Jakbyście poszli dalej naszą ulicą Cichą, staniecie na leśnym i łąkowym rozstaju. Takim zupełnie podobnym, do rozstaju z wiersza Frosta:
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną –
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną –
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.
Czasem stoimy w życiu na podobnych rozstajach. Nie są jakoś specjalnie dramatyczne, to nie są wybory z rodzaju rzućmy wszystko i wyjedźmy w Bieszczady - nie, po prostu nagle odczuwa się, że jest czas decyzji i ta podjęta teraz pozwoli pójść dalej, wyżej, zrozumieć coś, co do tej pory było zakryte. Na przykład to, że wszystkie wydane tomiki wierszy i wszystkie napisane piosenki nie zastąpią tego, co czuję, gdy patrzę jak Mały miarowo oddycha przez sen o poranku. Kiedy przerwałam pisanie doktoratu na trzecim roku, moja droga Profesor w szczerej rozmowie przy kawie, w uniwersyteckiej kawiarni powiedziała mi ciepło: pamiętaj zawsze o tym, kochana, że masz już trzy doktoraty w domu.
Świat zawsze jest Jedną Drogą i można iść nią, ciągle oglądając się w tył i wyszukując tej drogi niedoskonałości, ucząc serce niezadowolenia i goryczy. A można też w zachwycie iść tą ścieżką, czekając na to, co za zakrętem, dziękując za głosy ptaków, błękit, za tych, którzy idą z nami, dzięki czemu w ogóle iść warto. Musieliśmy się tu umówić, całą wesołą gromadą, żeby spotkać się na tej Jednej Drodze, w tym czasie i miejscu, posadzić nasze brzozy, wykopać studnię, dać dzieciom dom. Żeby odwiedzać się z przyjaciółmi, pisać sobie ciepłe słowa i odwozić dzieci do szkoły:) Musiałam wybrać tę drogę, żeby słuchać smyczków wiatru na mokradlisku, naciągać Małemu pościel w smerfy i wałkować ciasto, żeby witać Miłego w progu, robić Dużemu kanapki o szarej godzinie i czekoladę dla Średniego, zaspanego jak suseł stulecia. Ktoś inny dzisiaj chodzi przez zaspy pod uniwersyteckim zegarem, ktoś inny jedzie na konferencję "Stanisław Witkiewicz po stu latach". I dobrze, moja reszta wzięła się stąd, że poszłam swoją drogą. Nikt nie zastąpiłby mnie tutaj, nikt nie ścinałby wczoraj zamiast mnie gałęzi wiśni i derenia na grudniowy wianek, nikt inny nie czytałby z Małym Zimy Muminków, kiedy za oknem śnieg z uporem przemalowywałby krajobraz na biało, jak ogrodnicy róże w ogrodzie Królowej. Jaka ożywcza, przyjemna i serdeczna jest to myśl. I jaką daje siłę. Cieszę się, że Bóg po raz kolejny przypomina mi to dzisiaj rano, nie straszna Góra Prania, od razu weselej pobrzękują foremki na ciastka, huczy w piecu ogień i konstelacje jemioły na zaokiennych topolach wydają się układać w szeroki uśmiech. Czytam Lewisa, Cztery miłości:
"Jeśli chcesz mieć pewność utrzymania serca w stanie nienaruszonym,
nie wolno Ci go ofiarować nikomu(...) Otul je ostrożnie
swoim hobby i odrobiną luksusu, unikaj wszelkich komplikacji, zamknij
je bezpiecznie w szkatule lub trumnie własnego egoizmu. Ale w tej
szkatule - bezpieczne, w ciemności, w bezruchu, bez powietrza – ono się
zmieni. Nie będzie złamane, nie, ono stanie się nie do złamania,
nieprzystępne, zatwardziałe… Jedynym miejscem poza Niebem gdzie możesz
być doskonale zabezpieczony przed wszystkimi niebezpieczeństwami
miłości, jest Piekło."
W tym całym ponurym jesiennym czasie dawka pozytywnej energii była niezbędna :)Witam :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście, jest tyle tego, co cieszy, że jest siła na wszystko:)
UsuńBardzo, bardzo mnie podbudowałaś opisem wybranej drogi. Musiałam niedawno wybrać nową drogę i teraz staram się dostrzec w niej piękno. Ty mi pomogłaś. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJeśli mogłam choć troszkę pomóc, Jaskółeczko, to ogromnie się cieszę. Dużo ciepłych myśli wysyłam - nie zniechęcaj się, do pięknych rzeczy czasem trzeba się dokopać, a czasem wystarczy oczy otworzyć, z tym u mnie różnie, ale też próbuję:)
UsuńKalinko, jak zawsze w samo sedno:) Zazdroszczę Ci takiego wyboru, oj, bardzo.. Próbuję ogarnąć dwa doktoraty w domu:))) i pracę i mam coraz większe wrażenie, że rozmieniam się na drobne..Doktoraty:))) tu dobrze się dzieje i cieszą bardzo i zmierzają już ku samodzielności:))) Ale praca to coraz większe nieporozumienie.. Zobaczymy, dokąd ta podwójna droga zawiedzie... Dziękuję Ci ten wpis i przeserdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzisiaj rozmawialiśmy z Miłym o tym, że wszystko łatwiej robić, jak się w to wkłada serce. Gratuluję doktoratów:) I ja ci dziękuję za komentarz, za serdecznego ducha:)
UsuńTeż wybrałam rodzinę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z ponurej i zimnej Warszawy
Ewa
A śniegu wam nie kapnęło, żeby polukrować ponurość, Ewuniu? Posyłam pachnące kruchymi ciastkami serdeczności!
UsuńŚniegu niestety nie ma :(
UsuńKalino - czytam Cię od dawna ale nigdy nie komentowałam. Zazdroszczę Ci , że mieszkasz w tak uroczym miejscu.
Ewa
Jak to dobrze ,że na tych rozstajach Ktoś ustawia nam właściwe drogowskazy. Myślę ,że pani profesor była zesłańcem niebios. Tam wiedzą co dla nas dobre. A ja mam koleżanki , które mi zazdroszczą a drugie mi się dziwią. Rozumiem jedne i drugie i Ciebie też bardzo.
OdpowiedzUsuńPani Profesor to człowiek wielkiego serca i mądrości, dobry duch sporego okresu mego życia. U niej bron iłam magisterkę, do niej wróciłam dziesiec lat potem, by się dalej uczyć i dzięki niej zrozumiałam, ze robię to cały czas, a ta nauka domowo- doktoratowa jest ważniejsza niż inne. Dzieci są z nami na tak krótki czas w życiu - nigdy nie nadrobi się odłożonych na później chwil. Maszku, wysyłam ci śnieżynki z Kalinowa, padają cały czas:)
UsuńZ poprzedniego postu większość książek mam w domu, córka nie da wyrzucić choć mieszka daleko marzy jej sprowadzenie ukochanych książek do siebie. Ilustracje Szancera Grabskiego to dodatek i nie bagatelny wprost.
OdpowiedzUsuńSiostrzenica doktorat i ciąża, ale młoda to może podoła obowiązkom? Chociaż dzisiaj młodzi nie są silni a może tylko wygodni bardziej? Masz trzy doktoraty i masz co ogarniać i to piękno dookoła jest się z czego cieszyć. A jak tam barszczyk kisi się? :) Pewnie już można popijać. :)
O tak, barszczyk gotowy:) Dzisiaj powstaje jeszcze sałatka z buraków. MI się wydaje, że młodzi dzisiaj przede wszystkim nie mają poczucia bezpieczeństwa i danie go im to jedna z ważniejszych spraw...
UsuńNo tak...mój Ty Panie Boże dziękuję Ci i za dwa doktoraty i wielką Habilitację Muminka...:)
UsuńPozdrawiam, Pani Po Trzykroć Doktor.
Mama Muminka.
Nie mogę zwinąć wiśniowego wianka, bo mi wychodzi krzywe:)
Pa.
Ja zwijam z młodych gałązek, dość grubo, z dereniem i modrzewiem. Spróbuję zdac fotograficzną relację, gdy będę jutro wiankować:)
UsuńDoskonale zwijają się długie i giętkie pędy dzikiego wina, dobra baza pod różne dodatki; udanego wiankowania.
Usuń5 lat temu też stanęłam przed wyborem, stresująca praca czy rodzina. Wybrałam rodzinę :)
OdpowiedzUsuńWietrzyk musi latać swobodnie:) Pewnie nie było łatwo - ja akurat pracy nie musiałam stawiać na szali, pracuję w tej samej miejscowości, ale studia... dojazdy ponad 200 km. I poczucie, ze robię coś dla siebie, z czego nikt w domu nie skorzysta. Wysoka cena tylko za podniesienie ego i wędrowanie kolejne lata po bibliotece Babel. I jeszcze wiele innych powodów. Odkrycie, że mogę z tego zrezygnować i zwyczajnie zajać się życiem i rodziną, było ożywcze:)
UsuńKalino,tak lubię do Ciebie zaglądać.Inspirujesz mnie, pocieszasz, dajesz wiarę , że świat jest taki jaki sobie stworzymy, trochę wymyślimy.I że najważniejsza jest Miłość, do dzieci, do przyrody. I jeszcze pasja i zachwyt. Zyjemy trochę podobnie,podobna praca ,życie w domku z ogrodem, miłość do roślin ,zwierząt, zachwyt nad codziennością.Pisz proszę dużo i często. Dużo zdrowia życzę Halina
OdpowiedzUsuńHalino, dziękuję ci serdecznie. Głęboko wierzę, w to, o czym piszesz. A ja... piszę dużo, co widać zresztą na blogu, choć czasem przypomina mi się myśl Tuwima: "Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa". Czasem pewnie piszę za dużo:)
UsuńJa także czytam Cię od dawna Kalino...wspaniale piszesz. Nigdy nie komentowałam, ale dzisiaj nie dam rady...rozbroiły mnie Trzy Doktoraty, pozdrawiam Was:)
OdpowiedzUsuńNie wiesz, jak cenne są dla mnie wasze komentarze - każdy z nich jest wyróżnieniem, swiadectwem, że nie mówię w pustkę:) Mam nadzieję, że nie tylko hasające doktoraty cię sprowokują do dalszej rozmowy i jeszcze sobie w komentarzach pogawędzimy! Pozdrawiamy wzajemnie:)
UsuńMam czasami wrażenie, że to nawet nie my wybieramy, a ktoś z góry delikatnie nas popycha w odpowiednim kierunku; cenię sobie bardzo moje życie rodzinne, cieszę się każdym dniem, moje "doktoraty" co prawda już dorosłe, ale wielką radość przynosi ten maleńki, półroczny"doktoracik" Jaśko, bom przecież dumna babcia; pozdrawiam serdecznie o ciemnym jeszcze poranku.
OdpowiedzUsuńTak, Mario, na pewno też Ktoś:) A Jaśko to już habilitacja, kochana!
UsuńA ja cały czas staram się nie patrzeć w tył. Walczę ze sobą i nie zawsze jest łatwo... Niestety... Gratuluję wyboru i pogody ducha! Ciepłe pozdrowienia i dziękuję za ten tekst. :) Monika
OdpowiedzUsuńMoniko, tobie wzajemnie:) Dziękuję za Twoją obecność:)
Usuń