Bonie lassie, will ye go,
Will ye go, will ye go,
Bonie lassie, will ye go
To the birks of Aberfeldy!
Fisch and chips potem. Gorące, parzyły palce.
W 1787 roku Robert Burns przebywa ze swoim przyjacielem, Williamem Nicolem na północy Szkocji. To Robert Burns - jak przystało na romantyka, z profilu i na tle bardzo romantycznym.
William Nicol był nauczycielem łaciny, dyrektorem szkoły średniej w Edynburgu. Robert Burns nazwie jego imieniem swego syna. William był porywczy, irytujący, elokwentny, uparty jak muł i doprowadzał Burnsa wielokroć do rozpaczy, ale za to uwielbiał podróże, wędrówki, biesiady i swoją klacz Jenny. O swoim przyjacielu Robert Burns napisze kiedyś tak:
"Oby ten uparty syn latynoskiej prozy przepchnął się jakoś w końcu przez te szkockie mile nie przeklinając siedmiu akapitów!"
A dalej już jest zbyt elokwentnie, bym umiała to przetłumaczyć, zobaczcie w oryginale:
(...)while Declension and Conjugation, Gender, Number, and Time, under the ragged banners of Dissonance and Disarrangement eternally rank against him in hostile array!"
Z Williamem odwiedza Pertshire i Aberfeldy i to własnie tutaj powstaje ta piosenka, kojarząca mi się z Szekspirem, z wesołymi kumoszkami, z brzdąkaniem Benedica na lutni i śpiewaniem - hej ho, nonny, nonny. Burns jest tutaj wspaniale beztroski, a w wierszu jest wszystko to, co ujrzeliśmy na miejscu - stare leszczyny, brzozy, szum strumieni, kryształowa woda, ptaki, tęskne zawołania w mgle i zwyczajna, ludzka radość. My też wędrowaliśmy po Aberfeldy!
William Nicol był nauczycielem łaciny, dyrektorem szkoły średniej w Edynburgu. Robert Burns nazwie jego imieniem swego syna. William był porywczy, irytujący, elokwentny, uparty jak muł i doprowadzał Burnsa wielokroć do rozpaczy, ale za to uwielbiał podróże, wędrówki, biesiady i swoją klacz Jenny. O swoim przyjacielu Robert Burns napisze kiedyś tak:
"Oby ten uparty syn latynoskiej prozy przepchnął się jakoś w końcu przez te szkockie mile nie przeklinając siedmiu akapitów!"
A dalej już jest zbyt elokwentnie, bym umiała to przetłumaczyć, zobaczcie w oryginale:
(...)while Declension and Conjugation, Gender, Number, and Time, under the ragged banners of Dissonance and Disarrangement eternally rank against him in hostile array!"
Z Williamem odwiedza Pertshire i Aberfeldy i to własnie tutaj powstaje ta piosenka, kojarząca mi się z Szekspirem, z wesołymi kumoszkami, z brzdąkaniem Benedica na lutni i śpiewaniem - hej ho, nonny, nonny. Burns jest tutaj wspaniale beztroski, a w wierszu jest wszystko to, co ujrzeliśmy na miejscu - stare leszczyny, brzozy, szum strumieni, kryształowa woda, ptaki, tęskne zawołania w mgle i zwyczajna, ludzka radość. My też wędrowaliśmy po Aberfeldy!
Wodospady i ścieżki kamieniste kojarzą się mi z polskimi Sudetami, bardzo podobne widoki.
OdpowiedzUsuńOj, Kalino - narobiłaś mi apetytu na Szkocję :)
OdpowiedzUsuńI znowu zwiedzam Szkocje patrząc na nią Twoimi oczami.Dziękuję za te piękne opisy przyrody, za te romantyczne wiersze
OdpowiedzUsuń