Był sobie Król Wydr. Przypominał trochę psa, a trochę wydrę, nazywano go w języku gaelic Cu-Donn, a w irlandzkim Dobharchu - z angielska zaś Otter King. Podobno znał ludzką mowę, towarzyszyło mu dziewięć czarnych wydr, a sam był doskonale srebrny, jak księżyc, gealach.
Skóra królewskich wydr, i oczywiście, samego Króla była magiczna - można było ją przebić tylko srebrem i tylko w jednym punkcie pod gardłem, zapewniała ochronę przed utonięciem, nawet najmniejszy jej skrawek. Iluż to naiwnym sprytni handlarze sprzedawali jakikolwiek skrawek psiej czy wydrzej skóry jako ten królewski! Ilu marzyło o milionach za c a ł ą skórę...
Gdyby Króla czy kogoś z jego orszaku schwytano, spełniliby każde życzenie za wolność. Ale ten, kto go by schwytał i zabił, sam miał umrzeć w ciągu następnego dnia. Ale śmiałków nie brakowało. Szukali.
Na szczęście nie znaleźli siedziby Króla Wydr - a mieszkał on na małej wysepce, siedzibie mnicha Donnána z Eigg. I tam umarł, i został pochowany, a na jego grobie wybudowano zamek. Ten zamek.
Zamek znajduje się w miejscu, gdzie spotykają się trzy jeziora - Loch Alsh, Loch Duich i Loch Long. Można tu dotrzeć od strony morza. I zrobili to wikingowie, i zginął opat Donan.
Było to w niedzielę, w niedzielę 17 kwietnia 618 roku. A dzisiaj, w mgle, zamek Eilean Donan wygląda tak.
Do zamku prowadzi kamienny most na arkadowych filarach. Szliśmy tym mostem, kierując się w stronę zamczyska, a ja myślałam o klanach MacKenzich i MacReów. Ta ziemia, zdobyta przez wikingów, należała do nich cztery wieki. Potem odbił ją król Aleksander II, a wyspę darował swojemu zasłużonemu porucznikowi, Caleanowi. Calean poślubia piękną dziewczynę z okolic, a swego pierworodnego nazywa Coinneach - Kenneth. Ich ród przyjmuje miano MacKenzie - Synowie Kennetha, a zamek stanie się ich rodową siedzibą. MacRea - MacRae w innej pisowni - spokrewnieni z MacKenzie, mieli być początkowo zarządcami i ochroniarzami majątku, a potem, stopniowo wspólnikami i kasztelanami. Podczas ataku na zamek w 1539 roku to Duncan MacRea zabije przywódcę najeźdźców, Donalda ze Sloata swoją ostatnią strzałą przez otwór w ścianie zamku. Otwór można zobaczyć do dzisiaj i uwierzyć w legendę:)
Z tych piękniejszych legend na temat zamku i wyspy osobiście podoba mi się ta, o synu Kennetha, który poznał mowę ptaków, ponieważ jako niemowlęciu podano mu pierwszy łyk wody z czaszki kruka. Wędrował po świecie jak Sindbad, wygnany przez ojca, któremu ptaki wywróżyły, że kiedyś będzie usługiwał swemu synowi. I tak się stało, gdy wygnany syn powrócił jako bogacz, na wspaniałym statku, nierozpoznany przez ojca, staruszka. Pogodzili się, płacząc w swoich ramionach.
To rodzina MacRea odkupiła w 1911 roku ruinę zamku i to Farquhar MacRae, mający talent kamieniarski i rzeźbiarski dwadzieścia lat pracował nad odbudową zniszczonych w wojnach jakobińskich i kolejnych zamku. Teraz właścicielką zamku jest Marigold MacRae praprapra....wnuczka MacReów, dostojna staruszka, której portret wisi w sali kominkowej i która odwiedza czasem swoje włości. Jej córka, baronowa Miranda Van Lynden jest szefową fundacji MacRaes of Conchra, zajmującej się zabytkiem. Przewodnik w kilcie w barwach MacReów powiedział nam, że stara lady Marigold ma już własne cztery wnuczki. A barwy kiltów MacReów wyglądają tak.
Trudno wyjść z Eilean Donan. Wyglądamy okienkami, siedzimy na blankach, patrzymy na jezioro, zadzieramy głowy na wieże. Zamkowa kuchnia, odtworzona ze szczegółami i postaciami naturalnych rozmiarów wygląda tak (zdjęcie ze strony zamku).
Tutaj nakręcono Nieśmiertelnego, jedną z części Bonda, sceny do Elizabeth - Złoty wiek, Mio mój Mio, sceny z panny Marple, z Prywatnego życia Sherlocka Holmesa, z Rob Roya..., z Braveheart...
I mgła pachnie wilgocią od strony jeziora, szczyty zasnuwają chmury, a na łąkach za zamkiem pies rasy border collie zagania owce. I tak pasuje teraz, tutaj, ten wiersz.
O... M...G..., Kalino! Jesteś na właściwym miejscu!
OdpowiedzUsuńTak TO opisałaś,że poczułam całą sobą TO Miejsce z Tamtych lat... :))
Dziękuję, Mamo Maminka. To było spełnienie moich marzeń, być tam:)
OdpowiedzUsuńPięknie opisujesz i pokazujesz nam Szkocję. Śledzę codziennie twoją podróż i jestem zachwycona. Podziwiam ciszę na zdjęciach, wiatr w przepięknych trawach, mgłę w ruinach zamczysk, budowle pełne historii i niesamowitego klimatu. Podróżuj dalej i pisz i pokazuj:))
OdpowiedzUsuńPiękny fotoreportaż udokumentowany historią!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie :)
OdpowiedzUsuńPiękne i zarazem smutne miejsce. Mity i historia bardzo wzruszająca ale mnie przy takich opowieściach coś chwyta za gardło, ściska serce, bo jakie piękne byłoby życie na tej cudnej planecie gdyby nie zachłanność, mściwość, zazdrość i lenistwo ludzi? Po co te wojny, przecież każdy człowiek zajmujący się swoim kawałkiem nieba mógłby zająć czas na całe swoje życie. Ale najprościej kogoś napaść, zabrać, okraść... niby jesteśmy tym Człowiekiem ale jesteśmy bardzo głupimi istotami :/
OdpowiedzUsuńPrzepraszam... jakoś tak... pewnie to ta empatia do tych ruin, mnichów... :)
pozdrawiam :D
Doskonale cię rozumiem...
Usuń