś między sacrum Eliadego a teatrem Goffmana. W kuchennym fartuchu ukryte są kobiece sekrety - wędrujemy w nim od małej dziewczynki, przez podlotki z warkoczem, krzątające się kobietki mamy, aż po ukochaną babcię, w którą można się wtulić, by poczuć zapach szarlotki. Jest to jeden z bardziej kobiecych i ukochanych  przeze mnie strojów, choć bardziej to dla mojej babskiej duszy uniform, elfi i wróżkowy mundur, w którym jako kobieta stawiam czoło światu. Kiedy mam fartuszek, jestem Wodzą (odmiana wodza, ale bardziej bojowa) mojej kuchni, świat staje się oswojony, jak łaszący się do nóg kot, a moc jest ze mną. O tak, moc kuchennego fartuszka...

„Ryba Filifionki była gotowa punktualnie o drugiej. Kryła się w wielkiej, dymiącej, przyrumienionej zapiekance. W całej kuchni pachniało jedzeniem kojąco i przekonywająco. Kuchnia stała się rzeczywiście kuchnią, bezpiecznym miejscem gdzie roztacza się opiekę nad wszystkim, tajemniczym sercem domu, jego najgłębszym wnętrzem, gdzie nic nie grozi”. 

"Mama poszła do kuchni, żeby zagotować wody z sokiem.
- Tam jest nie pozmywane – zawołał Muminek żałośnie.
-Dobrze dobrze – powiedziała Mama. – wszystko się zrobi. "

"Filifionka sprzątała. Wszystkie garnki, jakie tylko były, stały na kuchni i grzała się w nich woda, szczotki, ścierki i miski, tańcząc wyskakiwały ze swoich szaf. Poręcz werandy zdobiły przewieszone przez nią dywany. Odbywało się kolosalne wręcz sprzątanie, największe jakie ktokolwiek kiedykolwiek widział. tamci stali wszyscy w ogrodzie i dziwili się widząc jak Filifionka wpada i wypada, wychodzi i wraca, z chustką na głowie, w fartuchu Mamy Muminka tak dużym, że okręcona nim jest trzy razy.(...)O zmierzchu wszystko znalazło się na swoim miejscu – czyste wybłyszczone i wywietrzone, a zdziwiony dom patrzył na wszystkie strony przez świeżo umyte okna. Filifionka zdjęła chustkę z głowy i powiesiła fartuch Mamy Muminka na odpowiednim kołku."

Nigdy mi się nie sprząta tak dobrze, jak w fartuszku. Jak miło wytrzeć zamączone lepieniem ciasta ręce o kolorowy perkal. W kieszonce fartucha chowają się znalezione na dywanie czy szafkach drobne monety, klucz, pendrive, spinka do włosów, wizytówka, koralik jarzębiny, kasztan spod chłopięcego łóżka. Kobiety szyły i szyją sobie fartuchy, bo to alegoria domu, to poemat bez słów, to strój ogarniającej świat, silnej i kruchej zarazem mamy, która pomiędzy ciastkami, pyrkoczącym rosołem, tomikiem Achmatowej czy Mussetem staje na przeciw wilkom tego świata... Tak, teraz Pratchett:)

"W Lancre zawsze rodziły się mocne, zdrowe kobiety. Lancrański farmer potrzebował żony, która bez trudu własnym fartuchem zatłucze wilka na śmierć, gdy spotka go podczas wycieczki do lasu po drewno."

Fartuchy są piękne. To nie stylizacja, to nie przebranie, to materializacja kobiecego ducha w kuchni, coś jak czary Mary i Dicka z Tajemniczego ogrodu. Mama Muminka w pasiastym fartuchu jest dla mnie taką samą ikoną prawdy jak cudowna Zuzanna Sowerby, mama Dicka.

"Mary schyliła się i zaczęła z zapałem całować kwiatki(...) Dick uśmiechnął się:
- O Boże! Nieraz tak całowałem matkę, gdy wracałem z wrzosowiska po całodziennej bieganinie, a ona stała w drzwiach, oblana słońcem, taka pogodna i dobra!"

Kochajmy fartuszki. Nośmy. Wyciągnijmy z szafy. Im więcej fartuszków, tym lepiej!
A teraz parada.


I po tym fartuszkowym wstępie pytanie tendencyjne, do osób uzdolnionych i rozumiejących potrzebę posiadania fartuszka: KTO uszyje mi coś takiego, jak na zdjęciu niżej? Bo mnie zauroczyło kompletnie...


P.s. Troszkę przymrużam oko w tym poście, pisząc o archetypach i Goffmanie, a tym bardziej Eliade w fartuszku..:)

Ps2. Duży zdał dzisiaj prawo jazdy, za pierwszym podejściem, błędów zero. Teoria też 100%, czyli mam drugiego kierowcę w domu! Hura, hip hip:)