Spadł dzisiaj rano. Mały z błyskawiczną szybkością znalazł się na dworze, by wypróbować antyśniegowe rękawice - ja MUSZĘ dotknąć śniegu, mamo! Zachwyt w małym gardziołku, pierwszy tego roku czerwony nos i zmarznięte policzki, pierwsze ślady małych bucików na tarasie, oprószonym kilkumilimetrową warstewką eterycznego puchu.
A ja patrzyłam na niego i musiałam, po prostu musiałam patrzeć, tupiąc w papuciach i szlafroku przy zimnej szybie ganku. I tak za wiele przegapiłam jego zachwytów i zdziwień, radości i smutków, bo akurat byłam zajęta ważnymi sprawami dorosłych. Tyle, że teraz, u progu czterdziestych drugich urodzin, wiem, że nie ma ważniejszych spraw, niż wyglądanie przez okno, jak mały ludzik tupie z uciecha po zamarzniętej trawie, liże pierwszy śnieg wysuwając różowy jęzorek, by pieczołowicie pozwolić rozpuścić się śniegowej pacynce.
Nie ma ważniejszych spraw, niż poranna kawa z Miłym, gdy świat dzieli się smużką pary znad filiżanki na dwie asynchroniczne połowy - naszą, tutaj, i tą mniej ważną, tam.
Nie ma ważniejszych chwil, niż próba upakowania niechętnego Średniaka w zimową kurtkę, włóż, bo zmarzniesz! Ale ta mi się nie podoba. Jest dobra, po Dużym, ciepła, czarna, jak lubisz! Ale ja właśnie nie lubię czarnego, odpowiada mój syn, wkładając CZARNĄ, cienką, jesienną i wiatrem podszytą wiatrówkę.
I nie ma ważniejszych chwil, niż robienie mleka z miodem dla podziębionego Dużego, który właśnie napisał kolokwium z psychologii społecznej i już też wie, co to jest dysonans poznawczy.
W Kalinowie pierwszy śnieg, króliki zapakowane do ciepłej piwnicy, kota gdzieś poszła, nie wróciła po nocy - troszkę się niepokoimy, tak to już jest, jak człowiek da się kotu oswoić.
Dzisiaj się dowiem, czy z moim żelazem już lepiej, będą wyniki.
No i pora otworzyć ptasią stołówkę, najwyższy czas, sikorki w cytrynowych kamizelkach już patrzą na mnie z wyrzutem co ranka zza okna sypialni.
Jak wrócę z miasta, będę piec ciasteczka migdałowe.
Bo nie ma ważniejszych spraw:)
Zdjęcie stąd
U nas lokalni uczniowie wciąż chodzą do szkoły w bawełnianych bluzach z kapturem (z kurtkami przeciwdeszczowymi pod pachą lub w plecaku). Jak mawia moja sąsiadka, grzeje ich testosteron :-) Różna ta nasza Polska :-)
OdpowiedzUsuńTesiu, u nas zawsze jakoś odrobinę zimniej, niż reszta Ojczyzny. Średni najchętniej cały rok by w takiej bluzie przechodził, cóż, ja nie tracę nadziei na ewolucję w formę bardziej rozsądną:)
UsuńJak często zapominamy, że to sa własnie te najważniejsze chwile. Zwyczajne, codzienne, a zarazem piękne i wzruszające.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za "żelazo". ;)
Buziaki ciepłe przesyłam, bo u nas jeszcze jesień. ;)
Co do żelaza, zdecydowanie lepiej, bo miesiąc temu kryzys był spory. Jeszcze trochę i sięgnę żelazowej i hemoglobinowej normy:) A codzienność to najwyższa forma szczęścia, jak dla mnie.
UsuńDziękuję za dobre myśli!
Ważniejszych, z punktu widzenia Familii, iście naleźć ciężko byłoby...:) Ale takich, gdzie co może i o sobie samej pomyśleć, z jaką książką niezgorszą, przy kominku trzaskającem i kieliszeczku naleweczki jakiej grzecznej, ma się rozumieć, jeno dla zdrowotności przedsięwziętej...Hę? Nie było miło? Czego zatem życzę, jako i tych wyników jako się należy i kłaniam nisko, odmeldowując się:)
OdpowiedzUsuńChyba, że dla zdrowotności:)
UsuńDziękuję za życzenia, pomogły, bo wyniki lepsze!
Zdrowotność nade wszystko:)
UsuńKłaniam nisko i zdrowia żelaza przepijam:)
Grzeję się w Twoim ciepełku, Kalino!
OdpowiedzUsuńCzekaj, Hanuś, skarpety wełniane ci podsunę!
UsuńTak, najważniejsze są z pozoru najmniejsze sprawy i chwile... Ale to właśnie one są pamiętane po latach.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę i łagodnej zimy.
Dziękuję, Miko, na drugie wpływu nie mam, stoicko zniesiemy, co przyjdzie, a na pierwsze staram się polepszyć to i owo:)
UsuńWachmistrzu moje zbolałe serce ukoiła Twoja cudna polszczyzna, tuszę, że niekiedy coś w tym stylu na tym blogu zamieścisz. Pozdrawiam Ciociunia Kaliny białostocka. Azaliż możesz odmówić tak zacnej osobie steranej wiekiem? Kalina zostaw mi jedno ciasteczko małe.
OdpowiedzUsuńA więcej upiekę i w ładne pudełko Ciociuni zapakuję:)
UsuńŻyczenie WMPani moim obowiązkiem, osobliwie, że i Gospodyni przemiła:) Przecie, gdybym w nadmiarze zatrudnień nadto zwłóczył może, w temże sposobie własnego ja wiodę przedsięwzięcia, gdzie z serca zapraszam...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Azaliż te przedsięwzięcia utajone być mogą przed rzeszą gawiedzi i tylko nobilitowani o nich wiedzieć mogą? Waćpan uchyl miłośnikom blogu rąbka tajemnicy. Ciociunia upadająca pod upływem czasu i zaiste prawdziwej zimy. A Kalino ma podaruj ciociuni maćupci słoiczek przemrożonych jabłek.
UsuńNo jakżebym mogła nie podarować:) Już się delektujemy konfiturką. A wachmistrza Ciociuniu tu poczytać można, niech mi wybaczy to reklamowanie, ale z przyjemnością to robię:)
Usuńhttp://pogderankiwachmistrzowe.blogspot.com/
Tak nie ma ważniejszych spraw, ważniejszych niż te mała stópki, ta większa kurteczka i te egzaminy które bardziej stresują nas niż tych zdających. Nie ma ważniejszych spraw od porannej kawy wypitej z Tą osobą, osobą w oczach której jesteśmy tak bardzo wyjątkowi, jedyni niepowtarzalni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i odpowiedniego żelaza życzę, nie tylko żelaza ale i innych też :)
Dziękuję za miłe słowa, więcej tu ich niż sikorek pod moim pustym karmnikiem:) Aż cieplej na sercu... Żelazo jak usłyszało, że ma być lepsze, zaraz po rozum do głowy skoczyło i tendencję wzrostową podchwyciło. Pozdrawiamy serdecznie!
UsuńNo to sie wreszcie wzięło i ogarnęło, to żelazo weź mu paluszkiem pogróź, co by głupot nie robiło więcej :) A sikorki łakomczuszki się zlecą, jak tylko ha ha jak się to mówi zima pod ogony im zajrzy :)
UsuńZdróweczka życzę :)
Jak dobrze, że u nas jeszcze nie pada śnieg, jeszcze kwitną dzwonki, lobelie i nachyłek. Ja też dzisiaj zabieram się za ciasteczka :) Zdrówka :)
OdpowiedzUsuńLobelie, Wietrzyku? Dzwonki? U nas Narnia się zrobiła, i to jeszcze przed powrotem Aslana... Dziękuję za zdrówkowe życzenia, staram się mocno!
UsuńKalino :) cudnie i pięknie u Ciebie - jak zwykle zresztą - uwielbiam Twoje spojrzenie na świat,sama od razu patrzę pogodniejszym wzrokiem na bliskich i te ujemne temperatury za oknem. Nawiązując do Aslana, mój pierwszoklasista usłyszał, że nie wypożyczą mu w bibliotece "Narni" bo jest za m-a-ł-y ... ech..proza życia
OdpowiedzUsuńMój Młody już robi plany jak to dzień jego przebiegnie, gdy pierwszy śnieg spadnie! Wstanie, zje duże śniadanie, ubierze się ciepło i pójdzie na cały dzień na dwór. I wróci dopiero jak ciemno się zrobi i położy rękawiczki na kaloryfer :D Oczywiście jak tego śniegu nie ma, to wołami go nie wyciągniesz na dwór zazwyczaj ;)
OdpowiedzUsuńKochana moja, kiedy tu zaglądam, od razu wszystko układa się tam, gdzie być powinno. Dobrze, ze jesteś.
OdpowiedzUsuńKotka wróciła, od razu weselej, bo brak było tego mruczenia ogromnie.Co to się z ludźmi robi, jak kot sobie w ich życiu miejsce umości...
OdpowiedzUsuńDziewczyny kochane, o to chodzi, żeby cieplej sercu było. Lamio, Narnia pod cenzurą? Co sie to robi...Ankho, daj znak, kiedy spadnie u was;)
Co te dzieci w sniegu widzą? ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jednakże, że żelazo dało lepsze wyniki :)
Nawet zima zrobiła się jakaś taka ... CIEPŁA ;) Pozdrowienia! M.
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś! Aż się wzruszyłam... Moja mama też mi zawsze tak powtarza. Nie ma ważniejszych spraw... i wiem, że ma racje ;) Pozdrawiam ciepło i czekam na ciasteczka migdałowe ;) U mnie dziś była szarlotka ;) Zapraszam!
OdpowiedzUsuńA u nas mży wodą samą...
OdpowiedzUsuńTęskno mi za babcią, za domem ciągle zamieszkałym, za obiadem stojącym na stole zanim zdążyłam ręce umyć...ja od trzech dni podaję na obiad pierogi (z paczki), moje dziecko tęskni za wspólnym posiłkiem, a my...ciągle w podróży. Potrzeba mi długiej przerwy w wyjazdach - niech się Polska sama zbuduje, ja mam ważniejsze sprawy - obiad muszę zjeść z Rodziną:)