Coś bardziej jesiennego, niż czytanie w listopadzie "Doliny Muminków w listopadzie"? Prawie tak jesienne, jak czytanie Jesienina "Осень"? Tak, to czytanie Frantiska Listopada w listopadzie. Popijając zbożową kawę z ładnej filiżanki, patrząc za gałązki jaśminu za oknem staram się sobie przypomnieć, gdzie pierwszy raz przeczytałam jego wiersze? Czy była to czytelnia Książnicy Podlaskiej, pełna uroczystej ciszy, pąsowych aksamitów, szelestu kruchych stron pod złotymi aniołami lamp? Czy szklana, nowoczesna sala warszawskiego BUW - u, a może Czuły Barbarzyńca, a może Tarabuk, a może inny, zagubiony w jesieni antykwariat? Nie pamiętam. Ale pamiętam wers, który sprawił, że zatrzymałam się nad stroną...
Już nie chcesz ciemnego miodu, Antygono?
To były chyba te czasy, gdy zakochałam się w Demlu, Machulkovej,
Volkovej... czytałam czeską poezję i zapadłam w ten ciemny, pachnący
miodem i tajemnicą świat po uszy. I oto Frantisek Listopad, o nazwisku
jak jesienna poezja, pojawia się w moim życiu z tym magicznym wersetem:
Już nie chcesz ciemnego miodu, Antygono?
Musiałam czytać dalej, Musiałam, bo każde słowo było jak gemma, idealnie wyważone, idealnie wysmakowane, pełne obiecujących zagadek:)
Już nie chcesz ciemnego miodu, Antygono?
Miodu, który przyniosła ci piastunka z gór?
Już nie podnosisz piskląt, co wypadły z gniazd?
(...)
Już nie gawędzisz z rybakami, z palcem na ustach?
Już nie pytasz słońca o południe?
Już nie złocisz obłych kamieni małymi pędzelkami?
Już nie suszysz owczej wełny przy dźwiękach fletu?
O, jaki smakowity wiersz. Długi, za długi, by go tu przepisać z mojego niebieskiego kajetu. Ale mam drugi, kadr pięknych słów, zatrzymanych w przebłysku:
Od czasu, gdy się nie widzieliśmy, piłem długą wodę
Od czasu, kiedy nie rozmawialiśmy, myłem się czarnym mlekiem.
Od czasu, kiedy nie śpiewałaś...
Myślałam o Frantisku Listopadzie, wracając dzisiaj ze spaceru i fotografując zasypiający ogród. Te dwa słowa, tak idealnie opisujące listopad - już nie. Spróbuję pomyśleć o ogrodzie, jak Frantisek. Co mi wyjdzie?
Już nie powędruję wysokimi trawami, bosostopa.
Już nie przyniosę do wazonu ściętych o poranku róż.
Już nie posmakuję malin z maliniaka pod brzozami,
już nie zasłucham się w słowika gdy noc przyjdzie, cichopalca...
Przyszedł listopad, król brązów, sennego zamglenia, rozkrwawionego głogu i berberysu, w wieńcu z suchych, chmielowych szyszek. Teraz ogród zaśnie na kilka miesięcy, a potem dopiero marzec lub kwiecień wyzłoci go na nowo obłymi pędzelkami, jak Antygona swoje kamienie, a my będziemy spokojnie czekać, ukryci w radościach zimy jak róże pod stroiszem. A tymczasem warto choćby na jesień poczytać czeskich poetów, na przykład taką cudowną Inkę Machulkovą:
Na trzech pagórkach leży moje lato
na tym na przeciw jest biały dworek
Na czwartym pagórku jesień.
Panie Boże wieczornych ulic,
nie opuszczaj tego października.
A na jesienny uśmiech wylegująca się Kota Jesienna. Porzuciła lalki na rzecz owczej skórki, chytruska.
Nie znam tych wersów choć takie znajome się wydają. A gdy już wyczytasz wszystkie wiersze to zajrzyj do Capka i do jego "Roku ogrodnika" .Uwielbiam go czytać na przedwiośniu każdego roku .A teraz czmycham zagrzebać się w kupce szeleszczących liści.
OdpowiedzUsuńA wiesz Kalino, że właśnie dla tego Synka uczyłam się czeskiego, bo inaczej nie było szansy na poznanie. Dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych w "Literaturze na świecie" publikowano pojedyncze wiersze. Z czeszczyzną nam było trochę i rodzinnie po drodze. Też się "owczą skórką" zajmuję jesiennie filcując sobie to i owo na odzienie zimowe. Jesiennie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO, Owieczko - podziwiam zapał:) Ja np Demla też dopiero dzięki Literaturze poznałam, gdzie opublikowano poemat Miriam i pojedyńcze wiersze z tomiku o kwiatach. I nigdy juz na tę Literaturę nie trafiłam, a szkoda, bo nie zapisałam motta z tomu Demla, że każda pojedyncza roślinka dana jest nam po to przez Boga, by pocieszyć, uzdrowić i coś tam, coś tam... nie kojarzysz tego cytatu? Bardzo bym chciała mieć go w całości!
OdpowiedzUsuń