Zaczynam przymierzać się do dekorowania domku; jutro robię wieńce z modrzewiowych szyszeczek, do tego będą serduszka od kasiorka, szydełkowe śnieżynki i szary len. Reszta to twórczość dzieciaków, a raczej Małego; dwa starsze osobniki współpracować nie chcą. Dekoracyjnie, bo kulinarnie jak najbardziej; z entuzjazmem przyjmują moje plany makowcowo - sernikowe i wigilijne. Zjedzą wszystko i ogólnie poza tym chcą mieć święty spokój.
Interludium poranne:
Mały rano na moje popędzanie z wyrzutem:
- Ty naprawdę myślisz, mamo, że ja mogę być szybki rano?
Z racji chorowania na gardło mam trochę więcej czasu i oglądam inspirujące obrazki domowo - dekoracyjne. Podobają mi się te skromne, bez ostentacji. Gałązki, len, włóczka, rękodzieło. Szkoda, że mam lewe ręce; nie umiem szydełkować ani szyć. Więc tylko podziwiam. Blogi, blogowe dzielne artystki. Cudności.
A nasz domek z piernika wreszcie gotowy, ozdobiony i cieszy oczy. Wspólna familijna praca, połaczenie talentów zdobniczych Małego, konstrukcyjnych Tatusia i organizacyjnych mamusi Kaliny (roztapiałam lukier i podawałam słodkości, zanim zastygł) - wszystko zaowocowało TYM.
Może po ciemku zrobię ładniejsze zdjęcia ze Świecami i Nastrojem, no i z kontrastem, póki co, dumna jestem z pierwszego w życiu babojagowego domku!
Nieeeeeeeee....no fantastyczny jest, żadna tam stodoła :)) ....mnie nigdy tak prosty nie wyszedł....pięknie udekorowany, bajkowy :))
OdpowiedzUsuńJa bym w życiu takie domku nie zrobiła :(, podziwiam dekoratora. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń