Ogród jest piękny, ale za pięknem stoi umorusana prawda i rozkłada ręce; niestety, żeby było pięknie, musi być trud i znój. Wstałam dzisiaj o piątej, podlałam szklarnię i przed szóstą już byłam na ogrodzie po chwaściany urobek.
Taczka zielska w pół godziny.
Takich taczek czasem mam kilka do zrobienia. Miły mi kupił porządną, na dwóch kołach, jest lekka i pojemna. Zielsko idzie na kompost, gałęzie na zrębki. Na warzywnych zagonkach chwastów jest mało, przy uprawie bez kopania i przy ściółkowaniu pojedyncze egzemplarze wyciąga się bez problemu. Czasem skrzyp się wsieje, czasem powój, psianka, rdest.
Gorzej z resztą ogrodu - choć mam taki rozwichrzony, dziki trochę, wiejsko - czarodziejski i dzikich roślinek nie usuwam przesadnie, nie używam też chemii. Dobrze u mnie rumiankom, maczkom, rozsiewają się same firletki, wyka, koniczyna wyłazi z trawnika, a mniszki i babka z kostki brukowej. Ale walczę z podagrycznikiem, bo zająłby mi wszystko, na kompoście mocno mi się rozrasta też lebioda i mnóóóstwo żółtlicy. Rośnie szybko i zabiera miejsce małym kwiatom, dzisiaj czyściłam z niej rabatę z malwami, mieczykami i wysadzoną niedawno lwią paszczą. Była wyższa od lwiej paszczy. Zdecydowanie pomaga ściółkowanie zrębkami, dlatego po opieleniu wysypałam całą rabatę grubą warstwą przekompostowanych zrębek i zobaczymy, kto wygra:)