14 grudnia 2013

Barańczak, Ziemianin, Bojary i Cicha Karolina.



Śniegowa breja, szarość, zapachy igliwia, odwilż zamiast zimy. Dzień dzisiaj taki, jak z wiersza Barańczaka:

Milczkiem opadający, chyłkiem bielący się śniegu, 
cóż (...) za oknem, nad ranem może być w tobie jasnego 
I w tej szarości cichej, bezwietrznej, gdy spod śniegu wyglądają przymarzłe liście bergenii, badylki chryzantem, zuchwale czerwona błyśnie owocnikiem dzika róża - i nad tym wszystkim, roztrajdaną drogą, polami w szachownicę, bezlistnym smutkiem topoli, nagle zaczyna padać śnieg. Taki delikatny, nieważki, niewinny, jak oddechy aniołów, jak sny niemowląt, jak kocie mruczanki o zmroku. Patrzę zza swego okna, jak pokrywa świeżą warstwą puchu poręcz od tarasu, deski, dróżki, omszone trawniki. I słucham Karoliny Cichej, "Białystok majn hejm"...

Moje miasteczko zaczyna już szykować się do świąt. W sklepach dziewczyny przybiły już girlandy, w stosach leżą świąteczne tanie czekolady, tanie bombki, brzoskwinie w słoikach napinają pucułowate policzki, ksiądz rozdawał dzieciakom w mojej klasie karteczki z kolejnością spowiedzi, a apteka brzęcząca dzwoneczkiem ma spory zapas doppel hertza w świątecznych pudełkach. W tym roku modne są głowy Mikołaja w chińskich aureolach rozpięte na gwieździe z plastiku, do powieszenia w oknie lub na drzwiach. Na cowtorkowym ryneczku kupiliśmy dziesięć główek kapusty dla królików i bardzo smaczne jabłka, odmiany nieznanej, ale sprzedająca pani miała zabawne mitenki, zatroskane zmarszczki i starą kurtkę. Przypomniało mi się, jak  mieszkałam w internacie przy Złotej w Białymstoku i co rano szłam do spożywczaka na Fabrycznej, po sąsiedzku. Stała przed drzwiami taka sama zatroskana, maleńka babcia - po prostu musiałam zawsze coś kupić, raz sprzedawała żonkile (sezon wiosenny), innym razem korniszony, czosnek, słoiczek dżemu, albo wełnianą chustkę... Na Bojarach kwitły bzy wiosną, a śnieg taplał się z żużlowym popiołem zimą. Białystok majn hejm.
A w Kalinowie pada, patrzę za okno - jak powoli, jak lekko, piórka aniołów, strzępy snów, oddechy zimy.  I na koniec przekornie, listopadowo - Ziemianin.


Mam dla ciebie
Czajnik
Do parzenia herbaty
Taki zwyczajny
Porcelanowy
W banalne wzory
Ty przecież
Tak lubisz
Jasne i dobre wiersze
Przepić łykiem
Ciemnej herbaty
Gdy przyjdą
Listopady
 
  Adam Ziemianin "Prezent na jesień"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zostawisz ślad :)