24 lutego 2017

Podróż do Moskwy, część III. Metro, Kreml i Plac Czerwony.

Nigdy nie jeździłam tak stromymi schodami.
Najdłuższe, jakie widziałam, 126 metrów, nieprzerwanie! W połowie były tak strome, że samoistnie zmieniały kąt, stopnie zadzierały się w górę, by ludzie nie pospadali. Jechaliśmy pochyleni pod dziwnym kątem, a z przeciwka podobna kolumna pochylonych podróżnych wspinała się mozolnie w górę.
Jak zstępowanie w trzewia jakiegoś Lewiatana.

 

Nie byliśmy w godzinie szczytu, ale i tak ludzi było sporo. Niektóre stacje są przepiękne. Z żyrandolami jak w salach balowych, z motywami, a jakże, sierpa i młota, inne bardziej minimalistyczne, inne wręcz przemysłowe, wszystkie pełne ludzi. Niezrównanym źródłem informacji byli dla nas moskiewscy policjanci, doradzali, gdzie wsiąść, gdzie przejść górą, gdzie wysiąść. Nie spotkaliśmy się z żadną nieżyczliwością, mieszkańcy Moskwy byli bardzo pomocni, niektórzy żartowali wesoło. Znamy oboje język, a Miły wręcz perfekcyjnie, mógł spokojnie uchodzić za Rosjanina, ale odpowiadaliśmy na ciekawskie pytania, że my z Polszy. A, z Polszy. Wesoły uśmiech. Próbowałam robić zdjęcia, ale nie są ostre do końca, mam nadzieję, że jednak oddają trochę wielkość metra - ma 12 linii, przypomina labirynt, chodziliśmy z taką mapką:
W przejściu podziemnym ujmujący widok: bezdomny z suczką i dwoma szczeniakami.


W metrze:

 

Metrem jeździliśmy prawie wszędzie, tylko raz musieliśmy zmienić je na tramwaj. Kupiliśmy wspólny bilet na 20 przejazdów. I schody, i pociągi, bardzo szybkie. Ludzie idą w pospiechu, na schodach stoi się z prawej strony, a lewą biegną, idą, wyprzedzają niecierpliwi, dla których zjazd i tak jest za wolny. W końcu dotarliśmy do centrum, by zobaczyć Plac Czerwony i Kreml.


 




 





Załapaliśmy się jeszcze na zimowa iluminację miasta, jak widać. Pogoda była dobra do zwiedzania, choć zimno. Cały czas w tle leciała dochodząca z festynu w głębi muzyka, cały czas mrowie ludzi, nie tylko turystów, rodzin z dziećmi, na placu czynne lodowisko, karuzele, tłumy, wędrujące do GUM u...
O GUMie, skarbcu, soborach następnym razem.



3 komentarze:

  1. Moja Babcia opowiadała (urodziła się w zaborze rosyjskim),że Rosja żywiła całą Europę i była tak bogata,że car wydał złote monety jako pieniądze.I to Go zgubiło,bo ludzie pochowali złoto i zrobił się "zastój" w gospodarce.Co wykorzystali inni "politikierzy".
    Rosjanie bardzo kochają swoją ojczyznę i życie oddają za swoją ojczyznę.Nawet kobiety walczyły na wojnie.Wiele wiem o nich od mojej śp.Babci.Pozdrawiam.marta

    OdpowiedzUsuń
  2. спасибо, совсем без желчи...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)