30 marca 2015

O zaburzeniach temporalnych, zimnym deszczu i duszach, co się nie chcą starzeć. Przepis na babkę ziemniaczaną i placki.

Czas z wdziękiem kicnął do przodu, jak wiosenny zając, a ja mam zaburzenia temporalne, choć wczoraj jeszcze byłam pewna, że co to dla mnie.
Kotka dzisiaj zapragnęła wyjść na dwór o trzeciej w nocy, pora za wczesna, by coś robić, bo ludzie w domu śpią, więc zaszyłam się w ciepło snu z powrotem, a potem już nie mogłam wstać, bo śniły mi się smoki, a kiedy przestały się śnić, było dziesięć po siódmej. Dwadzieścia po siódmej chłopaki powinny wyjechać do szkoły...
Owszem, towarzystwo wyjechało, bez śniadania, z kanapkami z piątkowym chlebem, bez soku i zaspane tak, że bardziej sunęło niż szło. Nawet o czasie, a ja zostałam w cudownym poniedzielnym i pourodzinowym chaosie, ze smokami w pamięci, z głową wirującą jak planeta i z temporalnym zdumieniem.
Za oknem deszcz, zimny, maszerujący po szarawych trawnikach jak zaciężne wojsko. Stanęłam sobie przed lustrem, żeby popatrzeć, jak moja dusza odmawia współpracy w starzeniu się. Też tak macie? Tam powinna być kilkunastoletnia dziewczyna, w tym lustrze, moja dusza jest tego pewna jak liczby Pi. Ta, która jeździła do internatu w czerwonej apaszce i która zbierała resztki ze stypendium na gitarę. Gitarę kupili mi w końcu nauczyciele, na koniec maturalnej klasy moja rada pedagogiczna zrobiła zrzutkę i od wychowawczyni dostałam kopertę wypchaną banknotami. Ile ta gitara ze mną pojeździła do Stańczyk, w Świętokrzyskie,  w Bieszczady... w końcu umarła, kiedy pociąg do Zagórza zamknął na niej automatyczne drzwi - wchodziłam ostatnia, na plecach miałam plecak, na plecaku gitarę, ja się wcisnęłam, plecak i gitara nie. Pęknięte pudło mam w piwnicy, bo jestem sentymentalna jak Jane Austen.
A wracając do lustra - widzę te dusze dziewczyn w oczach staruszek, kobietek w wieku postmodernistycznym i tych całkiem młodych.
Kiedy patrzymy sobie z Miłym w oczy, też widzimy tego chłopaka i dziewczynę, którzy spotykali się dwadzieścia lat temu, w maju, pod czeremchą. I nic z tym nie zrobię, opakowanie się zmienia, ale dusza jest nieustępliwa jak Pippi, robi co chce i ledwo za nią nadążam. Chce zdrapywać żywicę z czereśni i robić domki na drzewie, nosić sukienki w kwiatki i  rysować mapy nieistniejących krain, piec babeczki i śpiewać. Wszystko, byle nie być poważną mamą trójki synów, w garsonce i z patentem na doskonałość. Dzisiaj w tym zimnym deszczu i zabałaganionym poranku ta łobuzerska dusza chce  kawy z mlekiem, czekolady i precelków, więc wybaczcie i zrozumcie, trudno. Dałabym jej szejk ze szpinakiem, ale mówi, że jej zimno i nie chce sprzątać. Opowiada mi o smokach i każe sobie włączyć piosenki z flecikami. 
Słucham, robię kawę i włączam nam te fleciki, zaglądając w okno, czy deszcz przestał na tyle, żeby choć skrawek błękitu błysnął.
Nie błyska.
Na obiad zrobię więc gorące, ziemniaczane placki, a potem babkę ziemniaczaną.
Jeśli ktoś jeszcze ma temporalne zaburzenia, solidaryzuję się z nim z zapałem.


Placki ziemniaczane oraz babka ziemniaczana, przepis

- około kilograma ziemniaków, najlepiej takie już stare, pomarszczone i mączyste. Niektórzy wolą robić placki i babkę z młodych, ale dla mnie bardziej sycąca, kaloryczna, słodka i konkretna jest ta z ziemniaków w wieku balzacowym:)
- dwa jajka
- duża cebula lub dwie małe
- marchewka
- ze dwie duże łyżki mąki pszennej, łyżka bułki tartej
- do babki opcjonalnie kasza jęczmienna, ugotowana w osolonej wodzie z liściem laurowym
 - przyprawy: ja używam tylko soli, pieprzu, majeranku i lubczyku


Jak zrobić?

Ziemniaki, cebule i marchew przepuszczam przez wyciskarkę, myślę, że maszynka do mięsa też się nadaje, stare źle mi się tarkują. Dodaję jajka, przyprawy, mąkę i bułkę tartą, mieszam łyżką, zostawiam na kilka minut i smażę na oleju.

Tego samego farszu używam do babki, dodając opcjonalnie trochę ugotowanej kaszy jęczmiennej. Babki jest więcej i jest bardziej zwarta, taki myk.

W wersji wegańskiej nie daję jajek ani mąki pszennej, a tylko dwie łyżki mąki jaglanej i jedną ziemniaczanej. Smakuje bosko:)


Babkę piekę w mniejszych kokilkach, ale można też na blaszce, łatwiej wtedy kroić do podsmażania. Pyszna jest na drugi dzień, podsmażona na chrupiąco i złoto.


O babce ziemniaczanej

Kto nie jadł w zimny wieczór babki ziemniaczanej,
przyrumienionej złotem na wesołym ogniu,
w gębie pieca rumianej, niech podniesie rękę.
Trzeba mu na talerz
nałożyć szczodrze, hojnie,
okrasić rozmową i jasnym żartem, herbatą,
serdecznym pochyleniem głowy. Niech świece
palą się aż do świtu,  z dali gra harmonia.
Aż noc zgęstnieje, aż będziemy tylko
garstką nomadów przy kruchym ognisku,
tak uparcie wierzących, że przegnamy mrok,
zwykłą, ludzką radością i zapachem jadła.

18 komentarzy:

  1. Oj, tak, tak - dusza swoje, a powłoka swoje. ;) Czy to oblicze ze zmarszczkami wokół oczu, z keską prawie pionową od nosa do ust i kilkoma poziomymi na czole, to ja? Tak, to ja. Te srebrzyste nitki tu i tam to też moje? Tak, moje. Ale wiesz, nie przeszkadza mi to zbytnio. Najważniejsze, że dusza się nie starzeje!
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sądzę, że się nie starzeje, najwyżej obrasta - w doświadczenia, bogactwo, jak dom w pamiątki i meble. Auden napisał: bądź różnorodny, ozdobny, subtelny i mądry. Staram się:)

      Usuń
  2. Dusza się nie starzeje, ale łka coraz częściej i coraz bardziej sentymentalna. A może jednak sie starzeje uwięziona w starzejącym się ciele... Smoki lubi nadal, pamiątki ogląda, tak samo zachłannie czyta baśnie... Sama nie wiem, jak z nią jest. Z tą moją duszą.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, z tym sentymentalizmem to też mam podobnie. Na bajkach dla dzieci się wzruszam:)

      Usuń
  3. Kalino przed chwilą przeczytałam ostatni odcinek Zarzecza . Cóż mogło Ci się śnić innego ?Tylko smoki !!!
    Pod przedostatnim napisałam komentarz ,którego chyba nie przeczytałaś :)) Te placki ziemniaczane i opis śmierci Gawina ,jak Ty to godzisz ze sobą ? Kalino niech Twoja dusza zawsze będzie tak młoda ,aby było w niej miejsce na te wszystkie nie wiem jak to nazwać : fantazje , dziwy :)))
    Moja dusza na szczęście też opiera się ciału . Kilka lat temu z okazji swoich urodzin popełniłam taką myśl : Ciało mi mówi że mam spooooro lat ,a dusza mu na to a g....o prawda ,troche niepalamentarnie ale prawdziwie :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie był ostatni, tylko najnowszy, precyzuje, do ostatniego jeszcze trochę... jestesmy gdzieś tak w połowie fabuły.
      Jak ja to godzę... samo się godzi. W każdym z nas są takie spokojne i ciepłe rejony, jak rozgrzane polanki w lesie, ale sa i ciemniejsze, gdzie się smutnieje i te całkiem mroczne, gdzie czasem musimy pójść, żeby docenić światło:)

      Usuń
    2. Miałam na myśli ,że najnowszy . Masz rację każdy z nas ma mroczne zakamarki , ale mało kto potrafi znalezć dla nich takie ujście . Podziwiam :))

      Usuń
    3. Zawsze jestem jedną nogą trochę tam:) Dziękuję, Mario.

      Usuń
  4. Kalino, babke ziemniaczaną robili moi dziadkowie( pochodzili z Wilna) od strony taty i on sam- tylko, że u nas do babki dodawano wędzony boczek uprzednio pokrojony w kosteczkę lekko podsmażony wraz z tłuszczykiem, który się wytopił oraz majeranek. W ten sam sposób robiono też kiszkę- tym farszem nadziewano flak. Zarówno babka jak i kiszką była obowiązkowo podawana z barszczem ze śmietaną. Pycha ! :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas wersja wegetariańska, ale ta boczkowa to klasyka, moja babcia tez tak robiła. A barszcz obowiązkowo. Bajka:)

      Usuń
    2. W moim rodzinnym domu na babke mówi się kućmok, lubimy wszyscy i placki i babkę.Gdy 4 lata temu byłam w okolicach Augustowa jadłam przepyszny zetaw akładający się właśnie z podsmażonego kawałka babki, kartacza jednego z wody i połówki podsmażonego oraz kawałka kiszki ziemniaczanej.Do tego surówka z kapusty.Pycha. Moja dusza dziwuje się że jest taka młoda a mieszka w czymś takim starowatym.

      Usuń
  5. Może dzisiejsza pogoda nastraja do takich przemyśleń? Spojrzałam rano w lustro, zobaczyłam srebrne odrosty i też zastanawiałam się dlaczego jeszcze nie dorosłam?

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie też jakaś stara baba "odbija się" w lustrach... chyba będę musiała pogadać z partnerem, co on sobie wobraża, żeby staruchy do domu sprowadzać ;)

    Ale mi ślinka pociekła na placki i babkę... dziś już za późno na delikatesy...
    Jutro się jednak zmobilizuję!
    Pozdrawiam Halina

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobrze, przyznam się: jeszcze nigdy nie jadłam babki ziemniaczanej. :)
    Placki tak, nawet rodzina mówi, że niezłe mi wychodzą. :)
    Z tą duszą to tak dziwnie jakoś, zatrzymała się jakby, a nadal się rozwija. A ciało się już tylko starzeje.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet u mnie to 24 w środku dziwi się tym zmarszczkom wokół oczu ;) A ja to się muszę zgłosić, że babki ziemniaczanej nie jadłam. Nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj też tak mam! I mój miły też tak ma :-) I wierzyć mi się nie chce, że ja - te dziecię - taka niepoważna, gdzie wokoło wszyscy już jakby dojżali - matką dwójki jestem - bo skąd to tak i kiedy to tak? A wiek biologiczny - no cóż - jest i co rok się zmienia, ale to jakoś zupełnie w niczym nie przeszkadza :-)
    A przez Twe zdjęcia, to aż mi smak się zrobił na placki, a o tej porze przecież nie zrobię... Więc może jutro :-)
    P.s. - ptzepraszam za orty jak się wymknęły - nie mam siły ich sprawdzać, a z natury zawsze coś wyjdzie nie tak...

    OdpowiedzUsuń
  10. "Tarkują" , urocze, dzis wszyscy mówią "ścierają na tarce". Tak mówiła moja łomżyńska Babcia ("muszę ztarkować kartofle" ) przy okazji robienia babki czy pyz ziemniaczanych.
    Ech, Babciu, gdzie teraz jesteś?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)