Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boże Narodzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boże Narodzenie. Pokaż wszystkie posty

13 stycznia 2025

O mój miły Augustynie

 ...wszystko minie, minie, minie.

Czytam Andersena.

I ilustruję sobie Andersena. Nie, żebym konkurowała z panem Szancerem, niedoścignionym mistrzem wyobraźni. Po prostu lubię, rysunek to moje wyznanie miłości dla tych baśni, mój sposób rozmowy.

No więc była już Gerda i Kaj, a teraz Świniopas. Najlepsza historia motywacyjna o tym, że czasem nie ma drugich szans. Nie chciałaś prawdziwego księcia, słowika i róży, sprzedałaś buziaki za magiczny garnek, to teraz masz.



A u nas święta już minęły. Jest krajobraz po bitwie, muszę rozebrac choinkę, bo nikt nie chce rozbierać choinki, posprzatać torby po prezentach, pozamiatać szpilki świerkowe ze smętnych girland, które zmieniły się w suche patyczki... 

I wiecie co, lubię to.

Lubię czas PO świętach, lubię domknąć tę furtkę, założyć fartuch i zrobić nowe. Miejsce na nowe. Lubię, gdy czysto umyte podłogi zapachną mydłem marsylskim, na kominku zjawi się nowa dekoracja, a w kuchni podpędzone hiacynty. Świat się zmienia i bardzo dobrze, zmiana świata jest jedyną stałą w życiu. Chcę nowej wiosny po zimie i nowych nadziei po chudych dniach. O mój miły Augustynie, wszystko minie i dobrze ci tak:)


 Śniegu napadało troszku

Powigilijne wspomnienie


Robię jedzonko dla ptaszków

Ubierać jest komu, a rozbierać to nie


Te trzy zdjęcia to to samo miejsce w ciągu dwóch tygodni.
Raz słońce, raz śnieg

Rudy się wywala na moich lalkach i śpi pod spódnicą

Prezent od Alicji! Ta książeczka. A mysia od Małego i jego dziewczyny. No.



Byłam na warsztatach malowania ze złotem w galerii, namalowałam bazyliszka


I tak sobie żyjemy




Dzień dobry, młoda Kalino, pamiętam, żeby się cieszyć ze wszystkiego, pamiętam

26 grudnia 2022

Jak babcia dzięki "toczce" przepis na jeżyka poznała. Oraz spokojnych Świąt.

 To była któraś z dawnych zim. 50, 60, 64, 66? Dawno. Wspominałam o tym pewnie, ale ta historia wypływa ze wspomnień co roku.

Babcia Miłego słuchała popularnej "toczki" - był to mały głośniczek radiowęzłowy, umieszczany prawie w każdym domu, popularnie zwany też Kołchoźnikiem. Wisiał wysoko, pod sufitem. Na poczcie znajdowała się bazowa stacja. Leciał  jeden program, można było co najwyżej wyciszyć, albo wyłączyć. Puszczano polskie przeboje, lecieli Matysiakowie, Jeziorany, propagandowe audycje, jedynie słuszna wizja świata, a czasem przepisy kulinarne. I tam, w tej toczce, babcia usłyszała, jak zrobić jeżyka.

Prawdopodobnie była to zastępcza wersja kutii, być może nieprawomyślnej. Taki makowy jeżyk wcale się ze Świętami nie kojarzył. A babcia  doszła do wniosku, że owszem, kojarzy się jak najbardziej. I tym sposobem na stole świątecznym rodzinnym u Miłego co roku, zawsze był jeżyk. Babcia, Mama Miłego robiła, a teraz ja. 

Sparzony mak, przekręcony dwa razy, posłodzony miodem, z bakaliami, z pokruszonymi ciastkami wewnątrz i z ciastkowymi kolcami na zewnątrz. Można było dodać ryżu ugotowanego. wtedy był mniej słodki.  Miał oczka, nosek, ryjek i ogonek. Żeby ładnie stężał, można było też dodać żelatyny, ale ja wolę rozpuszczanej na ciepło czekolady.

A toczka wyglądała tak. Zdjęcie pochodzi ze strony Radia Białystok, TU można usłyszeć piękny audioreportaż pani Doroty Sokołowskiej, Radio bez skali.


A jeżyk wigilijny w tym roku prezentuje się tak:


 

Co poza tym powiem, Święta mjają spokojnie, przygotowania były umiarkowane, z towarzyszącym mruczeniem. Kilka potraw, obowiązkowe bubliczki, pielmieni i makowiec. Wigilię spędziliśmy u Mamy, było kolędowanie rodzinne, wczoraj odwiedzili nas  moi byli uczniowie z gwiazdą, klarnetem i odśpiewaną męskimi głosami kolędą. Teraz jest najlepszy dzień, odpoczywamy w domu, pali się w kominku, koty mruczą i zalegają gdzie się da, są jeszcze pierożki i resztki jeżyka, dużo prezentowej herbaty, cisza, brak pośpiechu, przestrzeń dla myśli, wierszy, plumkającej  muzyki. Naprawdę, z każdym rokiem, im bardziej jestem starsza, tym bardziej Święta stają się spokojniejsze, cichsze, kryją się w głębi swoim sensem, jak korzenie roślinek pod pierzyną śniegu. Potrzeba mi coraz mniej i coraz prościej.Jestem wdzięczna sercu, że prowadzi mnie w tę stronę.




Poranek bożonarodzeniowy przywitał mnie takim widokiem w kuchni:





 Kto tu jest najładniejszym świątecznym prezentem?

 A za oknem polukrowany świt grudniowy.


No to, Zima w Milanówku, całkiem jak u nas:

I korzeń sosny i ten wrzosu
Pod śniegiem dobrze jest ukryty
W ogrodzie zima tańczy boso
Biała - jak białe greckie mity

Na szafie siedzi kot uczony
I czyta Sein und Zeit od końca
Przez ogród lecą trzy gawrony
Widać krwawiący zachód słońca



20 grudnia 2021

Kresowa piosenka, szydełkowe bombki i ubieranie choinki

 

Na trzydziestolecie Kresów, z piękną muzyką pani Agnieszki Glińskiej i moimi słowami, nagrana w studiu Rembrandt, w aranżacji pana Marka Kubika. Śpiewają kresowiacy, laureaci poprzednich edycji i przyjaciele konkursu poetyckiego Kresy. Słucham sobie do ubierania choinki. I tak cieplej na sercu, mimo różnych szarych Buk.

A te cudowne bombki dostał Miły w prezencie. I teraz je wieszamy.

 

I jak powiesiliśmy, to nastała bajka, dziadkowoorzechowa, koronkowa, szydełkowa i pachnąca choinką. I w sumie już u nas święta. jeszcze tylko wianek w kuchni, jeżyk z makiem i bubliczki, pieczone w piekarniku, z kminkiem, kapustą i grzybami, do barszczu. Nie mam parcia na sprzątanie, chce odpoczywać i  patrzeć za okno, na sikorki w sosnach. Puchatka zabawnie stuka na nie zębami i  popiskuje. Będę sobie teraz czekać, wyciągnę Dzieci z Bullerbyn, Zime Muminków i ten piękny wiersz

Leszka Długosza:

Urastaj mi powracaj cieniu domu dalekiego

I ty choinko pod oknem świetlista

Łzo czysta skryta u oka dziś mojego

Raduj się wesel mi się jeszcze

Dziecinne moje Boże Narodzenie

Po calutkim choćbym szukał świecie

Nie wypatrzę gwiazdki tak pierwszej

Nie napotkam pasterzy weselszych

– Nie ma już zim takich na Ziemi 

 















18 grudnia 2020

Nikt prócz zająca nie kochał jej! I życzenia.

 Kto pamięta?

Stała pod śniegiem... panna zielona!

Nikt prócz zająca nie kochał jej!


Miły z lasu dzisiaj przyniósł. Zapachniało świerczkiem. Bajką. Chociaż śniegu nie ma, roztopił się niestety, a z zielonego mchu i bluszczu pod morwą pachnie raczej przedwiośniem niż zimą.

Nie mogłam doczekać końca lekcji, aż w końcu nadszedł moment, w którym zaczęliśmy z Małym ubieranie drzewka. Mały już wyższy ode mnie, więc wieszał wysoko. I zabieliło się, zaróżowiło, zamigotało. A potem siedliśmy, piliśmy kakao i podziwiali razem z kotem ten cudny, głaszczący serce widok.

Zielony gościu, prosimy, wejdź:)






O co tyle hałasu, jak powiedziałby Bonifacy.

Lenimy się już dzisiaj. Ciemiernik w kuchni zakwitł, rozświetla grudniowe ranki. Nie mogę prasować, kot śpi na desce do prasowania. I bardzo dobrze.


Myślę teraz o rzeczach dobrych i jasnych, potrzebuje tego ogromnie. My wszyscy chyba. Dorzucam do kuszenia jeszcze dzisiejsze makowce. Według przepisu Babci, makowce muszą wyrosnąć trzy razy: ciasto w misce z rozczynem, na blaszce i w piekarniku. Zawsze się udają.



 Nie wiem, czy zbiorę się jeszcze do pisania w grudniu, ale gdyby nie, życzę wszystkim jasnych, dobrych Świąt  Bożego narodzenia. Będzie wigilia, nowy rok, potem wiosna i zakwitną żonkile. Tak będzie.

Gałczyński, dla nas. Tak pasuje dziś.

A podobno jest gdzieś ulica
(lecz jak tam dojść? którędy?)
ulica zdradzonego dzieciństwa,
ulica Wielkiej Kolędy.(...)

Jest cicho. Choinka płonie.
Na szczycie cherubin fruwa.
Na oknach pelargonie
blask świeczek złotem zasnuwa,
a z kąta, z ust brata płynnie
kolęda na okarynie:
LULAJŻE, JEZUNIU
MOJA PEREŁKO,
LULAJŻE, JEZUNIU,
ME PIEŚCIDEŁKO.