Marzenie miałam. Dotknąć menhira. Znaleźć się w prawdziwym kręgu kamieni, wiedziałam, że Craig na Dun, w którym Claire znajduje się w serialu i przenosi potem w czasie, jest fikcyjny. Kamienie wyrzeźbiono ze styropianu i pomalowano, znajduje się ta konstrukcja na prywatnej farmie Rannoch Moor. Ale ja chciałam prawdziwych kamieni! Starożytnych, porośniętych mchem, oddychających spokojnie eonami wspomnień. W Szkocji są starożytne kręgi, choć te największe zbyt daleko na nasze lokacyjne możliwości. Ale okazało się, że w pobliżu naszego Dunfermline są aż dwa miejsca, oba na prywatnych polach, bo Szkoci mają nonszalancki stosunek do turystów i specjalnie nie przejmują się, że ktoś gorąco pragnie dotknąć menhira. Jeden krąg stał sobie na kartoflisku, zagrodzony drutem i płotem, widoczny z drogi ekspresowej, gdzie nawet nie dało się stanąć, bo nie było pobocza. Ale drugi... drugi odkryliśmy na pastwisku i popełniłam występek, by się tam dostać. Miły mnie podsadził przez druty pastwiskowe, pokonałam akr mokrej łąki, uszargałam spodnie do pasa w deszczu, minęłam zdziwione krowy i oto jestem! Najpierw popatrzcie na moje szczęście, a potem wam opowiem, co to za kamienie.

Można je znaleźć jako Dunfermline Standing Stones, albo kamienie Tuilyies. Nie są kręgiem, ale grupą megalitów. Główny kamień stoi około 25 jardów od grupki trzech pozostałych. Różnią się pochodzeniem i składem - trzy mniejsze to piaskowiec, duży to whinstone.Najciekawsze są pionowe żłobienia i rowki, nadające wielkiemu straznikowi kamieni wzoru muszli lub (profanacja skojarzeń) prążkowanego czipsa. Mimo erozji są widoczne, przypominają inne megality, nazywane Strzałami Diabła, w Yorkshire.
Widok z innej strony
Strażnik. Potęzny głaz jest zatopiony w ziemi, ma pręgi i otwory, osiem stóp wysokości, otwory są jakby niszami, co ciekawe, ludzie składają w nich "pamiątki", np główki kwiatów czy pensy. Nie przechodza na wylot, bruzd pionowych z jednej strony jest pięć, z drugiej cztery, dodatkowo z boku kamienia jest spore zagłębienie, jak rana w skale, zarośnięta porostami.
Nazwa Tuilyies to zniekształcenie gaelickiego tulzie, oznaczającego bitwę. Podobno stoją na grobach wodzów te skały. Lub polu bitwy. Jakiej? O tym szumią trawy.
Z okolicą związana jest jeszcze jedna niesamowita opowieść - o Lilias Aidie/Adie/Addie, szkockiej kobiecie, skazanej za czary i pochowanej tutaj, w zatoce Fife. Hrabstwo Fife, nadmorskie, zamieszkałe przez prostych rybaków, było areną jednych z najzacieklejszych polowań na czarownice w Szkocji. Przeważnie starsze, mądre kobiety, lokalne znachorki i zielarki, samotne lub wdowy. Lily też miała pecha zostać oskarżoną, torturowaną, umarła w więzieniu i została pochowana między kamieniami przypływu i odpływu, co więcej, zidentyfikowano w grobie ciało, przypisano mu imię, a nawet zrobiono rekonstrukcję twarzy, byśmy mogli wiedzieć, jak Lily wyglądała. Mroczne historie - opowieść z ciemnych czasów, wpisująca się w moje współczucie-współodczuwanie kobiet w historii. Opowiem wam o Lily Addie.
Nazwano ją Czarownicą z Torryburn. Miała około 60 lat, gdy ją aresztowano w 1704 roku. Była zielarką i uzdrowicielką. Sąsiadka niestroniąca od alkoholu oskarżyła ją o czary. Lily umarła po miesiącu tortur. Przyznała się do wszystkiego, co chciano, choć starała się chronić inne kobiety i nie sypać imionami. Zachowały się protokoły sądowe. Opowiedziała ze szczegółami historie o bladym diable, który ją uwiódł, sabatach, wyrzeczeniu się chrztu, ale gdy pytano o inne uczestniczki sabatów, starała się podawać nazwiska osób już znanych i skazanych, prawdopodobnie - nie wiem tego, ale tak pisze się w artykułach o niej - nie pociagnęła nikogo, ale tortury sprawiły, że zmarła w więzieniu, nieskazana jeszcze przez sąd, bez oficjalnej egzekucji, więc władze miały problem. Pochowano ją więc w zatoce Torryburn i położono na niej półtonowy kamień oznaczający przypływy i odpływy, żeby diabeł nie mógł jej uwolnić.
Ale Lily nie zapomniano, jak innych.
Archeolog Douglas Speirs i prezenterka oraz historyczka Louise Yeoman prześledzili historię jej pochówku. Opisano jej historię i podano światu.
Zdjęcie i część historii ze strony myveggietravels.com
Kamień nadal leży. Ale ciała tu nie ma.
Złodzieje plądrujący groby odkopali jej szczątki, czaszka trafiła do Dunfermline, do antykwariusza o nazwisku Paton. Co ciekawe, miała zdrowe jak na 60latkę zęby. Potem przechodziła z rąk do rąk, ostatnio widziano ją w 1938 roku na wystawie, a potem zaginęła. Z trumny zszabrowano pamiątki - laskę ze srebrną opaską przy rączce i napisem Lilias Addie 1704. Z trumiennego drewna. Obecnie w muzeum w Dunfermline.
Cytuję za wikipedią:
"31
sierpnia 2019 r., 315 lat po śmierci Adie w areszcie, w Torryburn
odbyło się nabożeństwo żałobne, a na jej grobie złożono wieniec, aby
zwrócić uwagę na prześladowania, jakich te kobiety i mężczyźni
doświadczyli w Fife podczas paniki związanej z czarami.
Rozważano również budowę stałego pomnika w Torryburn, poświęconego Lilias i innym kobietom prześladowanym w całej Szkocji".
Dwieście lat po jej śmierci wykonano zdjęcie jej szczątków, a z tego zdjęcia nowoczesną technika obrazowania, zespół kryminologów z Dundee odtworzył twarz Lily. Tu jest historia rekonstrukcji https://www.bbc.com/news/uk-scotland-tayside-central-41775398
Popatrzmy na Lily, której szczątki leżały pod półtonowym kamieniem, nad którym szumiały fale. Przez eony historii ona patrzy na nas.