
Lubię wrzesień. Lubię wyciąganie z szafy swetrów, herbatę z malinami, kosze z jabłkami i rosę rano, na trawie. Lubię kolory owoców i cukinie. Krople na pajęczynach. Pachnące wiatrem pranie, rozwieszane między winogronami. Nikt już nie pieli, bo nikomu się nie chce. Trawniki wyglądają jak hipisi, wyłysiali z jednej strony, z buddyjskim spokojem pozwalający zasypywać się brzozowym listkom. W oczku są glony, a kapustę coś zjadło z wdziękiem na ażurowo. Pomidory przemijają dekadencko. Uczę się stoicyzmu, jak co roku, zgodnie z wytycznymi pana Poniedzielskiego: " (...) jest na przykład zasada zachowania energii. Ja ją stosuje w ten sposób, że stosuję zasadę zachowywania energii na później."
Ale mogę wyciągnąć kasztanowe poncho i czuć się pocieszona, patrząc na las wokoło, świecący po deszczu jak szmaragdowy naszyjnik.
Witaj Kochana Kalino dzień bez czytania Twojego pisania jest pusty i. smutny dziękuję że jesteś Luiza
OdpowiedzUsuńWitaj też Luizo:) Różnie z tym pisaniem bywa, dzisiaj na przykład czytałam, a dokładniej Lalkę w narodowym czytaniu w B., nie mogłam się oprzeć, bo Wokulskiego kocham:)) Ale staram się pisać jak najwięcej, bo to mi porządkuje świat, jestem nieuleczalnie narracyjna. I zawsze mnie zadziwia, że odnajdują się ci, którzy czytają to moje pisane zwyczajne życie. I je lubią:)
OdpowiedzUsuńPo prostu uwielbiam
OdpowiedzUsuń