I nadszedł sierpień. Dzień dobry, miesiącu mgieł, zimniejszych ranków, sytości, śliwek, opadłych jabłek w wysokiej trawie i muśnięć nostalgii. Bardzo, bardzo lubimy sierpień w Kalinowie. Anna Ciarkowska, Dewocje:
"W sierpniu mamy wszystkiego dużo i jednocześnie odczuwamy brak. Cieszymy się i popadamy w głęboką melancholię. W sierpniu zieleń przebrzmiewa i kładzie się nisko, kruszy się od upału, wypalają się w słońcu zgliniałe twarze, podpalają się psie brzuchy(...)Sierpień zostawiał na skórze piegi, a w środku, w człowieku zostawiał poczucie, że kończy się czas słońca, czas dojrzewania i rozkwitania, a nadchodzi czas ścinania ciężkich głów słoneczników, czas opadania, proroczych snów i pytań, co dalej."
Zdjęcia Duży.
...ale obserwuję rudzika.
Mogę robić co chcę, jestem dorosła, dojrzała jak ta śliwka. Ciekawe, że do pewnych rzeczy tak długo się dorasta. Do robienia tego, co się chce. Chcę mieć zieloną kuchnię, maluję i mam. Chciałam brać w ręce małe, puszyste kotki, obserwować jak rosną, z dnia na dzień, bo jesteśmy tak strasznie wyrwani z cyklu życia, że sama nie pamiętam kiedy ostatni raz cieszyłam się przyjściem na świat małych stworzeń, więc czemu nie? Babcie hodowały zawsze kury, gęsi, kaczki, zawsze były pisklęta, żółciutkie, garnące się do rąk, babcia kroiła im pokrzywę, były siew i żniwo, zbieranie owoców i sadzenie drzewek, była pestka i owoc, a wszystko gdzieś umknęło, zamieniło się na gotowe, znikł sam proces, piękny, najpiękniejszy, życia samego w sobie. Te myśli to już sierpniowa nostalgia. Pragnęłam, tęskniłam, chciałam to przeżyć i mam. Jest różnica między kupnem jagodzianki, a pójściem do lasu po jagody, wyrobieniem ciasta, wsadzeniem rąk w mąkę, czekaniem na gorące, prosto z pieca. To drugie mnie naprawdę karmi, nasyca, daje nagrodę w sercu. Tak jak patrzenie na własną, kochaną różę, opalone łydeczki synka czy brykające kocięta. Na rudzika.
Mam oskomę na nowe roślinki: wypatrzyłam w gazecie krwiściąg hakusański liliowy i poluję:) I jeszcze na zawilce japońskie. Posadzę jesienią z białymi tulipanami.
A skoro już nostalgicznie zaczęłam sierpniowe fado przemyśleń, to jeszcze trochę zdjęć i muzyka. Kotki coraz większe:)
Nie wiem, co to jest, ale uwielbiam te żółte kwiatki a la słoneczniczki, rosną u nas po wsiach prawie przy każdym domku. No to wykopałam sobie przy jednym z takich opuszczonych gospodarstw i mam i ja.
Tak wyglądają w sąsiedniej wsi, przy jednym z domów, a niżej już moje, pierwszy raz w tym roku kwitnące.
Czas śliwek i placków ze śliwkami.
Robię czosnkowe i ziołowe masełka. W ogrodzie kolorowo i lekko, malwy, onętki, sierpniowe słoneczniki i rudbekie. Pierwsze oberżyny i warzywne pasztety z cukinii. I leniuchowanie hamakowe na koniec dnia. Pięknie.
I Tove, oczywiście:
"Kocham granice. Sierpień jest granicą między latem a jesienią; to najpiękniejszy miesiąc, jaki znam."
Och, zawsze jak u Ciebie pojawia się wpis o pierwszych przebiśniegach, to myślę sobie, że za chwilę pojawią się słoneczniki. No i wykrakałam. ;)
OdpowiedzUsuń"Jest różnica między kupnem jagodzianki a pójściem do lasu..." - na pewno, ale w końcu piekarz też musi mieć buty :D
Och nie zawsze jest czas i las! Na szczęście to tylko przyjemne fanaberie nie zagrożenie dla wesołych piekarni:)
UsuńA można poprosić o sprawdzony przepis na pasztet z cukinii? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKalino, podczytuję i nieustająco podziwiam. Te żółte wysokie kwiaty to rudbekia naga. Serdeczności - Małgorzata
OdpowiedzUsuń