14 lutego 2021

Smutek

 Dzisiaj odeszła do Pana Mama Miłego. Kochana, serdeczna dusza. Człowiek wielkiego serca. Będziemy  zawsze tęsknić.


Ernest Bryll - Bliscy

(...)

 

Bądźmy dla siebie wierni kiedy rosną mury
Bo tyle w nas jest siebie ile ciepła tego
Które weźmiemy od kogoś drugiego
A drugi od nas weźmie i w sobie zatai

Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają

12 lutego 2021

Paszczak morsujący, kawa zimowa i wysoko ustawiona poprzeczka





"Goście zaś nadzwyczaj cenili sobie długie, trochę przebałaganione przedpołudnia, chwile, kiedy powoli robił się dzień, a oni opowiadali sobie, co im się śniło, i słuchali odgłosów z kuchni, gdzie Muminek przyrządzał kawę.Wszystko to psuł Paszczak. Zaczynał zwykle od stwierdzenia, że powietrze w mieszkaniu jest zbyt ciężkie i duszne, i rozwodził się, jak to chłodno i przyjemnie jest na dworze. Następnie zaś, nastrojony niezmiernie towarzysko, rozprawiał o możliwościach wykorzystania nowego dnia. 

- Czy to nie wspaniała rzecz: mróz! Nigdy nie jestem w tak dobrej formie jak w zimie. A wy nie wykąpiecie się przed śniadaniem?"

 

Oczywiście, Zima Muminków.  Uniwersalne zawsze.

Przyznam wam się, że zimą mam poprzeczkę ustawioną bardzo wysoko, w sumie  żeby się nie schylać, gdy pod nią przechodzę. Nie wychodzą mi żadne postanowienia. Piję więcej kawy niż powinnam i doskonale rozumiem wszystkich, snujących się w piżamach i opowiadających, co im się śniło, albo co sobie przeczytali przy kominku. Zawsze mnie lekko wzdrygało, gdy czytałam o paszczaku na nartach, z trąbą i zamiłowaniem do kąpieli w przerębli. Próbuję to zimowe zaleganie w domowych pieleszach tłumaczyć sobie przyrodą; każdy musi odpocząć, prawda? Ptaki jakoś nie latają za robieniem gniazd, koty grubaszą się na zapiecku, ziemia odpoczywa, organizm zamiast dietetycznych soków chce gorącej grochówki i herbaty z imbirem i miodem. Nic się nie poradzi, chociaż owszem podziwiam wszystkie morsujące paszczaki, które budują igloo.

Nie mam ostatnio za dużo energii. Siedzę w takim zakołdrowaniu wewnętrznym. Chowam się w cieple. Oglądam nasionka, czytam. Słucham, piszę, coś pomaluję, nie bardzo mi wychodzi, trudno, sama przyjemność malowania się liczy. Zalegam w fotelu przy kominku i parzę kawę, jem suszone śliwki i patrzę na sople. Karmimy ptaki, głaszczemy kota. Przetrwać, do wiosny. Na szczęście mam jeszcze dżem truskawkowy.

 

"Z uprzejmością wynikającą z nieczystego sumienia zwróci się do Paszczaka: 

- To musi być wspaniałe tak lubić zimną wodę.

- To najlepsze, co znam - odparł Paszczak rozpromieniony. - Odpędza wszelkie niepotrzebne myśli i fantazje. Wierzcie mi: nie ma nic niebezpieczniejszego od ciągłego przesiadywania w domu!

 - Hhy? - powiedział Muminek. 

- Tak. Od tego przychodzą tylko do głowy różne pomysły. O której jadacie śniadanie? 

- Kiedy nałowię ryb - odpowiedziała Too-tiki z przekorą.

 - Nie jadam ryb - stwierdził Paszczak. - Tylko jarzyny i jagody

.- A może konfitury z żurawin? - spytał Muminek z nadzieją. Duży gliniany garnek z przecierem żurawinowym był jedyną rzeczą, która nie miała powodzenia. Ale Paszczak odpowiedział:

 - Nie, najchętniej truskawki!"

 

09 lutego 2021

Biedaki

 Biedaki. Przychodzą z pól, muszą jakoś przedostać się lasem, uliczką, przez zwały śniegu. W karmniku naliczyłam ponad dwadzieścia sztuk rano, wróble, sikorki, szczygły, zięby, dzwońce. Nawet wielkie sójki wpakowały sie do karmnika, nawet kawka. I dwie sierpówki;)

Ale kuropatwy mamy w ogrodzie pierwszy raz od lat. A na budowie kamerka nagrywa sarny, wędrujące do kompostu chyba, bo w tamtą stronę. I lisy, i zająca. Prawdziwa zima.






05 lutego 2021

Taka piękna zima. Urodziny Kaliny.

 Jest naprawdę piękna. Od paru lat nie pamiętam takiego śniegu, mrozu, wyiskrzenia i scenerii rodem z Narnii. Jak to niegdyś bywało, jak z dzieciństwa mi się przypomina, jak opowiadała mama czy babcie. Kiedy się rodziła moja siostra wieziono ją saniami, a przed saniami szedł człowiek i rozgarniał śnieg. Rzeka była zamarzniętą drogą, a zaspy pod cerkwią sięgały ponad metra. A teraz w Kalinowie jest tak.





 
Przejechał pług wczoraj i zawalił nam wjazd, odkopaliśmy z Małym. Napadało, roztopiło się trochę i zamarzło, dzisiaj minus dwanaście.

 
Tak wyglądają często chodniki. Idzie się do sklepu ulicą.

 
A tu odkopane dróżki.

 
W ogrodzie roziskrzenie i biel.



 
Gdzieś pod tym śniegiem są podwyższone grządki. 
Kocisko się wygrzewa w słoneczku, w naszej salonowej dżungli.









Wszystkie kwiatki zniosłam do jednego pokoju, tylko tu jest dość światła. Jakoś sobie radzimy. I przyjemnie pić poranną kawę wśród zieleni. Dzisiaj Kalinie strzeliło czterdzieści osiem wiosen, z tej okazji pozdrawiam wiosennie, bo pamiętajmy, przyjdzie jeszcze wiosna, jakiej nie znał nikt. Czekajmy tylko cierpliwie:) I nam zakwitną wiśnie:)









 
mała Kalina