Jakie to byłoby okropne, gdyby nie było października.Ten miesiąc to najdoskonalszy z malarzy. Wyobrażam go sobie, jak stoi w aksamitnym berecie, przy sztaludze, malując te wszystkie ugry, purpury, złota, rudości, ochry, szafiry, amaranty... Każdy liść jest teraz dziełem sztuki, każda gałązka pozuje do zdjęć jak najdoskonalszy model. Buki całe w złocie. I to takim carskim, złotogłowowym, z ornamentem połyskliwych rudości i blikami topazu.Dęby, ach. Bordo, czerwień. Jakie dywany w lesie. Co na grządkach za splendor. Nie grabię, chodzę, zachwycam się, chrzęszczę pod stopą paprociami, muskam palcami te festony i draperie.
Jak smutno, że jeszcze kilka deszczy, jedna, dwie wichury, mróz kolejny i będzie po wszystkim. Jak za zdmuchnięciem.
Póki co, ciesze oczy i inwentaryzuję swoje skarby.
Z wieści dobrych, "Mokraczek" poszedł do korekty i składu. Może będzie pod świąteczne drzewko w wymarzonym prezencie;)
Z wieści mniej dobrych, trochę chorowaliśmy, jutro wracam po przerwie do pracy, Rudzik utyka na tylną łapkę, a mała Puchatka buszuje ze mną po ogrodzie i lesie jak rasowy tropiciel. Poluje na liście i pająki.
Przesyłam wszystkim kolory i dobre myśli z Kalinowa.
Jesień ma więcej złota w kieszeni niż wszystkie inne pory roku.
J. Bishop
U mnie też tak złoto-kolorowo, tylko słońca jakby mniej... Fajnie Cię zobaczyć, Minn, choćby i na zdjęciu. 😘
OdpowiedzUsuń...żyć się chce. Pięknie.
OdpowiedzUsuń