24 czerwca 2017

Pierwszy Dzień Wakacji



Brak jednego głosu w domu jest jak wycięcie drzew z zaczarowanego lasu. Więc dzisiaj u nas bardzo cicho, kiedy budzę się, słuchając tylko deszczu i tykania zegara.
Miły jest w podróży, Duży i Elf mają za tydzień i parę dni  obrony. W cichym domu uśmiecham się do tego szeptu deszczu po jasmninach - ide po mleko, otwieram szeroko okno, słucham.
Ptaki pochowały się, cała zazwyczaj jazgotliwa gromadka ucichła, skryła się gdzieś, oddając ogród we władanie deszczu.
A ja wspominam.
Wczoraj było zakończenie roku szkolnego, pełne wzruszeń - moja klasa ustawiła mi się w cudną kolejkę do wycałowania w oba policzki, sprawiedliwie, chłopcy i dziewczyny.
- Nie będe myć tego policzka! - znajmiła podekscytowana Wiola, która obiecała mi, że prosze pani, w przyszłym roku to ja się naprawdę wezmę.
- Proszę pani, jeszcze Michał! - chłopcy prowadzą spóźnialskiego, który ominął kolejkę pożegnalnych buziaków. Dostają świadectwa, wymieniamy pozdrowienia, że do wrzesnia, że będa uważać, że pani też odpoczywa. Rodzice. Uściski. Pusta klasa. Zostaję sama przy biurku, jakoś mi miękko w kolanach, jakaś dziwna ta cisza...
Mały pomaga mi potem  nieść do domu kwiaty, na rogu za biblioteką robimy sobie pierwsze, wakacyjne zdjęcie. Doczekaliśmy, Malutki.


Niebo się przeciera powoli, o dzieiwątej szept deszczu w ogrodzie ucicha, gałęzie jaśminu nie uginają się już, nie tańczą na wietrze. Dzisiaj mam próbę teatru, za tydzien premiera "Serca jaskółki" Szymborskiej. Musze powycinać szablony jaskółek. Musze zdobyć dworcowy zegar i parawan lekarski. Muszę...
Ale póki co, jest poranek, dom śpi, baśniowe drzewa milczą, boso, nie wyczuwając stopami podłogi idę ze swoim kubkiem mleka, wąchać róże w bukietach. Pachną malinami. To Wiola mi powiedziała, że pachną malinami? Chyba tak, ona trzymała cały apel mój album "Ptaki Polski", który dostałam w podarunku. I róże też trzymała. Nie dała sobie odebrać.  Wiola nie ma taty, nie żyje od kilku lat. Nie obchodzi Dnia Ojca. Mama pracuje, więc po Wiolę i świadectwa przyjechał starszy brat.
Co jeszcze pamiętam? Jasia z I gimnazjum, którego pani strofowała za wygniecioną koszulę na apelu. Że sobie nie uprasował. Jasio ma z siedmioro rodzeństwa, w tym dwoje idących programem specjalnym. Jego mama - też ją kiedyś uczyłam - też szła programem specjalnym.
Ta nieuprasowana, jasiowa koszula ciągle tkwi pod powiekami, gdy niosę do domu róże, pachnące malinami.

Tak. Jaskółki,  deszcz,  odebrać nowy rower Małego ze sklepu, upiec chleb. Mam dzisiaj oskomę na domowy, pieczony z ziarenek chleb. Musze się pozbierać, ale póki co, stoję w oknie, patrząc, jak jaśnieje niebo.
Jakby ten deszcz zmył i ze mnie wszystko.
Dziękuję wszystkim za życzenia na koniec roku szkolnego, dziękuję Alu M. - noszę tę nauczycielkę w sobie, nigdy się jej nie pozbędę chyba, nawet na wakacjach. Jak Lorca napisał o noszeniu:

Noszę twe światło okrągłe
Twe wielkie światło
Co mnie trzyma
W swym natężeniu ostrym
Od wschodu aż do zachodu
Ile mnie trudu kosztuje
Dźwigać się z Twymi ptakami
I z ramionami Twoich wiatrów
Ile mnie trudu kosztuje
Dać Ci przeminąć dniu,
Odchodzisz pełen mnie
Nie znając mnie
Powracasz

Ps. Nasza Kota też uznała, że mam wakacje i należymi o tym przypomnieć - siadła na szkolnym laptopie z dziennikiem elektronicznym. Starczy tego.



11 komentarzy:

  1. Piękny i wzruszajacy tekst ... cudownych i pachnących wakacji życzę . Kasia P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Kasiu, będę się starać łapać tyle piękna, ile dam rady:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie poranki, gdy wszyscy jeszcze śpią, a ja z kubkiem kawy w ręku wpatruję się w swój ogród. Wspaniałych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dopiero tu u Ciebie dociera do mnie, że to wakacje. Trudny to był dla mnie rok. Kończy się czas gimnazjów. Powołaliśmy Stowarzyszenie, będziemy prowadzić niepubliczną podstawówkę. Nikt nas nie chciał, władze chciały likwidować.
    W Twoich słowach tyle spokoju, optymizmu i dobra. Wiesz, niektórzy nauczyciele nie lubią tych, które rozumieją Jasia od pogniecionej koszuli czy Małgosi, w domu której Czarodziejka Gorzałka jest ważniejsza od całej reszty, a już na pewno od Małgosi. Wiem coś o tym...
    Muszę przypomnieć sobie Lorcę, gdzieś mam go na półce. Napisz, proszę o przedstawieniu, pokaż fotografie, ciekawię się...
    Pozdrawiam Kalino o pięknej duszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trudne będzie dla was, ze Stowarzyszeniem. U nas gimnazjum tez zlikwidowane, ale było w jednym budynku z podstawówką, więc po prostu zostaje, jak jest, te dwie klasy się douczą jakoś. Napiszę o przedstawieniu, z pewnością:)Pozdrawiam, E.:)

      Usuń
  5. Jaki spokój płynie z tego tekstu. Można popłynąć w błogi byt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zycze ci Kalino dobrego wypoczynku, ciezka to praca dla tych ktorzy pracuja z oddaniem ale za to jaka wynagradzajaca usmiechem dzieci. To wazne zeby kazdy uczen mial imie w klasie a nie byl tylko kolejnym numerem, jak to sie dzieje ze nikt nie zwraca na ich warunki zyciowe uwagi czy w dokumentacji na temat ucznia nie ma tych adnotacji, a jesli sa to czy nie ma obowiazku aby sie nauczyciel z tym zapoznal? Watka

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję, Maszku, tak się czuję, spokojnie. Zmęczona tylko bardzo:)
    Watko - wszystko wiadomo, wszystko zapisano, ale ludzie są ludźmi, nie każdy bierze do serca. Też uważam, ze uczniowie to ludzie z imionami, historiami, opowieściami, radościami i smutkami, a nie numery w dzienniku:) Nie ma dzieci, są ludzie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że natrafiłam na Twojego bloga, piszesz tak pięknie, na zmianę uśmiecham się i wzruszam.
    Czytając Twoje słowa nasunął mi się na myśl wiersz ks. Twardowskiego "Do moich uczniów".. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zrobiło sie nam tak wakacyjnie poetycko i pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)