Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nalewka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nalewka. Pokaż wszystkie posty

11 kwietnia 2014

Magiczna, wiosenna podróż. Druga ścieżka za brzozą i prosto na ugory.

Nie mogłam w szkole wysiedzieć. Ostatni dzień przed rekolekcjami i wolnym tygodniem! Słońce, wiatr jak balsam na duszę, błękit, a godzina za godziną za biurkiem dłuży się jak rękawy starego swetra. Zabrałam dzieciaki na dwór, nad rzekę, trudno, zdania złożone podrzędnie i współrzędnie poczekają. Oglądanie bocianów na rozlewiskach też jest kształcące.
A skoro tylko znalazłam się w domu... koszyk w dłoń, tenisówki na nogi, aparat w kieszeń puchowej fufajki, bo jednak chłodny ten cudowny wiatr z lasów, pachnący już szaleństwem młodej, budzącej się zieleni. 


Wiosna czekała zaraz za furtką, gotowa na spotkanie, co za błogosławieństwo mieszkać pięć minut od lasu, a za lasem ugory, łąki, pola i ścieżyna. Rozdwajająca się przy topolach, na drogę zuchwałą i dziką, pędzącą ku cmentarzowi i leśnym wrzosowiskom, oraz na drogę wiejską, udreptaną, koleinami rozjeżdżoną, wesoło towarzyszącą małym, drewnianym domkom i połaciom ogrodów za drewnianymi płotami. Moje Kalinowo najmilsze.



Ten moment wiosny jest cudem sam w sobie. Czy jest coś urokliwszego niż maleńkie koraliki białych pączków wiśni i mirabelek, perełki jeszcze ściśnięte, nieśmiało otwierające się dopiero, tak czyste na tle starych, zimowych badyli i młodych pędów kwietniowych?



Coś piękniejszego, niż plamy kolorów; baśniowy róż kurdybanka w otulinie z mszystej zieleni, młode mniszki, już- lada chwila- wybuchną powodzią złota?


Coś piękniejszego, niż listki brzozowe, klonowe, modrzewiowa miękkość, o którą pieszczotliwie ocieram policzek, witam się jak ze starymi przyjaciółmi: dzień dobry, kochani, przetrwaliśmy zimę!
Pod topolami liszki czerwonawe, pospadały już z gałęzi, kiedyś w szkole chłopcy wrzucali je dziewczynkom za kołnierze...


Kosz pęcznieje, a jeszcze do ogrodów nie doszłam nawet! Mam już pączki porzeczek i brzóz do suszenia, kurdybanek i mlecz, czeremchę, podbiał, natargałam gałęzie obsypane kwiatami, będą jak znalazł do kuchennego wazonu.


Na przełaj przez ogrody - dzień dobry, sąsiadko, tak, jeszcze mamy siano do królików, dobrze, przyjdę, jak się skończy- i już jestem w ogródku przy domku mężowej mamy. Stara ulica- bardzo stara, w tym roku mija 500 lat od założenia Kalinowa, może już wtedy ulicą Kowalską wędrowali do tutejszego kowala przyjezdni z Brańska, Doratynki, Bielska?


Ogród wita mnie przystrojony wiosenną zielenią; kępy tulipanów, szafirki, stokrotki, niebieskie oczy niezapominajek, wschodzą orliki, klon puszcza pąki, opuszczony ul śpi, wszystko jak w zaklętym zamku, gdzie czas się zatrzymał.


 Brzoza, którą sadził Miły. Jego klon. Drzwi i okienka zamknięte, cyt...


 Urok wiejskiego ogrodu, niewymuszonego, przyjaznego, sadzonego bez planów, bez wielkich zakupów, z tego, co pod ręką. Kosz pęka w szwach, łup jest obfity: niezapominajki, szafirki, różowe słoneczka stokrotek, mlecz dla królików, uf.


Powrót pełen radości, kładę dobro roślinek, cud natury na stół, podziwiam, delektuję się... będzie suszenie, macerowanie, napary będą, bukiety, fotografie, wspomnienia... a jutro na obiad cykoria, szpinak, łosoś w cieście francuskim. I jeszcze ten moment, gdy stoję na ganku,  wystawiam twarz do wiatru, pozwalam mu plątać włosy, jak pachnie, kosie, śpiewający w sosnach, czujesz, jak pachnie?

Taszcząc swój koszyk, pełen wiosny, celebruję szczęście.

01 września 2013

Szczęście

  

Miły wrócił.
Teraz odsypia zmianę czasu. Za oknem niskie, popołudniowe słońce, w tym słońcu astry jak gwiazdy, głosy dzieci na trawniku, dalekie "łubu dubu" ze stadionu, gdzie świętują  akurat dożynki. Siedzę, popijam herbatę i celebruję szczęście.  Dziękuję wszystkim za pozdrowienia, komentarze, uśmiechy, dobre słowa. Jak sobie wszystko poukładam, napiszę więcej, także nowy rozdział Wnuczki, bo czeka w kolejce. Ale najpierw plany wynikowe, zakupy, ostatnie mirabelki z gruszkami, pierwsze śliwki, maliny, maliny, maliny... I oczywiście cieszenie się tym, że rodzinka razem. Głowa mi się za nimi obraca, jak słonecznik.
Z nowości to mam przepis od mamy Roksariusa na nalewkę z malin:


Nalewka malinowa.




1 litr malin, 1litr wódki, 3/45 kg cukru, 1/2 szklanki miodu wielokwiatowego, 1/4 l spirytusu.




Owoce zasypać cukrem na noc, potem dodać wódkę i rozpuszczony miód. Po miesiącu przefiltrować, dodać spirytus i zlać do ciemnej butelki na 2-3 miesiące.




O to być przepis na nalewkę, życzymy miłego gulpania 
Jutro zaczyna się szkoła, zaraz uprasuję trzy białe koszule, sama mam wrzosowomalinową sukienkę od Miłego, jak znalazł, aby więcej uśmiechu. Choć ja teraz mogłabym  obdzielić radością ze dwie elektrownie i byłby prąd  :) Pozdrawiam wszystkich czytaczy, widziałam wspaniałości na zaprzyjaźnionych blogach, cudne szare kratki i paski u Green canoe, latarenkę z my place, śliczny kredens przy kwiatowej, słoneczniki i podróże u Gigi, niesamowite kocisko u Zenzy,  pozdrawiam Penelopę, kasiorkowe i lniane serca... obiecuję nadrobić czytanie i komentarze, liczę na te dłuższe wieczory, bo dnie juz mam zajęte.
Jesień przywędruje niedługo, już zaproszenia wysyła ze spadających liści na tańce z koralami kaliny we włosach i we wrzosowych kieckach. Spiżarnia się zapełnia, króliki się wygrubasiły, kupiłam  zamszowe buciki zamiast sandałów i nową torebkę. Dialog w sklepie:

Ja: Potrzebuję dużą, pakowną torebkę o wytrzymałych uszach, żeby weszło A4.
Pani W Sklepie: Pani nauczycielka, tak?

Nic się nie ukryje^^