Fiołki nie chciały miłości, tęsknot i czekan na listy.
Nie chciały płaczu marzenia, kiedy je na śmierć wzywają.
Wolały codzienną pszczołę obojętności złocistej,
która im serca nie weźmie, bo go umyślnie nie mają.
M. Pawlikowska - Jasnorzewska
To juz ten czas, zakwitły i fiołki. Najdelikatniejsze, zbierane tylko w łódeczkę dłoni, żeby nie pognieść płatków z jedwabiu. Zapach z bajki, kolor wróżkowych sukienek. Idealny kontrast z zielenią listków. Robiłam im zdjecia na kolanach, pomoczyłam spodnie, trzeba skłonić twarz, przytulić policzek niziutko, by wąchać, wciągnąć w płuca i duszę tę wiosenną balladę. Kiedyś robiłam fiołkowy cukier, dziś wystarcza mi patrzenie na nie, szeroki uśmiech, a z Marią się nie zgodzę, fiołki mają serduszka z liści, zielone, podbarwione oliwkową żółcią malutkie, wiosenne serca.
Tutaj, fiołki, tu do was zaglądam!
A skoro są fiołki, to są i zawilce. Cały las anemonów. Podobno nazwa z greckiego i oznacza wiatr. Zawilec to też ze staropolskiego, zawiany, zawieja, zawiać, inna nazwa kwiatuszka to zawiłek, albo nawet wietrznica. Ciekawe, dlaczego. Są tak niziutko w poszyciu, w mchu, w starych, debowych liściach, wiatr idzie wysoko, górą, szumią korony sosen i świerkowe łapy. Wybrałam się na zawilcowe zdjęcia rowerem tradycyjnie, do Borku, to już część Puszczy Ladzkiej, która z kolei łączy się z Białowieską.
Żubrów akurat nie widziałam, ale ostatnio z Miłym obserwowaliśmy spore stadko na oziminie.
A zawilcowy Borek wyglądał dziś tak.
Padało od dwóch dni, leśne drogi są grząskie, pachnie pięknie wiosną i świeżą ziemią.
Są i małe, fioletowe przyjaciółki.
Można patrzeć i patrzeć, jak się złocą tymi puszystymi środeczkami i bielą sódniczkami z alabastru.
A w szklarni popikowane już pomidorki i papryka. Palimy w piecu szklarniowym, bo w nocy zimno jeszcze. Wyprowadziłam z domu pomidorki i paprykę, bo brak światła, zaczną mi bujać, a tak będą niższe ale grubsze i zahartują się, w szklarence będzie im dużo jaśniej. Jak podrosną, pójdą z przedszkola do ziemi:)
Przy okazji poczyściłam stare drzwi do szklarni. Pomaluję na niebiesko i powstaną nowe różyczki.
Stare mocno zbladły.
A mi się te właśnie stare róże podobają! Nabrały patyny i charakteru. Ale rozumiem, że korci żeby namalować nowe.
OdpowiedzUsuńKorci, korci:) Lubie przemalowywać rzeczy. Stare drewno jest piękne, to prawda, ale to trochę jak z nakładaniem przez Tootiki czapki na drugą stronę - inna strona na wiosnę, inna na zimę. Przychodzi wiosna i mam ochotę malować ławkę i inne różności na niebiesko:)
UsuńWiosna trwaj...jest pięknie..
OdpowiedzUsuń