13 stycznia 2019

Rozbieranie choinki, chowanie wiosny w pudełku i babka ziemniaczana


I nadszedł ten dzień, i pożegnaliśmy choinkę. Bombki, do widzenia, światełka, żegnajcie. Wysuniecie się z piwnicy za rok, jak zawsze wtedy będziemy się zdumiewać z dziecinną radością - o, żołnierzyk! Szklane bombki w kwiatki, całkiem o nich zapomnieliśmy! O, a pamiętacie tego renifera z lusterkiem w brzuchu?!

Czasem mam wrażenie, że właśnie po to jest zima. Że Bóg chowa przed nami w zimowym pudełku kolory hiacyntów, kwitnące wiśnie i sianokosy latem, żebyśmy się cieszyli, gdy wrócą, na nowo, stęsknione, znowu pierwsze i świeże. Patrzę na karmnik na orzechu i wiem, że za trzy miesiące porzeczki pod nim zaczną zielenić się najwczesniej, pachnieć porzeczkowym aromatem wiosny, wyciągać gałązki do słońca. A teraz leży tu śnieg, zieleń schowała się, a w karmniku urzędują mazurki, sikory, sójki, nawet szczygieł i sierpówki. Lubię to tęskniące czekanie, to wibrowanie w palcach, aż do bólu. Tak bardzo chcę, wiosny, kwiatów, zielonego, słońca, ciepłego wiatru, pierwszego cytrynka...

Może bez zimy nie chciałabym tak bardzo? Nie umiałabym kochać, jak kocham? Nie doceniałabym?
Póki co, mamy śnieg, idą "kreszczeńskie mrozy", a my pieczemy babkę ziemniaczaną.
Przepis kalinowy - ziemniaki zetrzeć na tarce bardzo drobno, tak, żeby wyszło z cztery szklanki ziemniaczanej masy;  dodać pół szklanki puree z dyni, jedną startą marchewkę,  ja dodawałam mrożone puree dyniowe, dwa jajka, ze cztery łyżki mąki na blachę, doprawić suto pieprzem, solą, tymiankiem, posypać kminkiem, opcjonalnie pieczarki, podsmażone z cebulką, wlane razem z olejem, na którym się smażyły. Oleju nie żałować. Piec godzinę. Najlepsze na drugi dzień, podsmażane w paski po wystygnięciu:) Popijać barszczykiem.


 Jak ktoś ma ochotę poznać zdrowe, smakowite przepisy możecie zajrzeć też do Docika, zakręconej na tle zdrowego żywienia siostry Miłego;) Ja jutro upiekę brownie;)

05 stycznia 2019

Bałwankowy dzień


Każdy kiedyś lepił bałwana, prawda?


Na przykład Mama i tata Miłego, w pięćdziesiątym ósmym!



A u nas... Cicho, cichusieńko, przed siódmą, po ciemku, po wielkiemu cichu napadało! I to najlepszego do lepienia, puszystego, mokrego śniegu, jak nam się z małym oczy roześmiały! Bo teraz, dzisiaj my też ulepimy bałwana, ho ho.


Powoli widniało. Takie powolne, sobotnie poranki są najlepsze zimą. Nikomu się nie śpieszy, no, chyba, że do lepienia bałwanów. Można zrobić gorącą kawę i patrzeć przez okno, jak sypie, jak dnieje. Światło jest przesiane przez białe płótno nieba, jakbyśmy byli wewnątrz śniegowego namiotu. A do kawy jest ciasto Śnieżny Puch, w wersji Kaliny, czyli na biszkopcie zamiast na ciastkach. 

  

Ten mały bałwankowy obywatel nazywa się Stefek. Powstał szybko, z pośpiechu i chęci zrobienia jak najszybciej pierwszego tegorocznego śniegowego kompana! Stefek w wersji codziennej i Stefek w outficie świątecznym, ta dam. Z profilu, en face, na tle zimowego krajobrazu i pięknych okoliczności przyrody. Z nosem marchewkowym i ostrokrzewowym. Bałwankowy jednak lepszy, tradycja to tradycja.



 

Po powołaniu do istnienia Stefka Mały zabrał się do Ferdka, z małą współpracą mamy. Ferdek okazał się bałwanem sporym,  okazałym i statecznym. Dostał halabardę, szalik Dużego  i rudbekiowe ślepka.


Toczenie...


Toczenie musi być. Aż rękawice będą mokre, a do śniegu zacznie się przyklejać trawa. A śnieg pada, można wysunąć język i łapać śnieżynki. I poczuć się jak Muminek w lodowym lesie, gdy Too tiki zrobiła latarnię ze śniegu!



 





Trzeba od czasu do czasu przewietrzyć rodzinę.

Tove Jansson "Zima Muminków"



A noworocznie postanowione hiacynty już mam!

02 stycznia 2019

O rzeczach małych, czerwonych bucikach, sprawach niewielkich, postanowieniach i kubku czekolady

Zasiadłam sobie do pisania.  Za oknem pada śnieg -  cierpliwie, przez noc znowu nas zasypie. Jest drugi dzień nowego roku, to zupełnie tak, jakbym zrobiła tylko dwa ślady na świeżym śniegu! W szkole dzisiaj nikomu się nie chciało uczyć - wiadomo, po wolnym i przed wolnym, bo u nas każde święta idą podwójnie, także w kalendarzu juliańskim,  jak to na wschodzie. Ale z rzeczy małych ale budujących serce, to  Mateusz z ósmej stwierdził, że w końcu rozumie, na czym polega błąd tożsamości podmiotów, czyli czemu imiesłowu przysłówkowego nie można używać przy dwóch różnych podmiotach w zdaniu złożonym i na czym polega błąd w zdaniu : idąc ulicą, padał śnieg.
Poczułam się, jakbym miała w środku wesoły,  puchatkowy balonik.

Śnieg padał pięknie, szkołę ośnieżkowano, wszyscy życzyli sobie nowego, dobrego roku, a Mały skończył czytać "Dzieci z Bullerbyn". Z rzeczy małych ale przyjemnych to postanowiłam sobie kupić na wiosnę czerwone buciki, takie jak nosi Emily w tej piosence. Będę tak stać na jakimś morskim brzegu, patrzeć na fale, odchodzące i powracające i będę się cieszyć. Należę do mało logicznego gatunku osób, które zawsze pocieszają małe rzeczy, niewielkie sprawy i drobne postanowienia. Może być szara godzina rano, ale jest mi weselej, jak zrobię sobie herbaty z mlekiem w ładnym kubku.  Mogę przywlec się zmęczona, ale uśmiechnę się do sojki na sośnie, do czerwonych owoców dzikiej róży, do stadka gołębi, do  odbicia chmury w wejściowej szybie.  Nie ma niczego najgorszego, ciężkiego czy smutnego na tyle, by nie podnosiła mnie na duchu myśl o wiośnie czy   linijce z wiersza Cwietajewej: 
Jasny wieczór; nad koroną świerka
Miesiąc rzucił swój promień pierwszy


Miły wie o tym doskonale, dlatego stale i niewzruszenie powiększa się moja kolekcja przywożonych mi z podróży miękkich sweterków, czekolad, herbatek o zapachu persymon czy absolutnie fantastycznych zawieszek w kształcie szklanych bucików. Uchwycę się ich w godzinie potrzeby, to pewne. Kubek czekolady potrafi zrobić cuda, kiedy zbyt dziarski poranek zjeżdża do nas jak Paszczak w koszulce w zygzaki, grając na trąbie noworocznych postanowień. O tak.


A co noworocznych postanowień, nie powiem, mam kilka. Na przykład - kupić hiacynty, wypić czekoladę z maczanym ciastkiem, wrócić do rysowania. Posadzić więcej krzaczków malin. Posiać nowe odmiany pomidorków i mnóstwo kolorowych jednorocznych kwiatów - jeszcze nie wiem jakich, ale kolorowych. Przeczytać i oczywiście wcześniej nabyć genialne "Drzewa" z ilustracjami Piotra Sochy. Jestem zakochana po "Pszczołach". Muszę zacząć gromadzić nasionka i wyciągnąć z piwnicy farby. I odwiedzić sklep z hiacyntami. Póki mnie inspiracja łaskocze w pięty.
Moje postanowienia jak widać są całkiem przyziemne i realne, nic wielkiego, ja nie z tych, co latają wysoko. Jak mój ulubiony i z lubością czytany Poniedzielski powiada -

"Dość twardo stoję na ziemi, choć jestem w stanie czasem się unieść. Bezpieczną wysokością jest 1,50 m. Bo to i widać troszkę więcej, a i rodzina na to patrząc, myśli: „Wróci, wróci”."

No więc mam mniej więcej tak samo:)




01 stycznia 2019

Jasnego, dobrego roku

Dziękuję  za kolejny rok. Nasz rok.



Za  styczniowe poranki i drogę do szkoły.



Za lutowe jaglanki i czarodziejstwo skrzydeł nad Cramond



Za marcowe przebiśniegi i naleśniki



Za kwietniowe hanami i cud Wielkanocy




Za majowe bzy, konwalie i młodziutką zieleń brzóz przyjaciółek



Za czerwcowe maki i róże.




Truskawki, łąki w jaskrach i zapach piwonii z ogrodu Mamy



Za lipcowy ogródek, porzeczki i  lato





Za sierpniowe podróże, niebo nad Lindisfarne i wakacje




Za wrzosy we wrześniu, złoto jesieni i wszelkie dobro, które dostaliśmy


Za październikowe deszcze, szelest liści i smutki, dzięki którym stawaliśmy się lepsi i mądrzejsi


Za listopadowy deszcz i wszystko, co straciliśmy, żeby zrozumieć



Za Boże Narodzenie, śnieg i to, że jestesmy razem



I za nowy rok, że przyszedł, że nadal jest to światło w sercu. Niech nas otula. Dziękuję Wam, że czytacie i zaglądacie. Pozdrawiamy najcieplej! Jasnego, dobrego roku.


Kalina