W nocy przyszedł wiatr z deszczem, drzewa szczelniej skupiły się wokół domku, otulając nas gałęziami, biorąc na siebie uderzenia ulewy. Dobrze jest leżeć w ciemności, słuchając deszczu, z myślą, że nikt dzisiaj nie wstaje wcześnie, że będzie można zjeść nieśpieszne śniadanie, gdy się rozwidni i zrobi się jaśniej.
Jasno mam w kuchni, jasno nawet gdy za oknem ołowiana szarość nieba i gdy deszcz uderza zimnymi palcami o szyby. Tęsknię za jasnością, dlatego tak mnie ciągnie do bieli.
Bardzo skromne, bardzo proste dekoracje mam w tym roku. Kilka gałązek derenia, szydełkowe śnieżynki, wzruszający prezent od mamy Pawełcia, Dorciowego męża, kto oglądał ślubne zdjęcia, ten wie:). Do tego domek, pierniczki, wianki z dzikiego wina, jakieś papierowe baletnice, pocztówka z serdecznymi życzeniami, girlanda na kominku. To wszystko.
W kuchni zjawiły się też różowe goździki, lubię je, bo kwitną wytrwale i za nic im ciemność, wiatr i śnieg, ten farbowany lis:) Kiedy patrzę, jak topnieje pod uderzeniami ulewy, przypomina mi się wiersz Barańczaka.
(...)Kilka chwil
wystarczy przecież, aby ten kożuch, wyprany
i tak chemicznie ze Wszystkiego, Niczym
stał się, kiedy ciepły wiatr dobierze mu się do skóry,
kiedy z niej mało zieleń nie wyskoczy; niszczy
wierzchnie okrycia, zrzuca wciąż skórę ten wilk,
ten lis, ten świat przebrany, nieprzebrany, który
w nieczystej walce z czystością, wytrwały
drapieżnik, zawsze błyśnie nagim, tajemniczym,
pstrokatym ciałem fiołków, rdzy, błota i wilg.
wystarczy przecież, aby ten kożuch, wyprany
i tak chemicznie ze Wszystkiego, Niczym
stał się, kiedy ciepły wiatr dobierze mu się do skóry,
kiedy z niej mało zieleń nie wyskoczy; niszczy
wierzchnie okrycia, zrzuca wciąż skórę ten wilk,
ten lis, ten świat przebrany, nieprzebrany, który
w nieczystej walce z czystością, wytrwały
drapieżnik, zawsze błyśnie nagim, tajemniczym,
pstrokatym ciałem fiołków, rdzy, błota i wilg.
Zbieram jasność, także tę w środku. Zbieram ją też dzięki bliskim ludziom - maleńki, cudny stroiczek od Agaty - czekam na ciebie z herbatą! Latarenka na światełko tealighta. Śmiechy dzieci w domu. Pełne uznania pomruki Miłego nad talerzem ryby po grecku. Opowieść Małego o tym, co mu się śniło. Kolęda śpiewana dziecinnym głosikiem. Wystarczy, by było jaśniej w środku - i możemy czekać na Święta. Lubię ten czas oczekiwania. Jakbym otwierała wewnątrz siebie kolejne drzwi.
Pięknie :)
OdpowiedzUsuńi zdjęcia profesjonalne - ja mam z tym kłopot :)
miłej soboty Kalino :)
Miłej i Tobie, Mamusiu Maminka:) Zdjęcia robił Elf, ale generalnie są zasługą tego, że Duży ciężko pracował całe wakacje, by kupić profesjonalny aparat fotograficzny i spełnić swoje marzenie. Teraz wszyscy możemy się cieszyć, a i ja mogę wam pokazać dzięki temu uroki Kalinowa:)
UsuńAż i u mnie pojaśniało od tego co piszesz. A wstałam lekko podłamana ,bo obudziło mnie potworne kłucie w gardle. No ale tak się dzieję, gdy się biega w grudniu po lasku bez skarpetek po lasku w poszukiwaniu mchu. Niby 8 stopni ciepła licho nie śpi. Teraz herbatka z miodem i kotek jako okład. Sam mi się pcha na piersi. Nie da mi pisać. Miłego dnia Kalinko.
OdpowiedzUsuńMaszko, zdrowiej! Znalazłaś ten mech? Tez się szykuję do wieńca z mchu i czerwonych owoców głogu czy róży, ale do tej pory wszystko było zasypane, dzisiaj odmarzło i nareszcie jest szansa na zdobycie mchu. Kocie okłady są najlepsze dla zdrowotności.
UsuńWiesz, wracałam dzisiaj ze sklepu myśląc o tym, że jasności nie da się kupić. Tego światłoczucia w sercu. I żaden gadżet świąteczny tego nie przyniesie, a ci, którzy piszą czy mówią, że stworzysz nastrój świąt kupując u nas x, y i zet, zwyczajnie oszukują. Trochę to smutne - bo za tym lśnieniem w środku każdy tęskni. To bardzo realna potrzeba.
O tak. Światłości kupić się nie da ale można się nią zarazić . Jestem podatna na wszelkie dobre zarazy .Mchu właściwie nie musiałam szukać bo mam go w ogromnych ilościach na północnym stoku górki między świerkami. Opatulam nim cyprysy , które przyszły przezimować do domu i szybko im ziemia wysycha i wsadziłam do donic cebulki białych szafirków i też okryłam mchem. Na święta pewnie nie zdążą zakwitnąć ale mam nadzieję,że w styczniu będę miała już trochę wiosny na parapecie.Wianki póki co uwite z kolorowych iglaków ale może i z mchu jeszcze powstanie . Zobaczymy czy zdążę .
UsuńTak, Maszka ma racje od Twojego pisania jaśnieje świat ;)) u nas wieje też równo a ja na procha bo jak wieje, to mi łeb pęka na 4 kawałki, bo ja z tych z wadą serca, źle się miewam jak wieje... ;) ale po przeczytaniu Twojego posta od razu mi lepiej i lecę torcik dla moich gości klecić ;)) A wiesz, ze mój tez mruczy nad rybą po grecku ;))
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Jak jest wiatr, wielki wiatr... zawsze mi się ten wiersz przypomina. Torcik! Urodziny Uli! Życzę ci z tej okazji wspaniałej wielu cudnych odkryć, smakowania tego, jak stajemy się coraz mądrzejsze, starsze i piękniejsze, spełnienia jeszcze niespelnionych marzeń i tego, by byli przy tobie zawsze twoi ukochani, którzy dadzą ci dobre myśli, pocieszą i wesprą.
Usuń♥
Usuńdziękuję !!!
Tak, jasność w środku jest bardzo ważna. Ale myślę, ze u Ciebie tej jasności jest pod dostatkiem każdego dnia! :))
OdpowiedzUsuńPracuję nad pamiętaniem o tym, że ona jest blisko, ta jasność, a wszystko, co mam robić, to lśnić. Lśnij, tłumaczę sobie, dźwigając siatki z zakupami. Głowa do góry, jest światło nad chmurami, zawsze jest:)
UsuńKalinko, tez lubie czas oczekiwania i przygotowan swiatecznych. Dla mnie to taka magia, pelna domowego gwaru, zapachow, kolorow. Ciepla domowego ogniska.
OdpowiedzUsuńI masz racje Kalinko, tej jasnosci nie da sie kupic. Ona jest w nas, wystarczy dostrzec, zmienic to co nam sie nie podoba, nie ulegac dyktowanym trendom. Niech ta jasnosc bedzie taka "nasza"
Usciski wielkie dla Ciebie :)
I dla ciebie, Orszulko:) Jak byłam młodsza, uwielbiałam czytac opisy przygotowań do świąt w Dzieciach z Bullerbyn, już same opisy były smakowite. Dzisiaj Małemu opowiadałam, jak tarłam mak w makutrze - nie wiedział, co to makutra. Muszę kupić, żeby moi synowie wiedzieli, co to za dziwo;)
UsuńCzytam Ciebie i uśmiecham się, bo kiedy rano obudziłam się i wylegiwałam w łóżku, właśnie rozmyślałam o tej jasności w środku, którą niemal fizycznie odczuwam w ten czas oczekiwania i przygotowań do tych pięknych radosnych świątecznych dni...
OdpowiedzUsuńA Ty tak pięknie piszesz... :)
Myślę, że w samym czekaniu jest wiele piękna, nawet w takim przegłodzeniu się, w odliczaniu dni, w wypatrywaniu gwiazd... wszystko się sumuje. I tak jak piszesz, odczuwalne niemal fizycznie. Jak mogę, unikam w te przedświateczne dni pospiechu, tłumu, zakupów w galeriach, presji, że cos muszę. jak już za bardzo się nakręcę, jak to kobieta, która chętnie nosi na głowie dom, to wychodzę na dwór, oddycham wiatrem od lasu, przygryzę sosnową igłę, pomyślę o tym, co ważne. I lepiej:)
UsuńPiekne dekoracje... tesknie za Wami...
OdpowiedzUsuńPozdrowiania z Chicago!
Doro
Tęsknimy, Dociku. Zobaczymy się już na wiosnę, jeszcze tylko trochę poczekamy...uściski dla Pawełcia! Ma kochaną mamę:)
UsuńDear Kalina,
OdpowiedzUsuńlove your stars! So beautiful!
Elisabeth
Dziękuję, mnie też cieszą i zachwycają, zamknięta w gwiazdce suma miłości, dobrego serca i talentu. Pozdrawiam, Elisabeth:)
UsuńBo światło nosi się w sobie:) A Ty rozświetlasz nie tylko swój Dom - w moim też gościsz:) Przepiękny stroik, cudne gwiazdki szydełkowe. Magia świąt zaczyna działać...:)
OdpowiedzUsuńCzytając , to co napisałaś, robi się ciepło w sercu. Opisujesz to z wielka miłością. Jasno się robi wszędzie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń