20 grudnia 2016

A na Podlasiu idą święta



Ostatnie dzwoneczki jasełek w szkole wybrzmiały wczoraj, zamykając pracowite tygodnie. Mały z powagą odegrał jednego z trzech króli i żeby tradycji stało się zadość - zapomniał na występ złota. Złoto owo miał wręczać Dzieciątku, a szybka akcja ratownicza z udziałem nauczyciela wf pozwoliła zdobyć z gabloty puchar za biegi przełajowe, całkiem złoty. Tak więc król Kacper wręczył Dzieciątku  puchar, publiczność nic nie zauważyła, albo uznała, że w dzisiejszych, ciężkich czasach taki dar z życzeniem szybkich nóg jest jak najbardziej na miejscu - a mama Kalina ze wzruszeniem robiła zdjęcia.
Anioły miały skrzydła z waty, a diabeł zapomniał rogów.
Było pięknie, dziecinnymi głosami śpiewane kolędy brzmią dla mnie zawsze najlepiej.
Przez szkołę przeszedł też Mikołaj, częstując cukierkami. Jeszcze w czwartek wigilia klasowa i już można będzie oddać się upojnym, przedświątecznym pracom.

Na ryneczku we wtorek turkoczą wozy, drepczą babuszki, dźwigające kapustę i suchy chleb. W sklepach są chińskie Mikołaje, plastikowe bombki i rozmaite okropności, ale w tym czasie jestem bardzo pokojowo nastawiona i nawet mnie bawią mechaniczne dźwięki  jingle bell.
Tradycyjnie tęsknimy w domu za innymi ozdobami, więc mam białe hiacynty, dzisiaj idę do nich po mech do koszyczka, mamy szydełkowe gwiazdki, koraliki i szklane bombki. Lubię choinkę ubraną na pstro, więc będzie u nas swojski chaos. Słomiane ludki obok złotych bombek i papierowych wytworów Małego. I zieleń, i biel, i aniołki gipsowe.


Im człowiek mniejszy, tym Boże Narodzenie większe.
Patrzę w oczy dzieci i uczę się tego - widzieć Boga na sianie i poza blichtrem natrętnych reklam.
Śniegu nie mamy, stopniał. Niebo jest siwe od chmur, od lasu idzie wiatr. Na pola wychodzą sarny i żubry, ostatnio dwa wędrowały po okolicy. Kot nam się wygrubasił i głównie śpi. Czekam na wolne dni jak na zbawienie, tęskniąc za choćby śniadaniem jedzonym o 9 rano, a nie o 6, przy ciemności popatrującej zza okna.


Miły przywiózł mi z podróży nowe nabytki z pchlego targu, do kolekcji porcelany. Zajęły honorowe miejsca na ścianie i połeczce:)



Idą Święta - w chustach babć, w swojskiej gwarze, w kiszeniu barszczu, robieniu pierników i kutii.
Pewnie każda część Polski ma swoje potrawy, u nas nie ma wigilii bez grzybowego barszczu i bubliczków, ryby po grecku, kutii robionej na jeżyka, z ciastkami.
Choinkę wytniemy z własnego lasu, za domem, jak w zeszłym roku, pójdzie cała wyprawa - Duży z siekierą, reszta nas jako towarzystwo do wybierania, kręcenia nosem na wielkośc i kształt i śmiechu.
Czekam, czekam, regenerując siły w zmęczonym sercu. Czekam na przełamanie się tej linii, dzielącej zwyczajność od niezwyczajności, na pomieszanie się obu światów i błogi odpoczynek.
Idą kalady, idą.


6 komentarzy:

  1. Zapach drzewka z własnego lasu musi być obłędny. Kilka lat kupowałam prawdziwe świerki lub jodły, nawet w doniczkach, a potem przenosiłam do ogrodu, ale te hodowlane nie miały tego zapachu, który pamiętałam z dzieciństwa...

    OdpowiedzUsuń
  2. moje drzewka bezpieczne,wiosną będa sie cieszyły z ptasich gniazdek,deszczu i słońca,gałęzie wystrojone w wielkim wazonie wystarczą,choinka w salonie to egoizm i prózność,drzewa na to nie zasługują

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ciepłe grzejniki w takim wypadku to nie próżność? Używanie kartek papieru, bo z drzewa? Papieru toaletowego? Spanie na łóżku ze sklejki, a nie w namiocie na gołej ziemi w środku lasu? A co z jedzeniem żywych istot? Z jeżdżeniem autem? Z klejami, kosmetykami, lekami odzwierzęcymi, testowanymi na zwierzętach? A używanie toreb foliowych, dezodorantów z freonami, używaniem jakichkolwiek urządzeń elektrycznych? Każdy w przyrodzie dąży do przetrwania, nie czuję żebym musiał ograniczać czerpanie z zasobów ziemi, tylko dlatego że ktoś nazwie mnie "egoistą". Nie po to mamy świat, żeby wegetować.

      Też uwielbiam drzewa, więc każdorazowo serce mi pęka jak robi się masowe wycinki, ale bez przesady. Jedno wycięte drzewko rocznie o niedużych gabarytach to nie cios w serce Matki Natury czy strata nie do odżałowania. Choinki sztuczne z jednej strony nie wymagają cięcia drzewka co rok, ale są odpadkiem dla ekosystemu, dlatego byłabym daleka od takiego ekstremizmu i tym bardziej tak pejoratywnych określeń. Osoba, która nakleja takie łatki innym próbuje tym samym pokazać, że sama wcale taka nie jest. O nie, nie. To ten świat jest be, ja jak najbardziej jestem ok. W ogóle nieegoistyczna wciągając resztki nieskażonego powietrza, pijąc nikłe zasoby słodkiej wody, których wymiar procentowy wynosi 1-2& wody na świecie. W ogóle nie myję się pod prysznicem czy w wannie, a jak już to raz w tygodniu. Ubrania zmieniam co 5 dni, zjadam tylko co samo spadnie z drzewa, poza tym żywię się energią słoneczną i myślę wiecznie o innych, nigdy o sobie czy swoich potrzebach.

      Rozumiem Twoje podejście, ale bardzo nie podoba mi się arogancja, która bije z Twej wypowiedzi. Można byłoby powiedzieć to w inny sposób, a tak jest jakiś taki niesmak i wytykanie palcami. Życzę szerszej perspektywy i życia w zgodzie z samym sobą, bez uciskania innych. Święta to czas radości. Niech każdy celebruje jak lubi.

      Usuń
  3. U mnie zupa grzybowa, ryby różne, kapusta z grochem, pierogi z kapustą i grzybami, kompot z suszonych śliwek, makowiec i sernik.
    Zdrowych, pogodnych i jak największych Świąt, Kalino. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknych i błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. Świąt w otoczeniu słomy, gipsu, wikliny, jedliny oraz autentycznych wzruszeń produkcji niechińskiej - życzę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)